Stuprocentowe sytuacje w piłce nożnej nie istnieją. Zbiór danych, na bazie których modele matematyczne wyliczają prawdopodobieństwo zdobycia bramki, jest na tyle obszerny, że zawsze znajdzie się jakieś pudło, które sprawia, że okazji, po której za każdym razem pada gol, po prostu nie ma. Mimo to można wyróżnić szanse, które są naprawdę dogodne i powinny zostać zamienione na bramki. Sprawdziliśmy, jak kluby i zawodnicy z Ekstraklasy wypadają pod względem wykorzystywania wyśmienitych okazji bramkowych.

Na wstępie ustalmy w ogóle, czym jest wyśmienita okazja bramkowa. Hudl StatsBomb to firma analityczna, która ma najlepszy model expected goals na rynku. Wyliczając prawdopodobieństwo strzelenia gola, uwzględnia najwięcej informacji, nawet o ustawieniu bramkarza i tym, gdzie powinien być, żeby zwiększyć szanse na skuteczną interwencję. Opieramy się na danych tej platformy, według której rzut karny oznacza 78% szans na bramkę (xG 0,78).
Za dogodną okazję uznajemy sytuację o xG równym lub większym 0,3. To efekt naszych rozmów z analitykami danych, próg wyjściowy uwzględniający także jakość ligi i piłkarzy w niej grających. Na przestrzeni sezonu gromadziłem dane z poszczególnych spotkań, wyliczając, który zespół i który zawodnik wykorzystał lub zmarnował szanse o wspomnianym prawdopodobieństwie. Tak powstała baza 417 sytuacji, które — tak jak przed rokiem — poddałem obróbce i serwuję wam, żeby pokazać najskuteczniejszych oraz najbardziej nieskutecznych piłkarzy ligi.
Dane sporo mówią także o zespołach. W ubiegłym roku trener Dawid Szwarga posłużył się moim zestawieniem, żeby uargumentować tezę o pechu Rakowa Częstochowa. Jego zespół zmarnował wówczas 21 dogodnych okazji, co znacząco wpłynęło na dorobek punktowy i co za tym idzie – na miejsce w tabeli. Możemy więc zobaczyć, kto:
- dochodził do wielu bardzo dobrych sytuacji, zwiększając swoje szanse na wygraną i udowadniając dobrą pracę sztabu,
- był w nich zabójczo skuteczny, co przełożyło się na wynik w lidze,
- miał sporo pecha lub po prostu nie miał na tyle jakościowych piłkarzy w kadrze, żeby wspomniane szanse wykorzystać,
- niezbyt dobrze radził sobie w ofensywie, co przekładało się na mniejszą liczbę wykreowanych szans.
Wielki przegląd zmarnowanych szans. Kto zaliczył największe pudła w Ekstraklasie?
Skuteczność w Ekstraklasie. Kto miał pecha, kto nie wykorzystał doskonałych sytuacji, kto był najlepszy pod bramką rywala?
Miniony sezon Ekstraklasy możemy uznać za ten, w którym ligowy futbol w Polsce zrobił progres i postęp, zbliżając się do Europy. Mówię o tym przede wszystkim na bazie większej liczby sprintów niż w poprzednich latach, co świadczy o wyższej intensywności gry. Zwiększyła się jednak i liczba dogodnych sytuacji. Jak wspomniałem, było ich 417, czyli o 29 więcej niż przed rokiem. Praktycznie nie zmieniła się natomiast liczba wykorzystanych szans — rok temu było ich 191, teraz 192.
W poprzednich rozgrywkach za najbardziej kreatywne drużyny uchodziły Jagiellonia Białystok oraz Pogoń Szczecin, które stworzyły sobie po 35 takich szans. W tym roku najwięcej okazji wykreowała Legia Warszawa – 34. Tyle, ile pechowy Raków rok temu. O ile jednak zespół z Częstochowy miał pecha, tak Legia była całkiem skuteczna. Wykorzystała niemal dokładnie połowę (16) z nich. Grono najbardziej kreatywnych drużyn uzupełniają Motor Lublin (31 okazji), GKS Katowice i Jagiellonia Białystok (po 30). Liczba dogodnych szans, które stworzyła Pogoń, spadła o jedenaście.
