Jednym z obiektów dyskusji po marcowym zgrupowaniu było wykorzystanie Roberta Lewandowskiego w trakcie meczu z Maltą. Przed tym starciem nie mieliśmy jasności, co się wydarzy – czy Michał Probierz będzie trzymał kapitana tylko jako straszaka na ławce, czy może jednak wbrew doniesieniom medialnym rzuci go w bój od 1. minuty. Ostatecznie wyszło coś po środku, a Sławomir Peszko, dobry kolega Roberta, w tej sytuacji nawiązał do Adama Nawałki.
Peszko przyznał na łamach Kanału Sportowego, w odpowiedzi do tezy Mateusza Borka, że kiedyś coś raczej nie miałoby miejsca.
Borek rzekł: – Kiedyś Lewandowskiemu zależało na każdym występie, a teraz nie rozumiem, co się wydarzyło.
Na co Peszko później odpowiedział, nawiązując do relacji Lewandowskiego z Probierzem: – Myślę jednak, że u Nawałki by tak nie zrobił.
Lewandowski z Probierzem a dziwna nić porozumienia
Cała ta sprawa zaczęła się od wpuszczenia na boisko w 66. minucie, a skończyła na wypowiedzi pomeczowej kapitana kadry, który trochę zdyskredytował dotychczasową pracę selekcjonera. Widać, że panowie nie darzą się wielką sympatią. Można było się zastanawiać, że skoro Lewandowski miał odpocząć, po co wchodził na ostatnie 25-30 minut przy rozstrzygniętym wyniku? Nie chcemy szukać dziury w całym, ale może tak naprawdę obaj panowie nie potrafili się dogadać.
Tak czy siak, ani Peszko, ani Borek nie odkryli Ameryki z prostego względu: za kadencji Nawałki “Lewy” dopiero dobijał do 30. roku życia. Oczywistym więc jest, że wtedy nie potrzebował tyle odpoczynku, co teraz. Inna sprawa, że wtedy trener z piłkarzem mogli mieć fajniejszą relację niż obecnie.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:
- Jerzy Dudek wie, jak mieć charaktery w polskiej piłce. Trzeba grać na żwirze!
- Świderski wyjaśnił, o co chodziło z jego cieszynkami z Maltą
- Reprezentacja pomocnej dłoni. Ale dla Urbańskiego to nie
Fot. Newspix