Wybitny występ Allisona Beckera w Paryżu i w Liverpoolu w najważniejszym momencie został przyćmiony przez Gianluigiego Donnarummę! Włoski kolos, specjalista od rzutów karnych, wybronił dwie jedenastki i dał tym samym PSG awans do ćwierćfinału. Szkoda, że jedna z drużyn musiała odpaść na tym etapie rozgrywek, bo obie dały nam tyle emocji, że chętnie oglądalibyśmy je dalej w pakiecie.
26-letni Donnarumma obronił w karierze… 15 rzutów karnych (licząc podstawowy czas gry). To najlepiej pokazuje, jak wybitnym specjalistą od strzałów z jedenastego metra jest Włoch. Dziś po dogrywce odbił strzały Darwina Nuneza i Curtisa Jonesa z taką łatwością, że aż bolały zęby. A że jego koledzy spisywali się w tej serii perfekcyjnie, to PSG gra dalej!
Włoch nie może jednak spić całej śmietanki w związku z awansem do ćwierćfinału. Jak dla nas bohaterami tego dwumeczu w barwach PSG byli przede wszystkim trzej Portugalczycy: Nuno Mendes, Joano Neves i Vitinha.
PSG? Błysnął nie tylko Donnarumma!
Lewy obrońca w pierwszym spotkaniu zagrał chyba zawody życia. Wygrał aż 11 pojedynków, wykonał osiem odbiorów i w tych dwóch aspektach był bezkonkurencyjny. Zupełnie wyłączył Mo Salaha z gry, a dziś też nie dawał mu żyć. Egipcjanin przez 210 minut grania urwał mu się właściwie tylko raz – na początku wtorkowego wieczoru. Nie zdołał jednak spuentować solowej akcji golem, a potem, znowu, nie było go na boisku. OK, jeszcze w drugiej połowie dogrywki Mendes smyrnął go dłonią po twarzy w szesnastce i to jest zapewne sytuacja, którą wielu będzie analizować. Sędzia Istvan Kovacs nie podyktował jednak karnego, więc Portugalczyk mógł odetchnąć z ulgą.
Kiedy PSG wygrywało w styczniu 4:2 z Manchesterem City, Pep Guardiola powiedział, że paryżanie zawdzięczają ten sukces zdominowaniu środka pola. Dziś też w tym aspekcie byli wspaniali. Oczywiście – doceniamy waleczność Alexisa MacAllistera, wybieganie Dominika Szoboszlaia czy technikę Ryana Gravenbercha, to kapitalni zawodnicy, natomiast Vitinhi i Nevesowi (zupełnie nie dziwi nas zainteresowanie tym graczem Realu Madryt) trzeba po prostu złożyć głęboki pokłon. Piranią Leo Beenhakkera był Michał Pazdan, piranią Luisa Enrique są ci drobni Portugalczycy. Genialni w odbiorze, wszędobylscy, błyskawicznie wyprowadzający piłkę z własnej połowy – ci goście naprawdę mogli się podobać. No i ta zawziętość – mierzący 172 cm Vitinha rozbawił nas przy jednym z rzutów rożnych, kiedy tak ostro przepychał się w walce o pozycję z Ibrahimą Konate, wyższym o głowę! (194 cm), że aż sędzia musiał chłopa uspokajać.
To właśnie środkowy obrońca Liverpoolu zawalił dziś swojej drużynie gola. Jego wślizg w polu karnym, zamiast zażegnać niebezpieczeństwo, stał się de facto… asystą do Ousmane’a Dembele. Pytanie, czy wcześniej w tej akcji nie był na spalonym Bradley Barcola będzie zapewne zadawane przez piłkarskich ekspertów na całym świecie:
Mnóstwo zmarnowanych okazji
Zanim doszło do tej sytuacji, The Reds mogli strzelić ze dwa gole. Ale podobnie jak PSG, byli nieskuteczni na własnym boisku. Dwukrotnie pomylił się Salah, jego koledzy wyprowadzali równie niecelne ciosy. Gospodarze przeważali, ale nie tak bardzo jak podopieczni Luisa Enrique na Parc des Princes. Tam Liverpool nie istniał w ofensywie do czasu gola, tu Francuzi co jakiś czas pokazywali pazurki – patrz sytuacja sam na sam Barcoli z pierwszej połowy, wspaniale obroniona przez Alissona. Czy dwa bardzo groźnie strzały w dogrywce Desire’a Doue, oba chybione naprawdę minimalnie.
Generalnie – w tym dwumeczu bardziej podobali nam się paryżanie, gdybyśmy mieli to określić procentowo, to tak w stosunku 53:47. Oczywiście wielu kibicom będzie żal, że wyrzucili za burtę jeden z najbardziej legendarnych klubów świata, ale hej, tak grające PSG naprawdę da się lubić!
Wiadomo, że zawsze znajdą się ludzie, którym nie odpowiada to, kto zarządza tym klubem, natomiast patrząc tylko z piłkarskiej perspektywy – to naprawdę fajna, poukładana drużyna. Luis Enrique stworzył ekipę gości, która dzięki umiejętnościom zachwyca cały świat. Poza wspomnianymi wyżej Portugalczykami i Donnarummą dziś imponowali nam chociażby stoper Willian Pacho, który był zawsze tam, gdzie powinien, czy też niesamowicie dynamiczny na skrzydle Doue.
Swoją drogą, byłoby ironią losu gdyby paryżanie wygrali Ligę Mistrzów w roku, w którym nie mają w swoim składzie nikogo z zestawu: Leo Messi, Kylian Mbappe, Neymar czy Zlatan Ibrahimović, a ich najlepszym snajperem jest wyśmiewany do niedawna przez wielu Dembele…
Liverpool – PSG 0:1 (0:1), 1:3 w karnych
- 0:1 – Dembele 12′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Na najlepszego Brazylijczyka na świecie nie ma mocnych
- Afimico Pululu powołany do kadry. Powalczy o wyjazd na mundial
- Manchester United opuści Old Trafford! Nowa arena pomieści 100 tysięcy widzów
- Litewski selekcjoner ocenił reprezentację Polski. “Nie jesteście w dobrym momencie”
- Nie tylko Rosa. Poniedziałek atrakcyjny jak nigdy! [KOZACY I BADZIEWIACY]
- Pożegnanie z Bukową
- Czesław Michniewicz przyjmie ofertę Zagłębia Lubin? Powrót blisko! [NEWS]
- Djoković bliski końca kariery? „W jego przypadku wszystko jest możliwe”
fot. NewsPix.pl