Sytuacje, w których zespoły są dużym plusie, jeśli chodzi o szanse zamienione na gole oraz takie, które zostały zmarnowane, nie są normą, ale w tym sezonie było ich mniej niż przed rokiem. W zasadzie tylko Lech Poznań okazał się piekielnie skutecznym zespołem, zamieniając na gole 19 z 28 strzałów o minimalnym xG 0,3. Reszta albo balansowała na styku, albo skończyła na dużym minusie. W rolę Rakowa sprzed roku wszedł GKS Katowice, który także zmarnował 21 szans. Trend odwrócił Górnik Zabrze, który w poprzednim sezonie miał bilans +7, z kolei tym razem skończył na poziomie -8.

Mimo ogromnych problemów GieKSy z wykorzystywaniem sytuacji, ich dorobek trzeba jednak uznać za dowód na skuteczność pracy trenera. Jeśli beniaminek wchodzi do ligi i doprowadza do tylu bardzo dobrych sytuacji bramkowych, co promujący ofensywny futbol były mistrz Polski, to wykonuje świetną robotę. Podobnie zresztą Motor. Analitycy wskazują, że to proaktywna piłka oraz zwiększanie szans na strzelenie bramki bardziej przekładają się na pozytywny wynik meczu, oraz, co za tym idzie, zwiększenie szans na utrzymanie, niż skupienie się na obronie, więc nie dziwi, że obydwa zespoły uporały się z tym sprawniej niż np. Zagłębie Lubin.
Na Dolnym Śląsku wykreowanie czegokolwiek było dużym problemem. Zagłębie stworzyło tylko jedenaście szans o wartości xG min. 0,3. Wykorzystało ledwie trzy z nich. Uratowanie ligi w takich okolicznościach trzeba uznać za spore szczęście, choć nie było to niemożliwe. Rok wcześniej w podobnych okolicznościach utrzymała się Stal Mielec (10 sytuacji, ale za to osiem wykorzystanych). ŁKS i Warta Poznań (odpowiednio 13 i 11 szans) spadły jednak z ligi.
Teraz uratował się nawet drugi zespół z najmniejszą liczbą dobrych szans (Korona Kielce – 13), lecz już kolejne pożegnały się z Ekstraklasą. Puszcza Niepołomice miała tylko 18 dogodnych okazji (osiem wykorzystanych), Stal Mielec 19 (siedem strzelonych), Śląsk Wrocław tyle samo (10 zamienionych na gole). Ciekawie prezentuje się też porównanie tego, jak na przestrzeni dwóch sezonów zmieniła się liczba wykreowanych szans przez każdy zespół. Kto zyskał, kto stracił?
- Lech Poznań: +11 stworzonych okazji (+10 wykorzystanych)
- Legia Warszawa: +9 stworzonych okazji (+5 wykorzystanych)
- Widzew Łódź: +9 (+2 wykorzystane)
- Stal Mielec: +9 (-1 wykorzystana)
- Cracovia: +3 (+3 wykorzystane)
- Radomiak Radom: +2 (+1 wykorzystana)
- Puszcza Niepołomice: +1 (tyle samo wykorzystanych)
- Górnik Zabrze: +1 (-7 wykorzystanych)
- Piast Gliwice: -5 (tyle samo wykorzystanych)
- Jagiellonia Białystok: -5 (-2 wykorzystane)
- Śląsk Wrocław: -7 (-3 wykorzystane)
- Zagłębie Lubin: -8 (-10 wykorzystanych)
- Raków Częstochowa: -9 (-1 wykorzystane)
- Pogoń Szczecin: -11 (-4 wykorzystane)
- Korona Kielce: -16 (-8 wykorzystanych)
Szybkie i proste wnioski są takie, że czasami suchy wynik nie mówi wszystkiego. Górnik Zabrze stworzył sobie w zasadzie tyle samo okazji, ile przed rokiem, ale był znacznie mniej skuteczny. Może gdyby wykorzystywał szanse tak jak przed rokiem, Jan Urban nadal miałby pracę? Raków z kolei pokazał w ofensywie mniej, ale zachował podobny poziom skuteczności i tym razem wystarczyło to do znacznie lepszego miejsca na koniec sezonu.
Według expected points (EkstraStats.pl) przed rokiem Dawid Szwarga powinien zostać mistrzem Polski, lecz to Marek Papszun — mimo że słabiej radził sobie w ofensywie — wykręcił lepszy wynik i jest odbierany lepiej. Wreszcie Widzew Łódź, który za kadencji Daniela Myśliwca zrobił progres, kreował więcej, ale nie potrafił tego wykorzystać. Więcej szans nie przyniosło niczego dobrego także Stali Mielec, z kolei mniej dogodnych sytuacji nie przeszkodziło Jackowi Zielińskiemu wykręcić kapitalnego wyniku z Koroną.
