Reklama

Magda Linette opuszcza Florydę. Polka przegrała z Jasmine Paolini

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

26 marca 2025, 00:44 • 4 min czytania 9 komentarzy

Magda Linette zaliczyła w Miami turniej dużo lepszy, niż wszyscy się spodziewaliśmy. W IV rundzie pokonała w końcu Coco Gauff, czyli trzecią rakietę świata. Ale w starciu z notowaną o cztery miejsca niżej Jasmine Paolini była już tenisistką o wiele gorszą. I ostatecznie pożegnała się z imprezą na Florydzie.

Magda Linette opuszcza Florydę. Polka przegrała z Jasmine Paolini

Magda Linette odpadła z turnieju WTA 1000 w Miami

Drugi taki turniej

Linette zaliczyła w Miami znakomite zawody. Już w pierwszej rundzie czekało na nią przecież spore wyzwanie w postaci Anastasiji Pawluczenkowej, a wygrała z Rosjanką 7:6, 6:2. W kolejnej rundzie też trudna przeprawa – druga Rosjanka, Jekatierina Aleksandrowa. I drugie zwycięstwo w dokładnie tym samym stosunku i setów, i gemów. Potem uległa Polce też młoda i zdolna Linda Fruhvirtova – ona przegrała 6:7, 4:6.

A wreszcie gorsza okazała się też Coco Gauff. I to był mecz-popis Magdy. Możliwe, że Polka nigdy nie zagrała w swojej karierze lepszego spotkania pod kątem i skali trudności, i tego jak doskonale utrzymywała nerwy na wodzy do samego końca. W przeszłości to często było jej problemem. W starciu z Coco – zdecydowanie nie. Tam to Amerykanka popełniała błędy i nie radziła sobie z tym, co proponowała jej tenisistka z Polski.

Reklama

Tym samym Linette po raz drugi w karierze – pierwszy miał miejsce w zeszłym roku w Wuhan – awansowała do ćwierćfinału turnieju rangi WTA 1000. W nim miała zmierzyć się z Jasmine Paolini.

Dominacja Paolini

Włoszka miała w tym sezonie swoje problemy, nie grała do tej pory na najwyższym poziomie. W żadnym turnieju przed Miami nie wygrała więcej niż dwóch spotkań z rzędu. Na Florydzie się przełamała i triumfowała w trzech. W tym w świetnym starciu z Naomi Osaką, wciąż szukającą swojej najlepszej dyspozycji, ale mającą przebłyski dawnej formy. Widać było, że Floryda jej służy, ale służyła też – jak już napisaliśmy – Magdzie. A w dodatku Polka potrafiła w przeszłości Paolini pokonać. I to dwukrotnie. Zrobiła to w Birmingham w 2023 roku i w Pekinie w zeszłym sezonie. Oberwała za to na igrzyskach w Paryżu.

Niemniej, bilans wynosił 2:1 dla niej. Po dzisiejszym meczu, niestety, jest remis.

I tak naprawdę z przebiegu gry nie da się pisać o wyrównanym starciu. Paolini dziś kontrolowała każdy aspekt gry. Dobrze serwowała, świetnie spisywała się na returnie – co ułatwiała jej kiepska dyspozycja serwisowa Polki – i szła po swoje od pierwszych piłek, do samego końca. Owszem, zdarzało się, że przeżywała gemy trudniejsze, że musiała wybronić się i dać opór ofensywie Linette. Ale właściwie zawsze robiła to skutecznie. Przełamać dała się bowiem w tym meczu raz – w jego drugim gemie. A sama wygrała gemy serwisowe Polki aż czterokrotnie.

Reklama

No cóż, jak wspomnieliśmy – nie było wątpliwości co do tego, kto w tym spotkaniu był lepszy.

Magdy skończyły, została Iga

Magda może jednak wyjechać z Miami z podniesioną głową. Dobry wynik na Florydzie pozwoli jej podskoczyć na 31. miejsce w rankingu WTA, o jedną pozycję za… Magdaleną Fręch (która odpadła w Miami w drugiej rundzie). To ważne, bo najlepsze 32 zawodniczki otrzymują rozstawienie w turniejach Wielkiego Szlema, a już tylko dwa miesiące dzielą nas od rywalizacji na kortach Rolanda Garrosa. Jeśli obie Polki utrzymają swoje lokaty, to teoretycznie do trzeciej rundy powinny trafiać na rywalki łatwiejsze. I na to liczymy.

A w Miami pozostało nam kibicować Idze Świątek, która w środę wieczorem polskiego czasu zmierzy się tam z 19-letnią Alexandrą Ealą, niespodziewaną ćwierćfinalistką, notowaną w drugiej setce rankingu WTA. W 2023 roku Świątek – na zaproszenie Rafy Nadala – wzięła udział w ceremonii wręczania dyplomów dla absolwentów akademii Hiszpana na Mallorce. Jeden z dyplomów otrzymała tam wówczas między innymi Eala.

Teraz obie zmierzą się na wielkiej scenie.

Magda Linette – Jasmine Paolini 3:6, 2:6

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane