Reklama

Liczby wskazują na Pogoń. „Presja w Legii jest wielowątkowa”

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

28 marca 2025, 08:13 • 6 min czytania 28 komentarzy

Środkowy napastnik jednych jest najskuteczniejszy w lidze, a snajper drugich – przez cztery godziny grania oddał tylko jeden celny strzał. Do tego postać Wahana Biczachczjana – w Szczecinie odkrycie pierwszych kolejek, a w Warszawie póki co transferowy niewypał. Pogoń po fatalnych występach na wyjazdach od pięciu meczów ligowych jest niepokonana na obcych boiskach. Ale czy zdobędzie twierdzę Łazienkowska? Na pewno ma ku temu argumenty. Trener Legii, Goncalo Feio, zdradził, jak podchodzi do problemów swoich bramkarzy oraz do presji, która przy Łazienkowskiej podobno obecnie jest gigantyczna.

Liczby wskazują na Pogoń. „Presja w Legii jest wielowątkowa”

Przed nami mecz Legii z Pogonią. Ważny, nawet bardzo, choć niewykluczone, że jeszcze ważniejsze spotkanie te zespoły rozegrają ze sobą 2 maja na Stadionie Narodowym. W lidze obu drużynom będzie ciężko dobić do miejsca na podium, choć Pogoń, gdyby zwyciężyła, miałaby tylko cztery punkty straty do Lecha Poznań (ale i jeden rozegrany mecz więcej). Dla Legii nawet zwycięstwo będzie oznaczać sporą stratę do top 3. Drużyna Feio ma trzy punkty mniej od Pogoni i musi też oglądać się za siebie, bo taki sam dorobek ma Górnik Zabrze, a niewiele mniejszy – Cracovia czy nawet Motor Lublin.

W półfinałach Pucharu Polski zespół ze Szczecina zagra 1 kwietnia z Puszczą w Niepołomicach, a Legia dzień później na Stadionie Śląskim z Ruchem Chorzów. Jeśli do finału przejdą faworyci, stawką kolejnego meczu Legia – Pogoń będzie nie tylko trofeum, ale prawdopodobnie również gra w europejskich pucharach. A ta marzy się zarówno jednym, przejętym ostatecznie przez dziwacznego (choć nasuwają się też inne słowa) Alexa Haditaghiego, jak i drugim, których siłę na nowy sezon ma budować dyrektor sportowy Michał Żewłakow.

Legia Warszawa traci dużo więcej goli niż Pogoń

Też tak macie, że to właśnie Pogoń kojarzy wam się bardziej z zespołem tracącym gole? No to jesteście w błędzie. Po 25 kolejkach zespół ze Szczecina stracił 28 bramek, a Legia aż 35, tyle samo co… Puszcza Niepołomice, w której w obronie grają (ostatni mecz, wyjściowy skład) Siplak, Yakuba, Szymonowicz i Craciun. Nie mamy nic do tych gości, ale… no, sami wiecie, o co chodzi, prawda?

Dwa ostatnie ligowe spotkania Legii to ledwie punkt i aż sześć straconych goli. W przypadku Pogoni – co prawda trzy stracone bramki, ale cztery punkty. Legia dała sobie wbić trzy gole w Częstochowie i dopiero wtedy rozpoczęła, nomen omen, Pogoń, a zespół Roberta Kolendowicza mimo przegrywania 0:2 z Cracovią potrafił się odbudować i wbić przeciwnikowi pięć bramek, nie tracąc w tym czasie żadnej.

Reklama

Spójrzmy na piłkarzy, którzy mogą okazać się kluczowi. Etfhymios Koulouris to najskuteczniejszy zawodnik Ekstraklasy. W 23 spotkaniach ligowych władował 17 goli, a w pięciu ostatnich – sześć, dokładając do tego asystę. W Legii skuteczność w ostatnim czasie odzyskał Marc Gual (cztery gole w pięciu ostatnich meczach, po jednej bramce w każdym z trzech ostatnich ligowych spotkań), ale skuteczność sprowadzonego ze Stali Mielec Ilji Szkurina „poraża”. Może zacytujmy fragment z ostatnich „Kozaków i badziewiaków”: „Zaglądamy na SofaScore i widzimy, że Białorusin, który po transferze na Łazienkowską rozegrał w czterech spotkaniach 241 minut, oddał w tym czasie… jeden celny strzał. Rany, chłopie, przecież to ponad cztery godziny czystego grania. W Częstochowie równie dobrze na boisku mogło go nie być”.

Dwa oblicza Biczachczjana

Osobą, wokół której na pewno będzie ogniskowało się zainteresowanie, jest Wahan Biczachczjan. Ormianin trafił zimą do Legii i, szczerze? Trochę nas dziwił ten ruch, nie widzieliśmy w nim potencjalnego kozaka, raczej w najlepszym razie solidnie uzupełnienie składu, ale sami nie sądziliśmy, że będzie miał aż tak zły początek.

Od lewej: Paweł Wszołek, Wahan Biczachczjan i Kacper Tobiasz 

Bilans Biczachczjana po transferze do Legii – 7 meczów (Ekstraklasa i Liga Konferencji) / 359 minut / żadnej bramki i żadnej asysty.

Często był jednym z najsłabszych zawodników Legii. Ostatnie dwa mecze ligowe spędził na ławce rezerwowych.

