Reklama

Polakom w Ekstraklasie strzelać nie kazano

AbsurDB

Autor:AbsurDB

30 maja 2025, 13:05 • 5 min czytania 17 komentarzy

Żaden Polak nie potrafił przekroczyć magicznej granicy dziesięciu goli w tym sezonie Ekstraklasy. To pierwszy taki przypadek w historii. Z trzydziestu czołowych lig Europy żaden krajowy zawodnik nie strzelił kilkunastu bramek tylko na Cyprze, w Azerbejdżanie i Grecji, przy czym ta ostatnia nie może narzekać na brak klasowych napastników. My też, póki gra Lewandowski. Potem może być kiepsko, skoro najwięcej goli spośród Polaków strzela trzydziestosześcioletni obrońca, który zresztą spadł z ligi.

Polakom w Ekstraklasie strzelać nie kazano

 

Reklama

Żaden Polak nie przekroczył granicy dziesięciu bramek w Ekstraklasie 2024/25

Do 2002 roku królami strzelców Ekstraklasy byli wyłącznie Polacy. Pierwszym obcokrajowcem z tym trofeum był Serb Stanko Svitlica, ale nawet wtedy ponad dziesięć bramek strzeliło aż siedmiu Polaków, a najwięcej z nich Maciej Żurawski – aż dwadzieścia dwa gole. Potem znów przez dekadę klasyfikację strzelców wygrywali krajowi gracze dopóki w 2012 nie wygrał jej Łotysz Rudnevs. Wtedy tylko dwóch Polaków przekroczyło magiczną barierę dziesięciu goli – Frankowski i Piech.

Rok później było jeszcze gorzej, bo do tytuły wystarczyło Słowakowi Demjanowi zaledwie czternaście bramek, a z naszych rodaków dziesiątkę przekroczył tylko Bartosz Ślusarski z Lecha. Potem jeszcze Marcin Robak i Kamil Wilczek bronili honoru Biało-Czerwonych wygrywając klasyfikację. Od tego czasu królów strzelców mamy wyłącznie z zagranicy.

Jednak choć nie na jego czele, to gracze znad Wisły cały czas mieścili się w czołówce zestawienia strzelców. W 2016 liczbę dziesięciu trafień przekroczyło czterech (Stępiński, Paweł Brożek, Cetnarski i Kuświk), a potem było coraz gorzej:

2018: pięciu (Piątek, Robak, Świerczok, Frąszczak i Niezgoda)

2019: trzech (Robak, Starzyński, Buksa)

2020: dwóch (Niezgoda, Parzyszek)

2021: ponownie dwóch (Świerczok, Biliński)

W 2022 sytuacja się poprawiła, bo aż pięciu naszych rodaków strzeliło kilkanaście bramek. Byli to Angielski, Zwoliński, Sekulski, Szysz i Śpiączka. W ostatnich dwóch sezonach dokonywali tego już tylko parami z Grosicki: Łukowski (2023) i z Kurminowski (2024).

Można było spodziewać się, że kiedyś zdarzy się sezon z tylko jednym Polakiem, który zdoła przekroczyć granicę dziesięciu goli, ale żeby żaden z kilkunastu milionów polskich mężczyzn nie potrafił przez rok trafić tyle razy do siatki przeciwnika w najwyższej lidze – to chyba jest poważna kompromitacja?

 

Młodzi nie strzelają

Jeszcze na początku kwietnia pisałem o tym, że tylko cztery kraje czekają na rodzimego króla strzelców dłużej od nas – jest wśród nich Hiszpania, ale także… Andora, San Marino i Gibraltar. Bez przekroczenia nawet liczby dziesięciu bramek nie ma szans na zakończenie tej bessy.

Bardzo źle wyglądało też dwa miesiące temu to, że żaden Polak poniżej dwudziestego piątego roku życia nie strzelił wówczas w Ekstraklasie więcej niż pięciu goli. Pocieszające jest, że w końcówce sezonu przekroczył tę granicę dwudziestojednoletni Tomasz Pieńko z Zagłębia Lubin.

Gdy miesiąc temu sprawdzałem bramki zawodników poniżej 25 roku życia w europejskich ligach, okazało się, że w zbliżonych do nas krajach średniej 0,185 gola na mecz nie osiągnął żaden zawodnik wyłącznie w lidze szkockiej i polskiej. Teraz sytuacja się zmieniła i bramkostrzelnych młodych Szkotów jest już dwóch: Makenzie Kirk i Lyall Cameron – właśnie kupiony przez Rangers.

Dla porównania: w Rumunii było ich sześciu, a w Szwecji… dziesięciu. U nas honor nowego pokolenia ratuje wyłącznie Pieńko.

 

Równo dziesięć bramek w Ekstraklasie strzelił z Polaków tylko Piotr Wlazło. Do niego powinniśmy mieć chyba najmniej pretensji. To nie jego wina, że w całym kraju nie znalazł się skuteczniejszy strzelec niż trzydziestosześcioletni obrońca (!), który jeszcze niedawno przez trzy lata: między sierpniem 2018 a lipcem 2021 nie zagrał żadnego meczu w Ekstraklasie, a teraz spadł z niej ze Stalą Mielec.

Piotr Wlazło

Jest to o tyle dziwne, że przecież obecnie jest w lidze dużo meczów do rozegrania – aż trzydzieści cztery. Powoduje to, że pierwszy raz w historii najlepszy polski strzelec Ekstraklasy nie przekroczył nawet średniej jednego gola na trzy mecze.

Trudno marzyć o dawnych czasach, gdy dało się trafiać częściej niż raz na kolejkę, ale jeszcze w 2005 roku Tomasz Frankowski strzelił 25 goli w 26 meczach. Średnia pół bramki na spotkanie jeszcze niedawno nie była niczym szczególnym. Tymczasem spada ona ostatnio tak mocno, że trzeba będzie się zacząć zastanawiać kiedy żaden Polak nie strzeli gola w polskiej lidze.

 

W których krajach rodzimi napastnicy nie przekroczyli bariery dziesięciu bramek?

Gdy postanowiłem sprawdzić, w jakich europejskich krajach rodzimi strzelcy mieli w tym roku problemy z przekroczeniem granicy dziesięciu goli w lidze krajowej, raczej nie spodziewałam się wśród nich Portugalii.

Szwed Viktor Gyökeres nabił tam dla Sportingu niesamowite… trzydzieści dziewięć bramek. Od lat siedemdziesiątych więcej strzelił tam w jednym sezonie tylko legendarny Mario Jardel. Także najlepszymi strzelcami Benfiki i Porto byli obcokrajowcy: Grek Pawlidis i Hiszpan Aghehowa.

Tylko Ricardo Horta z Bragi trafił do bramki rywali jedenaście razy. Biorąc jednak pod uwagę, że tylko o jednego gola mniej ma osiemnastoletni Rodrigo Mora z Porto, nie powinno być w przyszłości problemów z bramkostrzelnymi Portugalczykami.

Poza tym spośród trzydziestu najmocniejszych lig w Europie żaden krajowy zawodnik nie przekroczył liczby dziesięciu bramek tylko w Grecji, Azerbejdżanie i na Cyprze, czyli w krajach, które raczej nie słynęły nigdy z wspierania rodzimych graczy.

W Atenach nie narzekają jednak na brak perspektywicznych napastników. Pawlidis strzelił hat-tricka Barcelonie i Porto oraz dwa gole na Wembley, a w Lidze Mistrzów częściej od niego trafiało tylko sześciu zawodników. Osiemnastoletni Kostulas radzi sobie coraz lepiej, a Karetsas został niedawno najmłodszym strzelcem w historii reprezentacji Grecji.

My na pierwszy rzut oka też nie powinniśmy narzekać, mając Lewandowskiego. Problem w tym, że najmłodszy z powołanych przez Probierza napastników to Świderski, który ma dwadzieścia osiem lat i nie strzela ostatnio z jakąś niesamowitą regularnością. Adam Buksa przynajmniej przekroczył granicę dziesięciu bramek, choć w mało imponującej lidze duńskiej. Piątek ładnie się odbudował, ale za miesiąc obchodził będzie trzydzieste urodziny.

Kosmiczne liczby Lewego przykrywają nieco bolesną prawdę o tym, że nie mamy szerokiej grupy młodszych napastników, którzy potrafiliby trafić kilkanaście razy w sezonie do bramki rywali. Choćby w Ekstraklasie.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZLO O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix.pl

17 komentarzy

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Duży powrót do Ekstraklasy! Jacek Bednarz znów będzie dyrektorem

redakcja
9
Duży powrót do Ekstraklasy! Jacek Bednarz znów będzie dyrektorem
Ekstraklasa

Piłkarz Jagiellonii zaprezentował muzyczny talent [WIDEO]

redakcja
3
Piłkarz Jagiellonii zaprezentował muzyczny talent [WIDEO]
Reklama
Reklama