Robert Lewandowski ogłosił, że nie przyjedzie na zgrupowanie reprezentacji Polski, bo organizm dał mu sygnał, że musi odetchnąć. I oczywiście absolutnie nie ma co dyskutować z organizmem Lewandowskiego, w końcu to jego organizm, ale to jednak kolejny sygnał, że kapitan drużyny narodowej jest coraz bliższy tego, by powiedzieć, że na kadrę nie przyjedzie już wcale.

Tak to chyba będzie wyglądało – Lewandowski najpierw zrezygnuje z reprezentacji, dopiero potem – po sezonie, dwóch – z grania w ogóle. Nie jest to nic dziwnego, żadna sensacja, działo się tak w przeszłości, żeby wspomnieć tylko Piszczka, Szczęsnego albo Fabiańskiego. Dla piłkarzy ze sporym bagażem kadra jest już w pewnym momencie zbyt uciążliwym tematem: mają swoje lata i zamiast regenerować się spokojnie w klubie, muszą latać tu i tam, by zagrać czasem mniej lub bardziej niepotrzebne mecze.
Dla młodych piłkarzy to zawsze radość, nieważne czy walczysz z Francją czy bawisz się z San Marino, reprezentowanie kraju jest czymś pięknym, ale tym starszym siłą rzeczy może brakować już tego ciśnienia. Swoje pokopali, swoje osiągnęli, też pewnie zdają sobie sprawę, że ten zespół wyżej nie podskoczy.
Tak, ćwierćfinał Euro sprzed prawie 10 lat może być jeszcze punktem odniesienia przez kolejne dekady.
No i widać, że Lewandowski też jest coraz bliższy tej decyzji, by powiedzieć: dość. Zapomnijmy o Mołdawii – Robert nie ogłasza swojej decyzji przed nieistotnym sparingiem, nawet przed meczem o punkty z jakąś Litwą czy Maltą. Nie, robi to przed wyjazdowym starciem z Finlandią, które może być kluczowe dla układu tej grupy.
Szanse na pierwsze miejsce mamy minimalne (albo żadne), właściwie wszystko, co nas interesuje, to druga lokata. No i jeśli z Finlandią przegramy, skomplikujemy sobie życie, a naprawdę nie jesteśmy w pozycji, by lekceważyć kogokolwiek. Dopiero co męczyliśmy się z Litwą i Maltą, nie tak dawno potrzebowaliśmy baraży, by awansować na Euro, bo grupa z Czechami i Albanią okazała się zbyt wymagająca.
Robert Lewandowski nie zagra z Finlandią. Koniec kariery reprezentacyjnej jest o krok
Zatem: wszystkie ręce na pokład, trzeba tych Finów koniecznie walnąć. Tyle że właśnie nie, nie wszystkie ręce na pokład, bo kapitan tego statku mówi, że nie ma siły. A gdyby nie on, nie byłoby nawet wygranej z Litwą, skoro kadra jest w takim momencie, że potrzebowała Lewandowskiego i rykoszetu, żeby ograć tak potężnego rywala.
I – powtórzmy – to wcale nie jest zarzut w kierunku Lewandowskiego, on najlepiej wie, na co ma siłę, a na co niekoniecznie. Chodzi o to, że nie ma co się oszukiwać – Lewandowski na pewno myśli o zakończeniu reprezentacyjnej kariery. Raczej byłoby mu jeszcze sympatycznie dojechać do mundialu, ale najwyraźniej nie aż tak bardzo, żeby się zebrać i przyjechać na zgrupowanie.
Będą mistrzostwa – wspaniale, nie będzie – trudno. Koniec reprezentacyjnej kariery nastąpi i tak w podobnym terminie.
To jest na tyle inteligentny człowiek, że rozumie, gdzie ta drużyna ma sufit. I on przy tym suficie był – historycznej szansy na Euro 2016 nie udało się wykorzystać, ale dalej nie dało się aż tak wiele więcej zrobić. Naprawdę – wiara, że w 2026 roku przebijemy wynik z 2022, jest iluzoryczna.
Chce więc Lewandowski odpocząć, bo jego koniec w kadrze jest i tak bliski. Nam pozostaje spojrzeć, jak ten zespół poradzi sobie bez niego.
I się przyzwyczaić.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Legia Warszawa zostawiła Goncalo Feio jak konkubina patologicznego faceta
- Bardziej wierzę Siemieńcowi i Masłowskiemu niż Haditaghiemu i Keslerowi
- Sukces rzetelnej pracy. Jak Lech Poznań został mistrzem Polski? [REPORTAŻ]
- Papszun nie przegrał mistrzostwa. On zrobił świetną robotę [KOMENTARZ]
Fot. Newspix