Uznajmy jednak i to, że nie wszystkie okazje są sobie równe. 30% szans na gola to nie tak samo dobry strzał, jak ten, który jest wyceniany na 0,5 xG lub nawet więcej. Na koniec zestawienia drużyn wyodrębnijmy więc jeszcze okazje 50-procentowe i te zbliżone do rzutu karnego (powyżej 0,75 xG). Najwięcej takich strzałów oddały Legia Warszawa i Radomiak — po trzy. Radomianie byli nieomylni, zresztą zespół ten nie zmarnował ani jednej szansy wycenionej na przynajmniej 50% prawdopodobieństwo gola.
Jeśli chodzi o okazje powyżej 0,5 xG potwierdza się, że najlepszy ofensywny futbol serwuje Jagiellonia. Drużyna Adriana Siemieńca stworzyła sobie dwanaście takich szans, wykorzystała dziesięć z nich. Dwucyfrowej liczby tak dobrych okazji doczekała się tylko Lechia Gdańsk, lecz ona wykorzystała sześć z nich. Ciekawe, że spośród 28 okazji Lecha Poznań o minimalnym xG 0,3 tylko pięć to szanse wycenione na minimum 50% szans na gola.
Najgorzej z kreowaniem wybitnie dobrych sytuacji radzili sobie piłkarze Puszczy Niepołomice (cztery, trzy wykorzystane), Rakowa Częstochowa (tyle samo), Śląska Wrocław (trzy, trzy wykorzystane) i Zagłębia Lubin (dwie, dwie wykorzystane).
Najbardziej nieskuteczni piłkarze Ekstraklasy. Kto zmarnował najwięcej dobrych szans?
Co z występami indywidualnymi? Gdy szukamy najbardziej nieskutecznego piłkarza w lidze, wybór jest oczywisty. Przed rokiem Bejmanin Kallman nie wykorzystał sześciu szans, strzelając dwie. Wyglądało to źle, ale nie tak źle, jak tegoroczny bilans zwycięzcy niechlubnego rankingu z Jagiellonii Białystok. Lamine Diaby-Fadiga odpowiada za ponad połowę wszystkich zmarnowanych przez Jagę dobrych szans. Doszedł do ośmiu takich sytuacji i nie wykorzystał żadnej, to fenomen.

Najciekawsze w bilansie tego napastnika jest to, że nie zaliczył on żadnego spektakularnego pudła. Najlepsza okazja, którą zmarnował, została przez Hudl StatsBomb wyceniona na 0,54 xG. Niemniej taka skuteczność woła o pomstę do nieba. Większość napastników, która zmarnowała równie dużą liczbę szans, nadrobiła to jednak wykorzystaniem kilku innych:
- Sebastian Bergier — siedem pomyłek, cztery strzelone gole,
- Samuel Mraz — siedem pomyłek, tyle samo strzelonych goli,
- Efthymis Koulouris — pięć pomyłek, siedem strzelonych gol.
Wyjątkiem Luka Zahović, który wykorzystał tylko dwie z siedmiu okazji. Ciekawostka: Koulouris w ostatnich dwóch sezonach zmarnował taką samą liczbę sytuacji. Bardzo podobne statystyki zanotował też Jesus Imaz. Z negatywnych wyróżnień indywidualnych trzeba zauważyć też, że nie popisał się Camilo Mena. To co prawda skrzydłowy, jednak zmarnował on wszystkie cztery okazje wyceniane na minimum 0,3 xG.
Wśród tych, którzy nie popisywali się pod bramką rywala, ale robili to rzadziej, znajdziemy też Ousmane’a Sowa z Górnika Zabrze. Wiosną ten piłkarz doszedł do dwóch sytuacji o ponad 50-procentowej szansie na gola i obydwie zmarnował. Kiepsko wypadli też Maksym Chłań (dwie zmarnowane szanse >0,5 xG), Serhij Krykun (dwie zmarnowane szanse >0,4 xG), czy Sylvester Jasper (trzy na trzy zmarnowane szanse >0,3 xG).
Najskuteczniejsi piłkarze w Ekstraklasie. Kto wykorzystał najwięcej najlepszych szans?
Nie ma co jednak tylko smęcić, doceńmy tych, którzy w szesnastce rywala czują się jak ryba w wodzie.

We wcześniejszym sezonie Dawid Kurminowski i Efthymis Koulouris wykorzystali po sześć okazji, których xG Hudl StatsBomb wyceniło na przynajmniej 0,3. W zakończonych rozgrywkach podobny lub lepszy wynik osiągnęło aż pięciu zawodników. Po siedem sztuk w dogodnych sytuacjach wpakowali Koulouris oraz Samuel Mraz. Sześć razy w podobnych sytuacjach trafiali Afonso Sousa, Mikael Ishak oraz Jesus Imaz.
