Bayern Monachium rozegrał najlepszy mecz pod wodzą Vincenta Kompany’ego. W pierwszym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów pokonał 3:0 Bayer Leverkusen i przed rewanżem wypracował więcej niż solidną zaliczkę. Jeśli jej nie roztrwoni – przybije stempel, że zmiana warty w Niemczech faktycznie trwała zaledwie jeden sezon. Xabi Alonso znów chciał zagrać bez napastnika, ale skończyło się to dokładnie jak w finale Ligi Europy z Atalantą Bergamo. I pierwszy raz musiał uznać wyższość Bawarczyków.

Xabi Alonso ma dziwne hobby – na kluczowe spotkania lubi wychodzić bez nominalnego napastnika. I nie zmienia tego nawet, gdy Patrik Schick strzela jak szalony. 29-latek z Czech to gość, który do dziewiątej kolejki Bundesligi był tylko zmiennikiem Victora Boniface’a i nie miał na koncie żadnego gola – a dziś, 15 ligowych kolejek później, ma ich już na koncie 16. A we wszystkich rozgrywkach – 22, strzelając gola średnio co 73 minuty. Dla porównania sam Harry Kane trafia do bramki rywala średnio „tylko” co 89 minut.
Baskijski trener w odwodzie ma jeszcze wspomnianego Boniface’a, ale kiedy przychodzi do meczów na szczycie – obaj snajperzy siedzą na ławce rezerwowych. Ta taktyka przynosiła dotychczas różne skutki – w Pucharze Niemiec, grając z przodu z Florianem Wirtzem i Jeremiem Frimpongiem, udało wygrać się z Bayernem 1:0. W ostatnim ligowym starciu z Bawarczykami – przełożyło się to na pełną dominację, ale bandzie Alonso zabrakło skuteczności. Pudłowali i Wirtz, i Frimpong, i Nathan Tella, co ostatecznie pozwoliło Bayernowi utrzymać szalenie ważną przewagę ośmiu punktów w ligowej tabeli.
Dziś Alonso znów odszedł od swojego klasycznego ustawienia 3-4-2-1, w miejsce napastnika posyłając dodatkowego obrońcę. To sprawiło, że Bayer ustawiał się w formacji 4-4-2, przechodzącej momentami w 4-2-3-1: z przesuniętymi na skrzydła, ale grającymi wąsko Alejandro Grimaldo i Frimpongiem oraz wysuniętymi Wirtzem i Aminem Adlim. Ten drugi – oraz Frimpong – mieli dzięki swojej szybkości siać spustoszenie w szeregach obronnych Bayernu.
Tak jak z Atalantą. Bayer Leverkusen stłamszony fizycznością rywala
Na taki sam wariant Alonso zdecydował się zresztą w zeszłorocznym finale Ligi Europy przeciwko Atalancie – w stosunku do tamtego meczu dokonał dziś jedynie dwóch zmian – za Edmonda Tapsobę grał Mario Hermoso, a Josipa Stanisicia (dziś zaczynającego mecz na ławce Bayernu) zastąpił Nordi Mukiele. Wówczas Bayer przegrał jednak 0:3, a ofensywni piłkarze Leverkusen zostali fizycznie stłamszeni przez atletycznych przeciwników.
Dziś było tak samo. Zgodził się nawet końcowy rezultat.
Drobni Adli i Wirtz nie byli w stanie wygrywać pojedynków z Dayotem Upamecano i Min-jae Kimem, a Frimpong trafił na równie szybkiego Alphonso Daviesa, co zniwelowało jego największy atut. Jeśli Bawarczycy nie popełniali błędów – Bayer nie potrafił stworzyć sobie dogodnej sytuacji.
Gospodarze pomylili się zresztą tylko raz – gdy już przy stanie 1:0 Upamecano zbyt krótko zagrał do tyłu, a do piłki dopadł rozpędzony Frimpong. Holendra w sytuacji sam na sam zatrzymał jednak Manuel Neuer.
Harry Kane w polu karnym = zdobyte bramki
Ale ja też – tak jak Alonso – mam dziwne hobby. Uwielbiam bowiem obserwować, jak w meczach Bayernu Monachium porusza się Harry Kane. Być może to pozostałość z czasów, gdy w Bundeslidze braliśmy pod lupę Roberta Lewandowskiego. Dość powiedzieć, że gdy ostatni mecz z Eintrachtem Frankfurt oglądałem w towarzystwie Radka Gilewicza, drugą połowę skupialiśmy się niemal wyłącznie na tym, w jakich sektorach operuje angielski napastnik.
A było na czym zawiesić oko – w ostatnim czasie Kane grał wyjątkowo głęboko, nieraz cofając się w akcji pod własną bramkę. W polu karnym rywala bywał jednak rzadko – miewał tam ledwie pojedyncze kontakty z piłką. Co oczywiście przekładało się na prostą rzecz: jeśli Kane’a nie ma w polu karnym, Anglik nie strzela goli. Przed meczem z Bayerem snajper nie trafił do bramki rywala w czterech kolejnych meczach.
Dziś to się jednak zmieniło.
W 9. minucie meczu z Leverkusen Kane był dokładnie tam, gdzie środkowy napastnik być powinien. Choć trzeba uczciwie zauważyć – wcześniej to on około 35 metrów od bramki przeciwnika przyjął piłkę i posłał podanie na prawo do Michaela Olise’a. Trochę za plecy, dzięki czemu 31-letni napastnik zdążył wbiec w pole karne i zachować się jak klasyczny snajper. Kane nabiegł na dośrodkowanie, wyskoczył nad Mukiele i głową skierował piłkę do bramki. To dało bramkę na 1:0. Bramkę, która w takich spotkaniach ustawia rywalizację.
𝐇𝐀𝐑𝐑𝐘 𝐊𝐀𝐍𝐄! 🎯🏴 Angielski snajpier idealnie nabiegł na piłkę posłaną od Michaela Olise i dał Bayernowi prowadzenie! 💪
📺 Transmisja meczu z Bayerem w CANAL+ EXTRA 2 i w serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/vjXwFsH1Ue
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 5, 2025
Mecz na warunkach Bayernu Monachium. Wreszcie
Być może właśnie dzięki temu Bayern pierwszą połowę – po raz pierwszy w historii rywalizacji Alonso z Kompanym – mógł rozgrywać na własnych warunkach. To gospodarze byli bliżej podwyższenia prowadzenia. Najdogodniejszą sytuację przed przerwą miał Jamal Musiala, po rzucie rożnym uderzając głową z pięciu metrów. Nie zdołał jednak trafić w bramkę. Po kilku minutach z dystansu minimalnie pomylił się Joshua Kimmich.
Bayer był za to stosunkowo bezradny. Nie, żeby prezentował się jakoś wybitnie źle, nieźle wyglądał w pressingu, potrafił momentami przejść do ataku pozycyjnego, sprawić, by obrońcy z Bawarii musieli się nieźle napocić. Ale poza szansą Frimponga nie potrafił wykreować niczego, bo ekipa Kompany’ego odpowiadała tym samym: wysokim pressingiem, agresywną obroną, zmuszaniem Wirtza i Adliego do gry tyłem do bramki, a więc w sposób, w jaki czuli się niekomfortowo.
Trzy dramaty w osiem minut
Prawdziwie ciekawie zrobiło się po przerwie, gdy w ciągu ośmiu minut – chciałoby się napisać literacko – byliśmy świadkami dramatu w trzech aktach. Lecz tak naprawdę byliśmy świadkami trzech różnych dramatów:
-
- W 54. minucie Mateja Kovara, który wychodząc do dośrodkowania popełnił błąd, kosztujący jego zespół utratę drugiego gola. Czeski bramkarz po prostu wypuścił piłkę z rąk, a ta spadła na nogę Jamala Musiali. Bayern wyszedł na prowadzenie 2:0.
- Cztery minuty później boisko z kontuzją opuścić musiał Manuel Neuer. Bramkarz przekazał opaskę Kimmichowi, a w jego miejsce na murawie zameldował się 21-letni Jonas Urbig. Dla sprowadzonego zimą z Koeln piłkarza był to absolutny debiut w Bayernie. Nadzieje kibiców Leverkusen delikatnie odżyły.
- W 62. minucie nadzieja jednak zgasła. Nordi Mukiele z impetem zaatakował Kingsleya Comana, a że miał już na koncie żółtą kartkę, wyleciał z boiska. A może wyleciałby nawet i bez niej, bo był to faul z pogranicza kartki czerwonej.
ALEŻ BŁĄD MATEJA KOVARA! 🤯 Bramkarz Bayeru Leverkusen wypuścił piłkę z rąk, a Jamal Musiala zdobył jedną z łatwiejszych bramek w karierze! 👌
📺 Transmisja meczu w CANAL+ EXTRA 2 i w serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/VaOQYjWUiD
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 5, 2025
Harry Kane z rzutów karnych = zdobyte bramki
Nieszczęść gości w tym meczu nie było jednak dość. Alonso, nagle mając do dyspozycji jednego zawodnika na placu mniej, musiał włączyć tryb zarządzania awaryjnego. Posłanie na boisko Edmonda Tapsoby, środkowego obrońcy, było posunięciem naturalnym – grając w dziesiątkę trzeba było zadbać, by było w ogóle po co przystępować do rewanżu na BayArenie.
Tylko że Tapsoba chwilę po wejściu powalił w polu karnym Kane’a, a sędzia po analizie VAR podyktował rzut karny. A z jedenastu metrów Anglik się nie myli. Znów uderzył fenomenalnie, pod poprzeczkę, mocno, precyzyjnie, nie dając Kovarowi najmniejszych szans. Dla Anglika był to już 30. z rzędu wykorzystany rzut karny (seria absolutnie niesamowita), ale najważniejsze było coś innego. Ten gol dał Bayernowi prowadzenie 3:0.
To znakomita zaliczka przed wtorkowym rewanżem na BayArenie. Ta mogła być jeszcze wyższa, gdyby Joao Palhinha w doliczonym czasie gry – po absolutnie cudownej akcji Musiali – trafił do pustej bramki. W Bawarii i tak jednak nie mają na co narzekać.
Xabi Alonso bowiem po raz pierwszy musiał uznać – i to bezdyskusyjnie – wyższość Bayernu. Jeśli monachijczycy nie roztrwonią pokaźnej przewagi, ten dwumecz będzie długo wyczekiwanym stanowiskiem: „Jesteśmy najlepsi w Niemczech. Po prostu: mia san mia”.
Bayern Monachium – Bayer Leverkusen 3:0 (1:0)
- 1:0 Kane 9’
- 2:0 Musiala 54’
- 3:0 Kane 75’ karny
Czerwona kartka: Mukiele 62’ (za dwie żółte)