Reklama

Bezjajeczność Lecha i beznadzieja Stali. Palestyna bije Izrael [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Radomski

01 kwietnia 2025, 14:18 • 7 min czytania 28 komentarzy

Za nami kolejka, która może mieć bardzo duży wpływ na losy mistrzostwa Polski. I która jeszcze bardziej uatrakcyjniła nam walkę o utrzymanie. Lech Poznań postanowił być typowym Lechem Poznań i przegrał w fatalnym stylu z ostatnim zespołem w tabeli, a Antoni Kozubal prezentował się tak, jakby ktoś koszulkę z jego nazwiskiem założył juniorowi z III ligi. Wśród badziewiaków mamy po trzech piłkarzy Lecha i Stali Mielec, która dała prawdziwy koncert kompromitowania się w Lublinie. Kozacy? Tutaj paradoks – wydaje nam się, że być najlepszy na ten moment napastnik ligi występuje w zespole zajmującym ostatnie miejsce. W naszym zestawieniu, ale spokojnie, tylko piłkarsko, Palestyna bije Izrael. 

Bezjajeczność Lecha i beznadzieja Stali. Palestyna bije Izrael [KOZACY I BADZIEWIACY]

To, co pokazał Lech we Wrocławiu, to kompromitacja. I totalna bezjajeczność – tak w „Lidze Minus” występ Lecha ze Śląskiem (porażka 1:3) ocenił Łukasz Gikiewicz. Wypowiedział się także na temat Stali Mielec, którą nazwał głównym kandydatem do spadku. Mało tego – Gikiewicz dodał też, że jeśli drużyna z Mielca jednak nie zleci z ligi, wpłaci 1000 zł na cel charytatywny.

Reklama

Piłkarze Lecha Poznań i Stali Mielec wśród badziewiaków

W 26. kolejce Lech i Stal totalnie zawiodły. Efekt? Zawodnicy tych klubów (równo, po trzech) stworzyli większość jedenastki badziewiaków. Antoni Kozubal i Alex Douglas to piłkarze, których w tym sezonie często chwaliliśmy. Ale ich występ we Wrocławiu był poniżej krytyki. Kozubal – kompletnie bezradny, zwłaszcza przy ostrym pressingu Śląska, nie potrafiący wyprowadzić piłki. Poza tym to on faulował na rzut karny Sylvestra Jaspera. Douglas – niepewny, a jego zachowanie przy golu na 0:1 nadaje się do kabaretu. Do badziewiaków z Lecha załapał się jeszcze Filip Jagiełło, który w przerwie w rozmowie z Canal Plus zapowiadał mężną walkę o trzy punkty (był wtedy remis 1:1), ale w drugiej połowie nie pokazał nic i dość szybko opuścił boisko.

Wiemy, że według różnych badań Ekstraklasa jest jedną z najbardziej wyrównanych lig na świecie: w sensie takim, że różnica siły czołowej drużyny i tej teoretycznie najsłabszej jest relatywnie niewielka, dlatego często zdarzają się niespodzianki i nie ma totalnych dominatorów. Ale bez jaj – tak grać, jak Lechowi we Wrocławiu, po prostu się nie godzi.

Mecz Lecha ze Śląskiem 

Leszek Ojrzyński i 0,76 celnego podania na minutę

Mało brakowało, a w antyjedenastce znalazłby się jeszcze Joel Pereira, ale Portugalczykowi postanowił „pomóc” Damian Michalski, który już w 48. minucie meczu wyleciał za dwie żółte kartki z boiska w Lubinie. Jego Zagłębie do tego momentu jeszcze dzielnie stawiało się Rakowowi, ale później grający w przewadze goście pokazali swoją wyższość i wbili dwa gole. Gdybyśmy do kozaków i badziewiaków wybierali również trenerów, na pewno kandydatem byłby Leszek Ojrzyński. Za jego poprzednika, Marcina Włodarskiego, Zagłębie nie miało wyników, ale próbowało ładnie dla oka, ofensywnie grać w piłkę. Ojrzyński na razie ma punkt w dwóch meczach, a przeciwko Rakowowi jego zespół przez 90 minut (a w zasadzie 97), wymienił, uwaga, 74 celne podania.

Aż policzyliśmy: przecież to jest 0,76 celnego podania na minutę. Kabaret.

Stal natomiast nie postawiła zbyt dużego oporu Motorowi w Lublinie. Prawdziwy „koncert” dał bramkarz Jakub Mądrzyk, który najpierw podał piłkę rywalowi we własnym polu karnym (tu akurat gol nie padł). Minęło kilkanaście minut i wbił sobie samobója. Marvin Senger to obrońca Stali, który przyzwyczaił nas już do tego, że o ile zdarza mu się podłączyć się do akcji albo ciekawie wyprowadzić piłkę, o tyle w tyłach to bomba zegarowa. Gość, który w każdej chwili może coś sknocić. W Lublinie potwierdził to drugie oblicze.

Assayag grał, jakby naczytał się bzdur

Czy jesteśmy w stanie wymienić jakiś atut izraelskiego napastnika, Ravve Assayaga? Gość w 20 spotkaniach tego sezonu strzelił jednego gola, Piastowi Gliwice. W Lublinie „błysnął” przy golu gospodarzy na 2:0. Zachował się tak, jakby przed meczem naczytał się, że krycie przeciwnika przy rzucie rożnym polega na tym, żeby stać obok niego, ale absolutnie mu nie przeszkadzać.

Specyficznym piłkarzem jest dla nas Georgij Żukow. Pamiętamy go jeszcze z Wisły Kraków, w której miewał dobre mecze. W Puszczy Niepołomice bardzo mógł podobać się w ćwierćfinale Pucharu Polski z Polonią Warszawa. Wszedł na boisko, ciągle pokazywał się do gry, był w nieustannym biegu, dynamizował akcje. Na Cracovii zaprezentował się jednak tak, że nie mieliśmy wyjścia i drugi raz został badziewiakiem.

Tak, jak w antyjedenastce znaleźli się piłkarze Lecha, którzy często byli przez nas chwaleni, tak tym razem – po porażce Jagiellonii 0:1 z Lechią w Gdańsku – jest w niej Afimico Pululu. Cóż, nawet najwięksi kozacy mają czasami beznadziejny dzień. O drugim badziewiaku z Białegostoku tego nie powiemy, bo Lamine Diaby-Fadiga dużo częściej zawodzi niż błyszczy, a jeżeli czymś się wyróżnia to piractwem drogowym. Francuz pasuje do kapitalnej drużyny Siemieńca mniej więcej tak, jak Rafał Mroczek pasowałby do filmu, w którym miałby zagrać główną rolę obok Eddiego Redmayne’a. Kto oglądał „Dzień Szakala”, ten wie, o co chodzi.

Gikiewicz chwali napastnika Śląska

Opis kozaków zaczniemy od paradoksu – wydaje nam się, że prawdopodobnie najlepszy w tej chwili napastnik Ekstraklasy występuje w najsłabszym zespole ligi. I jeszcze, trochę prowokacyjnie, napiszemy, że w naszym zestawieniu Palestyna niszczy Izrael (Assayag). To właśnie ten kraj reprezentuje Assad Al-Hamlawi, który w ostatnich czterech meczach strzelił pięć goli dla Śląska, a w ostatniej kolejce dwukrotnie użądlił Lecha Poznań.

Wspominany już tutaj Gikiewicz nazywa ten zimowy transfer świetnym ruchem dyrektora sportowego Rafała Grodzickiego. W „Lidze Minus” wspomniał też, że Al-Hamlawi kosztował około miliona złotych, a od razu po transferze przyszła do Śląska oferta z Maroka za ok. 800 tys. euro. Czyli, jeśli dobrze liczymy, można było zarobić ponad dwa miliony złotych. Ale nie skorzystano z tego. I jeszcze jedno – Palestyńczyk, to cytat z Gikiewicza: „zarabia mniej niż Musioliki i te inne wynalazki”. I mniej niż taki Jehor Macenko.

W dobrej formie są też dwaj inni napastnicy – Jonatan Braut Brunes z Rakowa (dla niego akurat zabrakło miejsca) i Benjamin Kallman z Cracovii. Fin, z którym za kilka miesięcy duże problemy mogą mieć (oby nie) Jan Bednarek, Jakub Kiwior i Kamil Piątkowski w eliminacjach mundialu, tym razem pokonał bramkarza Puszczy Niepołomice. To był bardzo ważny gol, bo na 2:1 i zdobyty tuż przed zejściem na przerwę. Oczywiście – po rzucie rożnym, co nie może dziwić, bo w tym elemencie specjalizują się zawodnicy Dawida Kroczka.

Hasić i jego świetna lewa noga

Piłkarzem, który od dłuższego czasu nam się podoba, jest Ajdin Hasić. Bośniak potrafi grać kombinacyjnie, ma też świetną lewą nogę. W weekend dwa razy asystował kolegom. Trzecim piłkarzem Cracovii wśród kozaków jest Otar Kakabadze. Gruzin najpierw w 30. minucie przeprowadził piękny rajd, który powinien zakończyć się jego asystą, a niedługo później idealnie przymierzył i doprowadził do wyrównania.

Doceniliśmy też dwóch piłkarzy Radomiaka. Capita Capemba, podobnie jak w meczu z Legią, również przeciwko Koronie w Kielcach (3:1) pokazał, że jest kimś więcej niż piekielnie szybkim jeźdźcem bez głowy. To on w drugiej połowie dwa razy trafił do siatki. A obrońca Marco Burch, który kompromitował się w pierwszym meczu w tym roku w Białymstoku (0:5, tyle było zresztą już do przerwy), w tyłach może nie jest jeszcze wyjątkowo stabilny, ale musi robić wrażenie, że w drugim kolejnym meczu zdobywa bramkę.

Odwaga i gol 18-latka

Motor to klub, który kojarzy nam się z odwagą. Przeciwko Stali zadebiutował na środku obrony 18-letni Bright Ede, ściągnięty zimą, i to on strzelił drugiego gola dla gospodarzy, a i w tyłach prezentował się naprawdę nieźle. Ok, to była Stal, najsłabszy na ten moment zespół ligi. Jeżeli gdzieś wystawiać młodzieńca, to na Assayaga, którego nawet 14-latek mógłby nakryć czapką. Ale mimo wszystko doceniamy.

Chwalimy też – uwaga, to nie zdarza się często – obrońcę Lechii. Zagrać na zero przeciwko Jagiellonii, która prawie zawsze strzela minimum jednego gola, to mimo wszystko duży wyczyn, a Kosowianin Bujar Pllana zaplusował jeszcze tym, że świetnie zgrał piłkę przy jedynej bramce spotkania. W ogóle Lechia kapitalnie rozegrała ten rzut rożny: krótkie podanie, wrzutka, zgranie i Bohdan Wjunnyk pod poprzeczkę. Wszystko przemyślane i idealnie wykonane. To była akcja rodem z najlepszych lig.

JAKUB RADOMSKI

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:   

 

28 komentarzy

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama