Wichura, śnieżyca, gwałtowny spadek odczuwalnej temperatury, “Merry Christmas Everyone” płynące ze stadionowych głośników. Nie, nie zebrało nam się na wspominki grudniowych meczów Ekstraklasy. W takich warunkach została rozegrana druga połowa dzisiejszego starcia Radomiaka Radom z Zagłębiem Lubin. Załamanie pogody zmusiło sędziego Tomasza Kwiatkowskiego do przerwania meczu, lecz całe to zamieszenie koniec końców nie przeszkodziło Miedziowym w odniesieniu pierwszego zwycięstwa za kadencji Leszka Ojrzyńskiego.
Goście zasłużyli na trzy punkty?
Cóż, jak nietrudno się domyślić, nie był to w ich wykonaniu pokaz futbolowych fajerwerków, ale z całą pewnością zaprezentowali się lepiej niż w meczach z Koroną czy Rakowem. Natomiast Radomiak tym razem rozczarował i to na całej linii.
Radomiak Radom – Zagłębie Lubin 0:1. Ważne zwycięstwo Miedziowych
Czy można być zaskoczonym, że to Zagłębie otworzyło wynik dzisiejszego spotkania? No niby można, biorąc pod uwagę kompromitującą postawę dolnośląskiej ekipy w Ekstraklasie nie przestrzeni ostatnich tygodni. Z drugiej jednak strony, dla Radomiaka odrabianie strat stało się już właściwie standardem, normalnością. Dość powiedzieć, że dzisiejszy mecz jest trzynastym (!) z rzędu, w którym ekipa z Radomia została zmuszona przez rywali do gonienia wyniku. Zresztą podopieczni Joao Henriquesa wręcz wyspecjalizowali się w odwracaniu losów spotkań – stąd aż cztery triumfy na ich w koncie w pięciu ostatnich ligowych występach.
No ale żeby tak nawet Zagłębiu dać się zaskoczyć i to w dodatku u siebie?
To już chyba lekka przesada.
Inna sprawa, że drużyna Ojrzyńskiego na swoje trafienie dość solidnie zapracowała. W pierwszej połowie mecz był generalnie beznadziejny – pełen niedokładności, fauli oraz chaotycznych podań do nikogo lub kopnięć na uwolnienie. Jednak widać było, że lubinianie znacznie lepiej się w tym boiskowym bałaganie czują i odnajdują. Jeśli zatem ktoś kreował sobie przed przerwą sytuacje strzeleckie, to właśnie oni. No i wreszcie dopisało im szczęście. W 30. minucie Damian Dąbrowski dośrodkował z rzutu rożnego do Igora Orlikowskiego, ten z kolei nieźle uderzył głową, a futbolówka odnalazła drogę do siatki mimo interwencji Macieja Kikolskiego. Powiedzmy jednak wprost, że bramkarz Radomiaka nie popisał się w tej sytuacji. Ten strzał naprawdę można było wybronić, sparować porządnie do boku.
Zagłębie prowadzi! Igor Orlikowski strzałem głową rozpoczyna sobotnie strzelanie w @_Ekstraklasa_
Mecz Zagłębia z Radomiakiem trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/QPNulzgb7k
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 5, 2025
Radomiakowi zabrakło konkretów
Po przerwie Radomiak oczywiście w swoim stylu zabrał się do odrabiania strat i to z takim impetem, że Janowi Grzesikowi udało się nawet wrzucić futbolówkę do bramki Zagłębia bezpośrednio z autu. Ofensywne zapędy gospodarzy zostały jednak wkrótce zatrzymane przez wspomniane na wstępie załamanie pogody. Trochę potrwało, nim pracownicy techniczni doprowadzili płytę do jako-takiego porządku. Trzeba było między innymi przemalować linie na różowo, przynieść z magazynu pomarańczowe piłki i odśnieżyć strategiczne strefy boiska. Prace tak się zresztą przeciągnęły, że znaczna część białego puchu zdążyła sama stopnieć.
Atak zimy w Radomiu, mecz Radomiaka z Zagłębiem przerwany
Zastanawialiśmy się, jak przerwa w grze wpłynie na postawę obu zespołów, zwłaszcza Zagłębia. Biorąc pod uwagę poprzednie występy Miedziowych pod wodzą Ojrzyńskiego, można było w ciemno zakładać, że przyjezdni spędzą końcową fazę meczu zabunkrowani we własnym polu karnym. No i faktycznie, Zagłębie cofnęło się dość głęboko, a Dominik Hładun momentami grał na czas w sposób wręcz ordynarny. Ale to wcale nie oznacza, że lubinianie po wznowieniu rywalizacji ograniczali się wyłącznie do bezmyślnego wykopywania piłki na oślep spod własnej bramki. Wręcz przeciwnie, udało im się nawet pod raz drugi trafić do siatki, jednak gol Aleksa Ławniczaka został anulowany po interwencji VAR-u. Świetne szanse bramkowe spartolili także Igor Orlikowski i Kajetan Szmyt.
Tymczasem z przewagi Radomiaka – pozornie miażdżącej – w sumie niewiele wynikało. Niby gospodarze dokręcali rywalom śrubę, niby mieli sporo stałych fragmentów, ale na palcach jednej ręki stolarza możemy policzyć sytuacje, gdy pod bramką Hładuna zrobiło się naprawdę groźnie. Nie pomógł nawet super-zmiennik w osobie Capity. Jeśli chodzi o graczy ofensywnych Radomiaka, to tylko Rafał Wolski stanął dziś na wysokości zadania. No ale i Herkules dupa, kiedy wrogów kupa – Wolski w pojedynkę nie mógł wiele zdziałać przeciwko dobrze zorganizowanym lubinianom, a partnerzy – na czele z Tapsobą – raczej mu dziś przeszkadzali niż pomagali.
***
Zatem Zagłębie przełamało wreszcie fatalną passę w lidze i dzięki dzisiejszemu zwycięstwu wydostało się ze strefy spadkowej. Wciąż mamy poważne wątpliwości, czy Leszek Ojrzyński zdoła utrzymać Miedziowych w Ekstraklasie, ale z dzisiejszego występu swoich podopiecznych ma prawo być w pełni zadowolony. 1:0 po stałym fragmencie… Trener Zagłębia z pewnością by się nie obraził, gdyby wszystkie mecze do końca sezonu rozstrzygnęły się wedle takiego właśnie scenariusza.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Gilewski nowym właścicielem Radomiaka! “Chciałem podjąć ryzyko” [WYWIAD]
- Al-Hamlawi. Piłkarz-parkourowiec z Palestyny, który otarł się o śmierć
- Czy Lamine Diaby-Fadiga w końcu się ogarnie?
Fot. Newspix.pl