W 28. kolejce paradoksalnie najwięcej wrażeń dostarczyły nam drużyny z dołu tabeli. Śląsk i Lechia, solidarne w swojej zgodzie, strzeliły rywalom łącznie siedem goli, tracąc przy tym cztery. To właśnie te ekipy zasługują w pierwszej kolejności na pochwały, bo pokazują, jak powinna wyglądać walka o utrzymanie w Ekstraklasie.
Patrząc na czołówkę, można powiedzieć, że względem poprzedniego zestawienia trochę się zmieniło. Tym razem próżno szukać wśród kozaków piłkarza Legii, ale za to do łask wrócił Raków. Z kolei Pogoń… no, Pogoń po laniu sprawionym GKS-owi Katowice postanowiła, że teraz da szansę na zabłyśnięcie zawodnikom Piasta, a i GKS długo po 0:4 nie rozpaczał.
Kogo z tej młócki wyróżniliśmy? Komu warto było poświęcić więcej niż kilka słów? Zapraszamy na kozaków i badziewiaków.
Kozacy – super Lechia, piękny Śląsk
Zacznijmy od Lechii i Bobcka. Rzadko zdarza się, żeby jakakolwiek drużyna Ekstraklasy potrafiła wrócić z 0:2 na 2:2, a co dopiero wygrać mecz. A że właśnie to widzieliśmy – panowie z Gdańska, czapki z głów. Wiadomo, że taki cud najłatwiej byłoby wytłumaczyć frajerstwem Stali, ale przecież gdyby podopieczni trenera Carvera spuścili głowy już po pierwszej połowie, nie mówilibyśmy o prawdopodobnie najważniejszej remontadzie gdańszczan w tym sezonie. Ona nic im jeszcze nie dała, do utrzymania wciąż daleka droga, okej, ale też nie udawajmy, że tego typu mecze nie mają znaczenia w walce na dole tabeli.
Do trzech punktów w największym stopniu dołożył się Tomas Bobcek, którego nieraz od lata krytykowaliśmy za nieporadność w polu karnym. Ale jak już coś wpada mu do sieci, są to naprawdę ważne gole. Na 7 z nich aż 6 miało bezpośrednie przełożenie na wynik: trafienie z Zagłębiem (1:1), bramka z Lechem (1:0), dublet z Zagłębiem (3:1), teraz dublet ze Stalą (3:2). Nie wiemy, czy Słowak zdąży poprawić swój wynik z sezonu w 1. lidze (9 goli), ale 7 trafień w 14 meczach w barwach beniaminka to już świadectwo całkiem solidnej firmy.
Po drugiej stronie zgody zaciął się Al-Hamlawi, ale za to zaczęli czarować inni. Dla Śląska w meczu z Cracovią strzelali Żukowski, Pozo i Ince – co gol, to piękniejszy. Przy docenieniu całej drugi linii wrocławian, to właśnie Pozo naszym zdaniem zasłużył z tego grona na miejsce w kozakach. Gol, asysta, mądre rozgrywanie w środku pola – po prostu widać po tym gościu, że kiedyś kopał piłkę na odrobinę lepszych boiskach niż polskie. I to nie tak, że odpalił dopiero teraz. Wcześniej też grał na wysokim poziomie, bo dość szybko przystosował się do ekstraklasowych realiów, ale właśnie z Cracovią postawił kropkę nad “i”. Widząc Śląsk w wersji zaproponowanej przez Simundzę, pewnie nie ostatnią.
Jak Simundza pracuje na cud. “Zapewniał piłkarzy, że grają o pierwszą ósemkę”
Nie pierwszy i nie ostatni raz w kozakach lądują też prawdziwi kozacy z dwóch stron walczących o mistrzostwo Polski. Tak jak w Lechu znowu kluczowi okazali się Walemark (gol i asysta drugiego stopnia) oraz Gholizadeh, tak w Rakowie nieodzowny po raz kolejny okazał się Ivi Lopez (gol i asysta). Więcej o znaczeniu dla zespołu i wzroście formy Hiszpana po kontuzji pisaliśmy TUTAJ.
Swoje w tej kolejce dołożył też Sebastian Bergier, najskuteczniejszy polski napastnik w Ekstraklasie. Przed sezonem pewnie nikt na taki scenariusz by nie stawiał, ale to naprawdę się dzieje – w ten weekend piłkarz GKS-u dorzucił dublet i to jaki! Najlepsi strzelcy w lidze, Koulouris, Kallman czy Ishak, nie powstydziliby się tak fajnego wykończenia obu akcji bramkowych. Wysoka forma Bergiera i ogółem katowiczan (nawet na tle słabej Puszczy) podpowiada, że beniaminek jest w stanie w tym sezonie jeszcze namieszać. A nawiązując do dyskusji z ostatniej Ligi Minus, ekipa trenera Góraka wciąż ma realne szanse na coś więcej niż 8-9 miejsce w tabeli. Może nawet uda się wbić na piąte, do którego traci pięć punktów? Dlaczego nie?
Badziewiacy – największymi Stal, Cracovia a może… Górnik?
Widzew dostał w papę z Koroną, dlatego w badziewiakach musiały znaleźć się najsłabsze ogniwa z Łodzi, czyli Tupta i Therkildsen. Puszcza – dno, wodorosty i dwa metry mułu, stąd obowiązkowa obecność chociaż jednego przedstawiciela w postaci Szymonowicza. Niepoważnie nawet w meczu wygranym przez Raków wyglądał Tudor, o Podolskim, Nono czy Al-Hamlawim, który zabrał kolegom w tej kolejce chyba najwięcej asyst, nie wspominając.
Dalej mamy dylemat. Wstawiliśmy do grona badziewiaków trzech piłkarzy Cracovii, bo na to absolutnie zasłużyli. Ale gdyby wybierać największych frajerów kolejki za dodatkowy kontekst, o to miano z Cracovią i Stalą Mielec mógłby rywalizować… Górnik Zabrze.
Trela: Czysta złośliwość. Polskie kluby wciąż mają problem, by rozstawać się z klasą
To już bardziej kwestia gustu, co należy ganić bardziej: oddanie wygranego meczu w dramatycznej walce o utrzymanie z bezpośrednim rywalem, czy może zwolnienie trenera Urbana, dobrego trenera, który nie zasłużył na taki los? Trzymając się tylko wydarzeń boiskowych, Stal w badziewiakach mogłaby wygrać nawet ze zdewastowaną i absurdalnie grającą Cracovią, ale wychodząc nieco poza schemat, włodarze Górnika po porażce z Zagłębiem też nie mogliby się zdziwić na tytuł badziewiaków kolejki.
Żeby jednak nie komplikować, zostańmy przy tym, że najwięcej wstydu przyniosły sobie Cracovia ze Stalą, stąd oprócz “pakietu” z Krakowa symboliczna obecność Jaunzemsa. Przed większą liczbą badziewiaków drużynę Ivana Djurdjevicia uratował fakt, że zagrali chociaż jedną świetną połowę. Przy czym ostrzegamy: z tak obsraną zbroją Ekstraklasy uratować się nie da.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Niemiecki działacz w loży Mioduskiego. Będzie pracował w Legii? [NEWS]
- Miały pomóc, zaszkodziły. Zimowe transfery Legii to tragedia
- Oni uwielbiają Polskę. Historia o tym, jak Japończycy sędziują w Ekstraklasie
- Trela: Więcej niż kaprys. Czy nowa fala bogatych właścicieli kupi polskim klubom know-how?
KAMIL WARZOCHA
Fot. Newspix