Jakub Kamiński według medialnych informacji jest na ostatniej prostej, by dołączyć do 1. FC Koeln. Dla polskiego skrzydłowego transfer do beniaminka Bundesligi to jednocześnie spora szansa – na regularną grę, ale i wielkie ryzyko – bo niepowodzenie może oznaczać, że na dobre wypadnie z bundesligowej karuzeli. Kolonia wydaje się jednak ciekawym wyborem, a na start Kamińskiego przywita tam nowy trener – 44-letni Lukas Kwasniok, urodzony w Gliwicach.

Już na początku czerwca pojawiły się pierwsze informacje, że beniaminek Bundesligi, 1. FC Koeln, jest mocno zainteresowany sprowadzeniem Jakuba Kamińskiego. Według informacji Sebastiana Staszewskiego sprawa jest na bardzo zaawansowanym etapie – a do dogrania pozostaje jedynie kwestia ustalenia dokładnych warunków wypożyczenia.
🆕🚨Jakub Kamiński może trafić do @fckoeln‼️ Rozmowy transferowe są zaawansowane, pomocnik @VfL_Wolfsburg jest zdecydowany na taki krok, ale negocjacje wciąż są w toku. W grę wchodzi wypożyczenie z opcją wykupu.
— Sebastian Staszewski (@s_staszewski) June 20, 2025
Jakub Kamiński blisko 1. FC Koeln
Dla Kamińskiego klub z Kolonii wydaje się ciekawym kierunkiem, a według medialnych doniesień sam piłkarz miał być zainteresowany nim bardziej niż przeprowadzką do Augsburga. Ekipa z Bawarii odzywała się do polskiego skrzydłowego już zimą, proponując wypożyczenie, ale i wtedy 23-latek odmówił i wolał pozostać w Wolfsburgu. Teraz, mimo początkowego zainteresowania, ta opcja wydaje się zamknięta, bowiem Augsburg sprowadził już skrzydłowego Eliasa Saada z St. Pauli.
Pytanie, czy Augsburg nie byłby jeszcze lepszą opcją dla Kamińskiego pozostaje otwarte. W zeszłym sezonie był to klub mocno skupiony na defensywie i grający ustawieniem z wahadłami (na prawej stronie grał Marius Wolf, były zawodnik Borussii Dortmund, a jego backupem – jeśli akurat był zdrowy – był Robert Gumny), ale latem zespół zaskakująco pożegnał się z trenerem Jessem Thorupem, zatrudniając Sandro Wagnera, dla którego będzie to pierwsza samodzielna przygoda trenerska.
Gdyby nie gwałtowna zmiana szkoleniowca w Augsburgu – ten kierunek wydawałby się bezpieczniejszy, patrząc na stabilność drużyny. FCA odkąd 13 lat temu awansował do Bundesligi – nie spadł z niej ani razu, nawet jeżeli czasami utrzymywał się z trudem. Koeln w tym samym czasie notowało trzy spadki i trzy awanse.
FC Koeln. Specjaliści od spadków i awansów
Teraz zespół z Kolonii wydaje się być na krzywej wznoszącej, wracając do Bundesligi zaledwie po roku nieobecności. I choć awans ten wcale nie był oczywistością, to jest duża szansa, że po powrocie do najwyższej ligi w Niemczech Koziołki nie będą w niej skazane na porażkę.
Warto przypomnieć w jakich okolicznościach 1. FC Koeln najpierw spadało, a później wracało do Bundesligi. Choć niektórzy mogliby zażartować, że fani z Kolonii zdążyli już się do takich ruchów przyzwyczaić, bo kibicowanie Koeln przypomina jazdę windą: raz w górę, raz w dół. Tylko w ostatnich 27 latach zespół ten notował siedem spadków i siedem awansów. Łącznie więc sezonów, w których zmieniał ligę było 14, w porównaniu do 13, w których w lidze pozostawał.
Przechodząc jednak do historii najnowszej: jeszcze dwa lata temu wydawało się, że ekipa z RheinEnrergieStadion wreszcie na dobre zadomowiła się w Bundeslidze i czeka ją kilka sezonów względnego spokoju. Uwielbiany przez kibiców był trener Steffen Baumgart, który objął klub latem 2021 roku, tuż po tym, jak Koeln ledwo co utrzymało się dzięki barażom – i wygranej w dwumeczu z Holstein Kiel.
Baumgart już w pierwszym sezonie zanotował wynik powyżej oczekiwań, zajmując siódme miejsce, co dało wówczas prawo gry w Lidze Konferencji. Drugi sezon też można było uznać za względnie udany – Kolonia skończyła go na 11. miejscu w Bundeslidze, co w połączeniu z europejską przygodą (na którą klub niezbyt był gotowy), dało kibicom powody do radości.

Steffen Baumgart w charakterystycznym dla siebie kaszkiecie
Ale wówczas zaczęły się schody – klub z Kolonii został ukarany rocznym zakazem transferowym za nieprawidłowości podczas sprowadzenia 17-letniego zawodnika ze Słowenii. A fakt, że Koeln przez okrągły rok nie mogło zarejestrować nowego zawodnika zbiegł się w czasie z utratą kluczowych piłkarzy – kapitana Jonasa Hectora (klubowej legendy, powoływanej do reprezentacji Niemiec nawet z… 2. Bundesligi), który zakończył karierę oraz Ellyesa Skhiriego, lidera środka pola, który przeniósł się do Eintrachtu Frankfurt.
Tak potężne osłabienia mocno odbiły się na dyspozycji kolończyków – do końca roku zespół Baumgarta wygrał tylko dwa z szesnastu spotkań i z 10 punktami na koncie zajmował przedostatnie miejsce w ligowej tabeli. Sytuacja nie była jeszcze beznadziejna – tyle samo oczek miało FSV Mainz i SV Darmstadt, a tylko trzy punkty więcej – Union Berlin. Władze Koeln zdecydowały jednak, że to moment, by pożegnać dotychczasowego szkoleniowca.
Problem był jeden – do pogrążonej w kryzysie i objętej zakazem transferowym Kolonii nie chciał przyjść żaden liczący się w stawce trener. Ostatecznie samobójczej misji podjął się Timo Schultz, ale średnia 0,94 punktu na mecz nie wystarczyła, by utrzymać się w Bundeslidze. I Koeln znów wróciło na jej zaplecze.
Zwolnienie na dwie kolejki przed awansem
I był to spadek z gatunku tych budzących naprawdę dużo obaw. Rozkupienie kadry mogłoby oznaczać problemy nie tylko z grą o awans, ale nawet z utrzymaniem w 2. Bundeslidze. W niej poziom jest wyjątkowo wyrównany, a różnice między zespołami niewielkie. A że i droga z Bundesligi do trzeciej ligi może być wyjątkowo krótka, pokazała chwilę wcześniej Arminia Bielefeld.
Kadrę jednak udało się utrzymać, a nowym trenerem ogłoszono Gerharda Strubera. Pod wodzą Austriaka zespół osiągał wyniki przynajmniej zadowalające – w Pucharze Niemiec dotarł do ćwierćfinału, gdzie był o włos od wyeliminowania Bayeru Leverkusen (prowadził już 2:0, by ostatecznie przegrać w dogrywce 2:3), a w lidze cały czas znajdował się w czubie tabeli.
Jednak na dwie kolejki przed końcem sezonu, gdy Koeln zajmowało dające awans drugie miejsce, z zaledwie punktem straty do liderującego HSV i trzema punktami przewagi nad Elversbergiem oraz Paderborn, Sturbera… zwolniono. Austriaka pogrążyła porażka 0:1 z Hannoverem 96 i remis 1:1 z Jahnem Regensburg. W klubie poczuli, że awans jest zagrożony, więc zareagowano panicznie.
Zespół na finiszu sezonu przejął 71-letni Friedhelm Funkel – ten sam, który trzy lata wcześniej awaryjnie ratował Koeln przed spadkiem z Bundesligi. Wówczas wykonał zadanie, wygrywając baraże, teraz też stanął na jego wysokości. Wygrane z Nuernberg (2:1) i z Kaiserslautern (4:0) dały Koziołkom awans do Bundesligi.
Czas na Lukasa Kwasnioka
W niej Kolonii nie poprowadzi jednak Funkel, a Lukas Kwasniok, urodzony w Gliwicach 44-letni szkoleniowiec. To nazwisko w ostatnim czasie na niemieckim rynku głośne. Zdolny trener przez cztery ostatnie lata pracował w Paderborn, za każdym razem zajmując miejsce w górnej połowie tabeli. W ostatnim sezonie niemal do końca walczył o awans, kończąc ostatecznie sezon na 4. lokacie.
– Lukas był pierwszą osobą, z którą się skontaktowałem – mówił Thomas Kessler, dyrektor sportowy Koeln na temat poszukiwań nowego szkoleniowca. – Styl gry jego drużyn bardzo pokrywa się z tym, co chcemy zobaczyć w FC Koeln – dodawał.

Urodzony w Gliwicach Lukas Kwasniok będzie nowym trenerem FC Koeln
A że Kwasniok lubi piłkę ofensywną, dynamiczną i efektowną, można spodziewać się, że na jego Koeln warto będzie zawiesić oko. A to także dość dobra wiadomość dla Kamińskiego. W Paderborn, choć grywał także ustawieniem z czwórką obrońców, Kwasniok najczęściej preferował grę z wahadłowymi w systemie 3-4-2-1 lub 3-4-1-2. To dawałoby miejsce Kamińskiemu albo na wahadle, albo w roli podwieszonego napastnika.
