Efthymios Koulouris rozwalił w tym sezonie system i wiele wskazuje na to, że już wkrótce będzie cieszył się z korony króla strzelców. Całkiem dzielnie gonią go Benjamin Kallman (przy okazji lider klasyfikacji kanadyjskiej) i Mikael Ishak (niekwestionowany lider Lecha Poznań). Grecki snajper złamał już barierę dwudziestu bramek w jednym cyklu rozgrywek, a Fin i Szwed za chwilę mogą to zrobić. Sezon z trzema napastnikami, którzy mają na koncie przynajmniej dwadzieścia goli? To byłoby naprawdę coś. W XXI wieku tylko trzy razy doszło w Ekstraklasie do takiej sytuacji.
Klasyfikacja strzelców wygląda na ten moment następująco:
- Efthymios Koulouris (Pogoń) – 21 bramek
- Benjamin Kallman (Cracovia) – 17 bramek
- Mikael Ishak (Lech) – 17 bramek
Do końca sezonu pozostało jeszcze sześć kolejek, więc żeby złamać barierę dwudziestu goli, Kallman i Ishak musieliby strzelać gola w co drugim meczu. Czyli wystarczy, że utrzymają trend. Fin wprawdzie przespał początek rundy, ale w ostatnich meczach strzela aż miło i w przekroju całej wiosny ma na koncie sześć trafień w dziesięciu kolejkach (0,6 gola / mecz). Szwed wpisywał się na listę strzelców w każdym z trzech ostatnich spotkań, do tego dołożył dwa dublety, łącznie ma wiosną siedem bramek (0,7 gola / mecz).
Walka o króla strzelców Ekstraklasy – trzech napastników z 20 golami?
Żeby pokazać, o jak dużym wyniku mowa, przedstawimy kilka liczb z przeszłości. W zeszłym sezonie żaden z napastników – a przecież Erik Exposito spisywał się rewelacyjnie – nie dobił do bariery dwudziestu bramek. W jeszcze poprzednim – również. Hiszpan poprzestał na dziewiętnastu trafieniach, a jego rodak, Marc Gual, skończył sezon 22/23 z piętnastoma golami, po czym trafił do Legii.
Zdarzył nam się nawet sezon, kiedy król strzelców zgromadził zaledwie czternaście trafień. Mowa o Robercie Demjanie z Podbeskidzia (sezon 12/13). W XXI wieku dziewięć razy doszło do sytuacji, w którym granica dwudziestu bramek nie została przez nikogo złamana.
Tym razem została przekroczona już na początku kwietnia, Koulouris strzelił swoją dwudziestą bramkę w meczu z GKS-em Katowice, w którym zanotował hat-tricka, swoją drogą – trzeciego w tym sezonie.
20 goli trójki napastników w jednym sezonie – historia
W szesnastu z dwudziestu pięciu sezonów w XXI wieku ktoś strzelał przynajmniej dwadzieścia goli, z czego…
- dwanaście razy był to tylko jeden piłkarz
- raz było ich dwóch
- dwa razy było ich trzech
- raz było ich aż czterech
Ta ostatnia sytuacja to już naprawdę zamierzchłe czasy, czyli sezon 2002/03. Polscy napastnicy robili wtedy furorę na ligowych boiskach i dopiero po kilkukrotnym udowodnieniu swojej jakości na krajowym podwórku dostawali szansę w bardziej renomowanych rozgrywkach (gdzie nie zawsze się sprawdzali, jak na przykład Paweł Brożek).
Sezon 2002/03:
- Stanko Svitlica (Legia) – 24
- Maciej Żurawski (Wisła) – 22
- Marcin Kuźba (Wisła) – 22
- Andrzej Niedzielan (Górnik/Groclin) – 21
Nieco nowsze dzieje? Trzech zawodników ze złamaną barierą dwudziestu goli oglądaliśmy…
W sezonie 2013/14:
- Marcin Robak (Piast/Pogoń) – 22
- Marco Paixão (Śląsk) – 21
- Łukasz Teodorczyk (Lech) – 20
Oraz…
W sezonie 2017/18:
- Carlitos (Wisła Kraków) – 24
- Igor Angulo (Górnik) – 23
- Krzysztof Piątek (Cracovia) – 21
Sezon 17/18 był pod względem napastników naprawdę mocarny, bo do grona czołowych strzelców należy dodać jeszcze Marcina Robaka i Christiana Gytkjaera – obaj strzelili po dziewiętnaście bramek.