Szczególnie wynik Sousy budzi uznanie, bo jego sezon był tak udany głównie dlatego, że nie mylił się w kluczowych momentach. Na siedem dogodnych szans wykorzystał sześć, przy czym żadna z nich nie przekroczyła 0,5 xG, więc nie były one aż tak oczywiste. Tym większy szacunek za skuteczność. Jego mapa strzałów wygląda bardzo zacnie jak na ofensywnego pomocnika.

Zdecydowanie udane wejście do ligi zanotował Assad Al-Hamlawi, który wiosną doszedł do pięciu dobrych okazji i wykorzystał cztery z nich. Gdy zimą pisałem o tym, że ściągani w połowie sezonu napastnicy rzadko osiągają konkretny dorobek bramkowy, padło, że ledwie dziewięć procent z nich kończy sezon z minimum pięcioma trafieniami. Palestyńczyk uzbierał ich siedem, więc należy do wyjątków. Jak wypadli pozostali? Piątki nie przekroczył nikt, więcej niż raz strzelali German Barkowskiej, Renat Dadaszow, Ilja Szkuryn i Filip Szymczak.
Drodzy i nieskuteczni. Dlaczego nie warto kupować napastników zimą? [ANALIZA]
Chwalić przy pomocy liczb można na różne sposoby. Na przykład sprawdzając, kto oddaje strzały z najlepszej pozycji, takie, które mają najwyższą wartość expected goals. Sezon wcześniej był to Stipe Jurić (0,23), za nim Fabian Piasecki i Łukasz Zwoliński (0,18). To pokazuje, że nie zawsze są to piłkarze, którzy strzelają najwięcej. Także dlatego, że jeśli oddasz mniej strzałów, siłą rzeczy masz szansę wskoczyć wyżej. Obecnie wygląda to tak:
- Kacper Sezonienko – 0,25 xG/strzał
- Adrian Dalmau – 0,17
- Imad Rondić – 0,17
- Assad Al-Hamlawi – 0,16
- Jonatan Braut Brunes – 0,16
Dzięki Hudl WyScout możemy też zmierzyć jakość strzałów poszczególnych zawodników, czyli to, kto miał najwyższe post-shot xG. To statystyka, która pozwala obliczyć, jak bardzo wzrosły szanse na gola już po oddaniu uderzenia. Tu klasyfikacja wygląda podobnie, jak ranking strzelców.
- Efthymis Koulouris – 0,65 PSxG
- Mikael Ishak – 0,58
- Adam Zrelak – 0,54
- Samuel Mraz – 0,52
- Sebastian Bergier – 0,5
A komu „zabrakło” największej liczby bramek względem goli przewidywanych? Dziewiątkom Legii Warszawa – Marcowi Gualowi oraz Ilji Szkurynowi.
Pudło sezonu 2024/2025 w Ekstraklasie? Adrian Dalmau z Korony Kielce
Na koniec raz jeszcze o minusach i wpadkach, czyli o największych pudłach sezonu. Na przestrzeni kilku miesięcy takie miano przypisywano Jonatanowi Brautowi Brunesowi czy Mbaye N’Diaye. Nikt jednak nie przebił pudła, które zaserwował Adrian Dalmau z Korony Kielce w meczu z Widzewem Łódź. I ciężko się dziwić, że liczby wskazują na to, że była to największa pomyłka, bo Dalmau mógł to rozwiązać na sto sposobów, tymczasem wybrał najgorszy.
Pudło napastnika Korony nie przebiło jednak pomyłki Kamila Zapolnika z wcześniejszych rozgrywek (0,95), choć łapie się do najgorszych strzałów od momentu zbierania danych w Ekstraklasie. Trzeba dodać, że zakończony sezon był względnie łaskawy pod względem zmarnowanych okazji. Tylko cztery z nich były wyceniane wyżej niż rzut karny, podczas gdy rok wcześniej takich szans było aż sześć. Ciekawe też, że w tym roku napastnicy odnotowali znacznie mniej spektakularnych wpadek niż w sezonie 2023/2024.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Luka Elsner dla Weszło: Cracovia nie jest krokiem w tył mojej kariery
- Szybkie odejście z Rakowa? Napastnik wystawiony na sprzedaż [NEWS]
- Widzew płaci więcej niż Lech, Legia i Raków! Przegląd ofert transferowych
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix