Reklama

Mieli być zniszczeni, a to oni zniszczyli PSG. Chelsea ma trofeum!

Jakub Radomski

13 lipca 2025, 23:14 • 5 min czytania 3 komentarze

Gdy piłkarze PSG i Chelsea wychodzili na finał Klubowych Mistrzostw Świata, a słynny Michael Buffer pytał kibiców, czy są gotowi na grzmoty, większość fanów na całym świecie spodziewała się, że te będą nadchodzić głównie z jednej strony. Zastanawiała się jednocześnie, czy PSG brutalnie zbije rywala, jak wcześniej Inter i Real Madryt, czy może jednak Chelsea choć trochę się postawi. Zespół z Londynu postanowił wszystkich zaskoczyć. Drużyna, która miała być bita, sama dotkliwie zbiła najlepszy klubowy zespół Europy. Kluczem do zwycięstwa 3:0 i  wywalczenia trofeum okazały się szybkie kontrataki i fenomenalny Cole Palmer.

Mieli być zniszczeni, a to oni zniszczyli PSG. Chelsea ma trofeum!

„Siła PSG jest w tej chwili tak wielka, że trudno wyobrazić sobie inny rezultat niż stosunkowo wyraźną wygraną faworyta. To zespół, który może dobrać się do ciebie na 100 różnych sposobów” – można było przeczytać w zapowiedzi meczu w „Sports Illustrated”. Jej autor typował wynik 3:1 dla PSG.

Reklama

Pomylił się. I to bardzo.

To Chelsea w meczu przeciwko PSG była Ołeksandrem Usykiem

Tuż przed początkiem spotkania obie drużyny zapowiedział, w bokserskim stylu, najsłynniejszy ringowy anonser świata, Michael Buffer. 80-latek wykrzyczał też swoje głośne: „Let’s get ready to rumble!„. Gdy to mówił, wydawało się, że, jakby zestawiać piłkę z pięściarstwem, obejrzymy coś na kształt starcia genialnego Ołeksandra Usyka z gościem, dla którego już sam fakt, że ma okazję walczyć z Ukraińcem o pasy, to duży zaszczyt. I który raczej nie ma większych szans.

Ale Chelsea miała inne plany i od początku nieoczekiwanie ruszyła na PSG. To ona była Usykiem. Cole Palmer nie ma za sobą wybitnego sezonu, ale dziś grał fantastycznie. Zaczął od nieskuteczności, bo kiedy w ósmej minucie miał idealnie ustawioną piłkę na lewej nodze, w polu karnym PSG, minimalnie się pomylił. Później był perfekcyjny. Palmer dwukrotnie pokonywał Gianluigiego Donnarummę w podobny sposób – strzałami lewą nogą w róg bramki.

Tak padł pierwszy gol, po długim podaniu i efektownej akcji Malo Gusto:

A drugi? On jest klasyczną definicją tego, jak duże znaczenie w piłce na tym poziomie może mieć nieznaczny ruch ciała. Zobaczcie, jak Palmer, schodząc do środka, udaje, że zaraz poda do kolegi, ale tego nie robi.  Obrońca daje się nabrać, przez co Anglik ma więcej miejsca. I kończy to ze spokojem.

Koncert Cole’a Palmera

Pierwsza połowa to był koncert pomocnika Chelsea. Niedługo później najpierw świetnie zagrał w obronie, a następnie wyprowadził fantastyczną akcję: przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i idealnie podał do Joao Pedro, a nowy zawodnik zespołu z Londynu popisał się wykończeniem trochę w stylu… Tomasza Frankowskiego. Tak jakoś nam się to skojarzyło.

Piłkarze PSG byli w szoku. W fazie pucharowej turnieju, do wielkiego finału, nie stracili żadnego gola, a tutaj od razu trzy. Nie wiedzieli, co się dzieje, choć, gdybyśmy stwierdzili, że w pierwszej połowie tylko statystowali, trochę byśmy przesadzili. Zwycięzcy Ligi Mistrzów też mieli swoje szanse, ale a to świetnie interweniował Marc Cucurella, a to między słupkami dobrze spisywał się Robert Sanchez.

W drugiej części gry zespół z Paryża zaatakował i w siedem minut stworzył trzy dobre okazje, ale w bramce Chelsea ciągle świetnie spisywał się Sanchez. Hiszpan, często krytykowany w ostatnim czasie, rozegrał jedno z najlepszych spotkań w karierze. Zawodnicy z Londynu próbowali kontrataków – chwilę po wejściu na boisko kapitalny strzał oddał Liam Delap, ale Donnarumma pokazał swoje nieprzeciętne umiejętności. Przed końcem meczu rezerwowy napastnik Chelsea miał jeszcze jedną znakomitą okazję, ale ją też zmarnował.

Zespół z Francji próbował walczyć do końca, ale rosła też frustracja piłkarzy Luisa Enrique. Zwłaszcza Joao Nevesa. Portugalczyk najpierw w polu karnym podbiegł do leżącego Cucurelli (inna rzecz, że ten trochę przyaktorzył) i próbował go podnieść. Wtedy zaiskrzyło między nimi po raz pierwszy. Kilka minut później, lekko pchnięty przez Hiszpana, Neves złapał go bezsensownie za włosy i powalił. VAR, szybka konsultacja, sędzia przy monitorze i czerwona kartka. Nie mogło być innej decyzji, bo Portugalczyk zachował się w żenujący i dziecinny sposób. Jak dzieciak, który nie potrafi pogodzić się z tym, że ktoś zabiera mu ulubione zabawki.

Chelsea nie skończyła jak Inter i Real

PSG w finale Ligi Mistrzów rozbiło Inter, wygrywając 5:0 i absolutnie dominując. W półfinale Klubowych Mistrzostw Świata wiele osób oczekiwało wyrównanego spotkania z Realem Madryt, ale zespół z Paryża nie pozwolił drużynie Xabiego Alonso właściwie na nic, a Szymon Marciniak miał łatwy, bo niesamowicie jednostronny mecz do prowadzenia, zakończony wynikiem 4:0. Dziś PSG miało stosunkowo łatwo uporać się z Chelsea.

Ale po raz kolejny przekonaliśmy się, że piłka nożna potrafi niesamowicie zaskoczyć.

Chelsea – PSG 3:0 (3:0)

  • 1:0 Palmer – 22′
  • 2:0 Palmer – 29′
  • 3:0 Joao Pedro – 43′

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:

3 komentarze

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Anglia

Anglia

Środa dniem polskich asyst. Udane występy naszych reprezentantów

Braian Wilma
3
Środa dniem polskich asyst. Udane występy naszych reprezentantów
Reklama
Reklama