– Elastyczność jest dla mnie ważna. Zdaję sobie sprawę, że nie będziemy w stanie zdominować każdego przeciwnika w 34 meczach Bundesligi. Ale ostatecznie pracujemy w show-biznesie, dlatego chcemy, by kibice po meczu powiedzieli: „Ta drużyna daje z siebie wszystko. Grają w piłkę z całym sercem” – mówił na pierwszej konferencji prasowej Kwasniok na temat swojego stylu gry.
Krótko nawiązał też do swoich czasami głośnych i barwnych wypowiedzi. I zapowiedział, że nie zamierza się zmieniać.
– Jeśli szukacie nudnego faceta, to jestem niewłaściwą osobą – rzucił, po czym zadeklarował: – Miło byłoby skończyć sezon nad Gladbach. To będzie nagłówek – śmiał się, nawiązując do rywalizacji z lokalnym przeciwnikiem.
Z kim rywalizowałby Kamiński?
Koeln do Bundesligi wraca z wieloma piłkarzami, którzy jej smak pamiętają jeszcze z poprzedniego pobytu Koziołków na tym poziomie. Silnym punktem zespołu powinni być choćby doświadczony bramkarz Marvin Schwaebe, środkowy obrońca Timo Huebers, czy środkowy pomocnik Eric Martel. To kapitan niemieckiej młodzieżówki, która właśnie dotarła do finału Euro U21.
Za ofensywę powinni odpowiadać Florian Kainz (posiada świetny stały fragment), czy napastnicy, którzy rozstrzelali się na zapleczu Bundesligi – 29-letni Luca Waldschmidt (ten to uchodził za talent – swego czasu Benfica płaciła za niego 15 mln euro, a Wolfsburg 12 mln), czy 20-letni Damion Downs.
Nie brakuje też wątków związanych z Ekstraklasą – w składzie Koeln wciąż jest sprowadzony zimą z Widzewa Imad Rondić (wiosną tylko jeden gol w dziewięciu spotkaniach), a z wypożyczenia do Lecha Poznań wraca Rasmus Carstensen. Jego przyszłość nie jest jeszcze przesądzona.

Z kim z kolei rywalizować miałby Kamiński? Boki obrony wydają się obsadzone dość solidnie – na prawej stronie grał dotychczas reprezentant Bośni Jusuf Gazibegović, sprowadzony zimą ze Sturmu Graz. O miejsce na lewej stronie rywalizują Max Fingraefe oraz Leart Pacarada (zanotował aż dziewięć asyst w zeszłym sezonie). Nie są to słabe punkty zespołu, każdy z nich może wcielić się też w rolę wahadłowego, ale z drugiej strony – nie są też to zawodnicy, których wygryzienie ze składu przez Kubę byłoby zaskakujące.
Wydaje się, że szanse na grę Kamińskiego będą w dużej mierze uzależnione od ustawienia – bo jeśli Kwasniok zdecyduje się na grę ze skrzydłowymi, to w tej formacji konkurencja dla 23-letniego reprezentanta Polski nie jest tak duża. W składzie są co prawda Jan Thielmann (2 gole i 3 asysty w zeszłym sezonie) i bardzo szybki Linton Maina (3 gole, 11 asyst), ale żaden z nich nie jest graczem prezentującym wyraźnie wyższy poziom od Kamińskiego. Szczególnie w rywalizacji z Thielmannem to Polak powinien być wskazywany jako faworyt do miejsca w składzie.
Przed Kamińskim sezon prawdy
Na odejście Kamińskiego z Wolfsburga można spojrzeć dwojako – z jednej strony, dwa ostatnie sezony pokazały, że faktycznie sama obecność w składzie Wilków, bez regularnej gry, nie ma większego sezonu. Najlepszym sezonem 23-latka w Niemczech wciąż pozostaje ten pierwszy – tuż po transferze z Lecha Poznań.
Z drugiej strony – odejście do słabszego klubu jest obarczone dużym ryzykiem. Szanse na grę rosną, ale na to, by wypaść z bundesligowego obiegu – także. Jeśli Kamiński ostatecznie nie wywalczy sobie miejsca w składzie, lub będzie grał, ale poniżej oczekiwań – inny klub z Bundesligi (czy innej topowej ligi) może już nie wyciągnąć do niego ręki.
Przed Kamińskim zatem sezon prawdy. W Koeln musi udowodnić, że jest piłkarzem gotowym do gry w topowej lidze Europy.
WIĘCEJ O BUNDESLIDZE NA WESZŁO:
- Bayern pracuje nad hitem transferowym. Negocjacje będą trudne
- Z Legii do Wolfsburga. Utalentowany polski bramkarz trafił do Bundesligi
- Tymoteusz Puchacz zwolniony z Holstein Kiel
fot. Newspix.pl