Dwóch strzelców przynajmniej dwudziestu bramek w jednych rozgrywkach to z kolei sezon 2004/05. Wtedy o koronę króla strzelców walczyli koledzy z klubu – Maciej Żurawski i Tomasz Frankowski z Wisły Kraków. Wygrał ten drugi (25 goli), ale nieznacznie, bo jego partner z ataku miał 24 trafienia. Trzeci w klasyfikacji Marek Saganowski z Legii… 14 goli.
Koulouris, Kallman, Ishak – różni napastnicy
A więc w obecnym sezonie napastnicy mogą wykręcić jeden z najlepszych wyników pod kątem skuteczności czołowej trójki. Każdy z nich to zupełnie inny rodzaj zawodnika. Koulouris do perfekcji (w ekstraklasowym wydaniu) opanował wykończenie akcji. Potrafi dwoma ruchami zrobić sobie miejsce, strzelić zza zasłony, przyjąć futbolówkę w sposób, który zgubi obronę. No i znaleźć się tam, gdzie trzeba dołożyć szuflę, co też ma swoją ogromną wartość.
Kallman imponuje siłą fizyczną. Zarówno wtedy, kiedy trzeba porozbijać się z obrońcami, jak i w momencie, gdy musi się z nimi pościgać, jak w spotkaniu ze Stalą Mielec. U Dawida Kroczka nie zawsze występuje na szpicy – często jest kimś pomiędzy lewym skrzydłowym a dziesiątką. Do świetnego dorobku bramkowego dokłada siedem asyst, co sprawia, że przewodzi aktualnie klasyfikacji kanadyjskiej.
A Ishak jest po prostu Ishakiem. Jeszcze ani razu nie zdarzyło się – nawet, gdy mierzył się z problemami zdrowotnymi – żeby zakończył sezon w Lechu bez minimum przyzwoitości w postaci dziesięciu bramek w lidze. W tym sezonie prawdopodobnie pobije swój osobisty rekord – osiemnaście trafień z 21/22 – co wielu uznałoby za swoisty paradoks, bo raczej mało kto uważa, że Szwed gra właśnie swój najlepszy sezon na polskich boiskach.
Na drodze Koulourisa stanie wieczorem najlepsza defensywa Ekstraklasy – Raków Częstochowa. Akurat tego klubu Grek jeszcze nigdy nie ustrzelił. W obecnej Ekstraklasie tylko cztery inne zespoły – Lech, Górnik, Motor i Radomiak – mogą to o sobie powiedzieć. Choć Pogoń w Ekstraklasie ściga się już jedynie o czwarte miejsce, a prawdziwy fokus ma na finale Pucharu Polski, to akurat starcie z Rakowem musi potraktować jak mecz o życie. Z prostego powodu – od kiedy częstochowianie ponownie pojawili się w najwyższej lidze, bezlitośnie rozgrywają rywala ze Szczecina. W jedenastu meczach ligowych Raków wygrał jak dotąd siedem razy, do tego dołożył trzy remisy i przegrał jedynie raz – w styczniu 2021 roku. A do tego wyeliminował Pogoń z Pucharu Polski w sezonie 22/23.
Pogoń dziś bilansu spektakularnie nie poprawi, ale może zagrać przynajmniej o honor.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Afera karnetowa w Pogoni. Kibice zarzucili kłamstwo prezesowi klubu
- Feio nie chciał go w Legii. Dziś błyszczy w Jagiellonii
- Legia ograła Chelsea. Jak to wpłynie na przyszłość Feio?
Fot. newspix.pl