Reklama

A teraz ten sam Biczachczjan i jego pierwsze trzy spotkania po przenosinach do Pogoni Szczecin na początku 2022 roku – 3 mecze / ledwie 46 minut / 2 gole i asysta.

Jest różnica, prawda? Ktoś powie, że może po prostu liga nauczyła się Biczachczjana, który na początku był kimś nowym i ożywczym. A może jednak coś nie gra z wkomponowaniem go w Legię?

Inne ciekawe dane, bardziej historyczne, przytacza serwis legionisci.com. Okazuje się, że w ostatnich pięciu ligowych spotkaniach przy Łazienkowskiej Pogoń przegrała jedynie raz. Mało tego – Legia wygrała tylko trzy z 15 ostatnich meczów przeciwko Pogoni. A jeżeli chcielibyśmy wrócić do ostatniego bramkarza klubu z Warszawy, który zaliczył czyste konto w meczu z tym przeciwnikiem, trzeba się cofnąć aż do kwietnia 2018 roku i … Arkadiusza Malarza, dziś trenera bramkarzy przy Łazienkowskiej.

Tobiasz czy Kovacević?

– Przed nami bardzo ważne spotkanie. To będzie mecz, w którym oba zespoły będą dążyć do dominacji, ale też utrzymania swojego stylu. Czeka nas dużo pojedynków – zapowiedział Feio, który na konferencji prasowej chwalił przeciwnika. Mówił, że Pogoń to zespół, który ma swoją tożsamość.

Dużo mówi się też o tym, kto stanie między słupkami Legii. Przypomnijmy – po fatalnych błędach Gabriela Kobylaka działacze z Warszawy, a w zasadzie sam Feio, sprowadzili ze Sportingu Vladana Kovacevicia, ale Bośniak okazał się być cieniem zawodnika, którego znaliśmy z Rakowa. Sam swoimi pomyłkami dawał przeciwnikom punkty i trzeba było zareagować. W bramce pojawił się Kacper Tobiasz, ale o ile w spotkaniu przeciwko Molde (2:0), które dało Legii awans do ćwierćfinału Ligi Konferencji, wypadł dobrze, o tyle w meczu w Częstochowie z Rakowem (2:3) przy jednej z bramek popełnił bardzo poważny błąd.

Teraz, podczas przerwy reprezentacyjnej, Tobiasz był na zgrupowaniu kadry U-21, przygotowującej się do mistrzostw Europy. Wystąpił w pierwszej połowie meczu towarzyskiego z Danią (3:3) i nie wyciągał piłki z siatki, bo Polacy do przerwy prowadzili 1:0. Zebrał dobre recenzje, ale wrócił do klubu dopiero w środę. Feio nie zdradził, na kogo dziś wieczorem postawi. – Jeden i drugi popełnił błędy. Pamiętajmy, że na niektórych pozycjach one są bardziej kosztowne. Ale dzięki pracy oraz zaufaniu poprawimy tę sytuację. Z Pogonią wystąpi tylko jeden, ale obaj wiedzą, że wiara w nich jest – powiedział Portugalczyk.

„Presja w Legii jest wielowątkowa”

Padło też pytanie o wywiad Darii Kabały-Malarz, w którym dziennikarka Canal+ stwierdziła, że tak wielkiej presji w Legii, jaka jest teraz, nie było chyba nigdy. – Jestem osobą dość mocno odporną na presję. Czuje się swobodnie w tym, co robię i mam dużą wiarę w to, co robimy. Ta presja istnieje, ale ja umiem z nią żyć. Ja jej wręcz chcę, bo ona jest też wyznacznikiem bycia w wyjątkowym miejscu, gdzie walczy się o wyjątkowe cele. Gdybym miał wybór i mógł przez całą swoją karierę mieć presję, że mam coś wygrać, to wybrałbym to. Ale nie ja jestem tu najważniejszy. Legia od trzech lat nie wygrała ligi i oczywiście to zwiększa niecierpliwość osób, dla których ten klub jest bliski. Tutaj nie możesz grać w taki sposób, w jaki grasz w innych drużynach. Ta presja jest wielowątkowa i bierze się z reprezentowania największego klubu w kraju. Każdy, kto dostępuje tego zaszczytu, musi umieć z tym żyć, bo niewiele więcej da się z tym zrobić – stwierdził patetycznie Feio.

A Kolendowicz? – To będzie prestiżowy i wymagający mecz. W Ekstraklasie możemy przeciwstawić się każdemu i będziemy chcieli wykorzystać nasze mocne strony do zwycięstwa – powiedział szkoleniowiec Pogoni.

Ciekawe jest to, że jego zespół w tym sezonie pierwsze wyjazdowe spotkanie odniósł dopiero za ósmym razem, pokonując 3:0 Lechię w Gdańsku. Ale od tego momentu Pogoń na obcych boiskach jest niepokonana – wygrała trzy spotkania i dwa zremisowała.

Wszyscy w Szczecinie pragną, by przy Łazienkowskiej utrzymała tę passę. Choć łatwo nie będzie. Feio: – Mamy u siebie w lidze średnią 2,17 punktu na mecz. Chcemy ją powiększyć.

JAKUB RADOMSKI 

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:

 

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Polecane

Praca z Małyszem, ratowanie karier i pasja do Premier League. Oto nowy trener kadry skoczków

Jakub Radomski
2
Praca z Małyszem, ratowanie karier i pasja do Premier League. Oto nowy trener kadry skoczków