Dziś Barcelona po raz drugi mierzy się z Benfiką Lizbona w tej edycji Ligi Mistrzów. Życzymy sobie i wam podobnego meczu, ze zwrotami akcji i jazdą bez trzymanki aż do ostatniej minuty, ale też z bramkami Roberta Lewandowskiego. Jedno i drugie jest bardzo prawdopodobne, bo wydaje się, że swojego stylu gry nie zmienia ani Benfika, ani tym bardziej Barcelona. A to oznacza, że Polak powinien poprawić statystyki w fazie pucharowej.
Kiedyś mówiło się, że “Lewy” ma problem ze skutecznością w najważniejszych starciach na wiosnę. Do pewnego momentu, jeszcze w barwach Bayernu, rzeczywiście tak było, ale po trzydziestce Robert naprawdę się wyrobił. 32 gole w 48 spotkaniach fazy pucharowej to wynik lepszy od niejednego napastnika klasy światowej. Ba, niektórych część z was mogłaby umieścić w historycznym rankingu nawet wyżej od Polaka. Mowa choćby o Luisie Suarezie czy Zlatanie Ibrahimoviciu, a nie można zapominać o innych legendach, które Lewandowski tak samo dawno wyprzedził.
Szewczenko, Raul, Inzaghi, a z innych pozycji Muller czy Robben. Oczywiście tych nazwisk jest jeszcze więcej, ale wszystkie, no, prawie wszystkie, są już za plecami najlepszego strzelca Barcelony. Prawie, bo w grze (tylko na papierze) zostało trzech gości:
- Cristiano Ronaldo (67 goli w fazie pucharowej LM)
- Lionel Messi (49)
- Karim Benzema (34)
Wszyscy grają jeszcze w piłkę, ale jak dobrze wiecie, w Arabii Saudyjskiej lub Stanach Zjednoczonych. Szanse, że przed końcem kariery poprawią dorobek po transferze do klubu grającego w Lidze Mistrzów, są bliskie zeru. Tak jak szanse, że Lewandowski doścignie Messiego i Ronaldo – nie, to już właściwie niemożliwe, jeśli chodzi o gole strzelone w fazie pucharowej.
Ale pokonanie Benzemy i wbicie się na podium także w tej klasyfikacji powinno być obowiązkiem. W tym najważniejszym rankingu z bramkami w Lidze Mistrzów “Lewy” wyprzedził Francuza ponad rok temu, a do klubu 100 dołączył w obecnym sezonie. Ale żeby podkreślić swój status i zamknąć usta ostatnim grupom malkontentów, przydałaby się jeszcze ta jedna cegiełka.
Trzy trafienia w dwumeczu z Benfiką nie są czymś, co wykracza poza rozsądny realizm. Zwłaszcza że w spotkaniu fazy ligowej “Lewy” zdobył dwie bramki, co prawda obie po rzutach karnych, ale przy tak ofensywnie nastawionych ekipach w całej rywalizacji na pewno nie zabraknie mu okazji. Sam fakt, że Polak w 2025 roku, mimo chwiejnej formy, strzela niemal na zawołanie, daje kluczowy argument. Lewandowski jest w gazie. Może nie w każdym aspekcie piłkarskim, ale w tym najważniejszym, czyli w pakowaniu piłki do siatki, broni się bez dwóch zdań.
Na 13 ostatnich meczów, licząc od początku stycznia, napastnik Barcy w dziewięciu wpisywał się na listę strzelców. Ma 11 goli i asystę, a zatem nie ma do czego się przyczepić. Owszem, dałoby się obronić tezę, że ten dorobek powinien być lepszy. Ale podobny pretekst do dyskusji znaleźlibyśmy w przypadku innych napastników, którzy tak samo jak Robert walczą o Złotego Buta oraz zaliczają puste przeloty lub marnują sytuacje bramkowe. Powiedzcie: który snajper tego nie robi?
Lewandowski ma 36 lat. Jak okoliczności dopiszą, dzisiaj może zrównać swój dorobek ze wszystkich frontów z… wiekiem. Przy okazji zrównać się z Benzemą albo przy większej dozie szczęścia wręcz go wyprzedzić. A do tego już teraz, dopiero na etapie 1/8 finału, zaliczyć swój trzeci najlepszy sezon Ligi Mistrzów w karierze. Do tej pory najwięcej goli miał w sezonie 2019/2020 (15 trafień), 2021/2022 (13) i 2012/2013 (10). Przed dwumeczem z Benfiką ma ich 9 po zaledwie ośmiu spotkaniach.
Wszystko to jest w zasięgu. Jeśli nie zawiedzie cała Barcelona, atak Roberta na zakurzone i – zdawało się – nieosiągalne już sufity może zakończyć się sukcesem, a dla nas powodami do dumy, że legenda polskiego futbolu tak świetnie znosi trudy upływającego czasu.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Mindaugas Nikoličius bierze się za Widzew. Litwin ma na to niezłe papiery
- Roman Kosecki w treningu do mistrzostw świata chłopskiego rozumu. Forma wybitna!
- Nowa rola i fenomenalna skuteczność. Dembele dojrzał do statusu super-gwiazdy?
Fot. Newspix