Wydawało się, że Lech Poznań ma wszystko, by pokonać w Białymstoku Jagiellonię. Zwyciężył w trzech poprzednich spotkaniach w lidze, nie gra w pucharach i rozegrał od swojego przeciwnika aż 18 spotkań mniej w tym sezonie. Mało tego – poznaniacy objęli prowadzenie po bramce Aliego Gholizadeha. To było jednak za mało, bo Jagiellonia, mimo kolejnych kontuzji w zespole, rozpoczęła pogoń i ostatecznie wygrała 2:1. Nie może więc dziwić, że trener Lecha, Niels Frederiksen, po meczu był zły. – Nie powinniśmy przegrać tego spotkania – powiedział.
Duńczyk na konferencji mówił też o braku atutów, które w tym sezonie zazwyczaj cechują jego zespół. – Mieliśmy wiele możliwości, żeby osiągnąć inny wynik. Po Jagiellonii było widać, że rozgrywa wiele spotkań. Nie wykorzystaliśmy jednak tego. Zabrakło nam jakości przy piłce oraz intensywności – tłumaczył, by po chwili dodać, że w zasadzie każdy z jego piłkarzy powinien zaprezentować się na wyższym poziomie.
Frederiksen dodał jednak, że choć ta porażka boli, walka o mistrzostwo Polski jest jak najbardziej otwarta. Lech zajmuje teraz trzecie miejsce w tabeli, ale do Rakowa traci tylko dwa punkty, a do Jagiellonii punkt. – Ten mecz o niczym nie przesądził. Wiele może się jeszcze zmienić. Ale na pewno musimy pokazać dużo więcej niż dzisiaj, jeżeli chcemy się liczyć w walce o tytuł – stwierdził.
W następnej kolejce, już po przerwie na mecze reprezentacji, Lech zmierzy się we Wrocławiu ze Śląskiem, który po pokonaniu Stali w Mielcu odzyskał nadzieję na utrzymanie w lidze.
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:
- To był szpital polowy Jagiellonii i Lecha
- Zmiany w kadrze. Probierz powołał dwóch zawodników
- Atletico jest stworzone do cierpienia