Takiego rozstrzygnięcia w tej kolejce Bundesligi nikt się nie spodziewał. Pewnie prowadzący w tabeli Bayern Monachium prowadził już 2:0 u siebie z beznadziejnym w tym sezonie Bochum, a jednak przegrał 2:3. Jak wyliczono: sytuacja, w której Bayern prowadzi różnicą dwóch goli na własnym stadionie w lidze, a mimo to nie sięga nawet po punkt, wydarzyła się pierwszy raz od 1982 roku.

Faworyt był jeden. I to murowany. W końcu Bayern zdecydowanie prowadził w tabeli, a kilka dni temu po świetnej grze ograł Bayer Leverkusen 3:0 w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Po 30 minutach wydawało się, że monachijski walec przejedzie się po Bochum – nie dość, że było 2:0, to jeszcze gospodarze mieli rzut karny, ale nie wykorzystał go Serge Gnabry. Obraz gry uległ zmianie po czerwonej kartce dla pomocnika gospodarzy, Joao Palhinhi.
Bochum ukąsiło raz. Potem drugi. I jeszcze trzeci. Bayern nie był w stanie odpowiedzieć.
😱 𝐒𝐄𝐍𝐒𝐀𝐂𝐉𝐀 𝐖𝐈𝐒𝐈 𝐖 𝐏𝐎𝐖𝐈𝐄𝐓𝐑𝐙𝐔! 😱
VfL Bochum prowadzi z Bayernem Monachium w wyjazdowym starciu! 😳 Matúš Bero wpisuje się na listę strzelców! ⚽️💥 #BundesTAK🇩🇪 pic.twitter.com/OmFYDYyttX
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) March 8, 2025
To o tyle zaskakująca porażka, że goście wygrali dzisiaj dopiero piąte spotkanie w sezonie, a miejsce barażowe zajmują głównie dlatego, że jeszcze gorzej prezentują się Holstein Kiel oraz Heidenheim.
Potknięcia Bayernu nie wykorzystał Bayer, który, też niespodziewanie, przegrał u siebie 0:2 z Werderem Brema i do monachijczyków ma ciągle osiem punktów straty.
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:
- Nilo Effori – golas i farmazon [PATOLIGA]
- Feio postanowił kreować swoją rzeczywistość
- Płakał i rzucał czymś w szatni. Dziś jest nadzieją Jagiellonii