Legia wreszcie pozyskała nowego napastnika i z jednej strony powinniśmy gratulować, że w ogóle kogoś kupiła. Ale z drugiej, co wydaje się bardziej zasadne, łapać za głowę, drążyć i pytać, czy wydanie prawie 1,5 mln euro za Szkurina nie zakrawa o szaleństwo. Rzadko mówimy o zjawisku “panic buying” w Ekstraklasie, zwłaszcza przy rekordowych transferach, a tu mamy jego doskonały przykład. Gdy już myśleliśmy, że w Warszawie ostatecznie nie sięgną głębiej do kieszeni, na ostatnią chwilę poszli po linii najmniejszego oporu, byle kogoś pozyskać. Pytanie, jak wysokość przelewu za Białorusina ma się do wcześniejszych rekordów w Polsce i Europie?
Jeśli chodzi o polskie rozgrywki, od razu ustalmy to, co ustalić trzeba. Ilja Szkurin to najdroższa “dziewiątka” kupiona przez jakikolwiek klub Ekstraklasy, na co się absolutnie nie zapowiadało. Nie czuliśmy, że zaraz ktoś wykupi napastnika Stali Mielec akurat z rynku wewnętrznego, a już w szczególności klub pokroju Legii i to zimą. Poza tym, skoro Mioduski, Feio i Zieliński do tej pory potrafili tylko odbijać się od zagranicznych opcji, uznaliśmy, że na kilka dni przed końcem okienka dadzą sobie spokój.
Pamiętacie przekaz Feio z konferencji prasowych? Że Legia chce najlepszych opcji na tę pozycję? No to przepłaciła, rzucając 1,5 mln euro na dalekie nazwisko z listy życzeń, wymyślone na skutek porażek z wcześniejszymi. I zamiast znacznie wcześniej poświęcić kilkaset tysięcy euro więcej na napastnika lepiej wpasowującego się w koncepcję Legii, ma teraz gościa, który w dodatku nie daje dużych perspektyw na fajny zwrot inwestycji.
Trudno sobie wyobrazić, że Szkurin pójdzie drogą Ante Crnaca, na którym Raków zrobił kapitalny biznes. Do ostatnich dni to właśnie Chorwat był najdroższym napastnikiem dla klubu Ekstraklasy (1,3 mln euro), a wcześniej miano rekordzisty dzierżył Jakub Świerczok (kupiony przez Piast Gliwice w 2021 roku za 1 mln euro). O tyle dobrze, że coraz więcej na nich wydajemy, ale to też nie jest tak, że mówimy o przełomowym trendzie. Raków zrobił tylko pojedynczy strzał, choć do granicy miliona euro dobił jeszcze z Makuchem, ale tutaj nie wróżymy dużego zysku, przynajmniej nie w tym roku. A sama Legia, jak już podbiła poprzeczkę w klasyfikacji “dziewiątek”, zrobiła to w okolicznościach co najmniej wątpliwych. Przyszło jej to z trudem i być może dziwnym przekonaniem, że za tego typu piłkarzy nie powinno oferować się takiej kasy.
Nie będziemy jednak mówić, jak Legia powinna zarządzać swoimi pieniędzmi, ale pokażemy wam, jak robią to inni. A okazuje się, że w kwestii kupowania wartościowych napastników mamy jeszcze sporo do nadrobienia względem lig, które gonimy w rankingach UEFA. Oczywiście nie jest to żaden wyznacznik siły, więc potraktujcie te informacje jako ciekawostkę. Teza jest prosta: kasa w najlepszych polskich klubach jest coraz większa, ale żeby to przełożyło się na większe ryzyko na rynku “dziewiątek”, choćby na wzór Rakowa, trzeba mieć lepszy skauting i nie grać dusigrosza w negocjacjach.
Na ten moment polskie kluby siedmiokrotnie przebiły granicę 1 mln euro w kupowaniu napastników:
- Ilja Szkurin (ze Stali Mielec do Legii za 1,5 mln euro),
- Ante Crnac (ze Slavena Belupo do Rakowa za 1,3 mln euro, później zysk x8-9),
- Jakub Świerczok (z Ludogorca do Piasta Gliwice z 1 mln euro, później zysk x2),
- Artur Sobiech (z Ruchu Chorzów do Polonii Warszawa za 1 mln euro, później transfer prawie 1:1),
- Maciej Żurawski (z Lecha Poznań do Wisły Kraków za 1 mln euro, później zysk x3),
- Patryk Makuch (z Cracovii do Rakowa za 1 mln euro),
- Migouel Alfarela (z Bastii do Legii za 1 mln euro).
Magiczna bariera miliona nie była przełamywana zbyt często. W czołówce wciąż możemy zobaczyć nazwiska Żurawskiego czy Sobiecha z zamierzchłych, oczywiście z dzisiejszych perspektywy, czasów. Co więcej, tylko w kilku przypadkach udało się na takich transferach sporo zarobić, a już możemy postawić krzyżyk na Alfareli, wątpić w Makucha czy podważać przyszłość Szkurina. Ale jak to ma się do innych lig, tych w naszym zasięgu finansowym, ale też odrobinę lepszych i bogatszych, do których przecież aspirujemy?
Ta wspaniała siódemka, na razie reprezentatywna, nie robi szału, gdy patrzy się na standardy w Europie:
Do tej pory mniej napastników za minimum 1 mln euro kupowano jedynie w czterech ligach. Czterech, który miały gorszy współczynnik w rankingu UEFA za poprzedni sezon. I mimo że niektórzy (np. Rumunia czy Szwecja) byli za naszymi plecami w europejskich podbojach, w historycznym ujęciu dalej mają na koncie więcej tego typu transferów, a nie składają się na to tylko stare transfery (lista topowych na dole tekstu).
Jak spojrzymy na ligi podobne finansowo do naszej, nadal trochę nam do nich brakuje. Taki Szkurin, wyceniony przez Legię na 1,5 mln euro, to zaledwie siedemnasty wynik w ligach 30-10 (za kampanię 23/24), a w tym zestawieniu tylko w lidze azerskiej i słowackiej nie przekroczono jeszcze progu 1 mln euro za napastnika. Crnacem i Szkurinem wyprzedziliśmy dopiero ostatnią w tym zestawieniu Słowenię, ale ogromna część stawki wciąż przed nami:
Ta grafika mówi nam tyle, że gdy na przykład Czesi podbijają w sezonie 2024/2025 swój rekord na 3, a potem 5 baniek, my wciąż się zastanawiamy, czy warto wydać 1,5-2 mln euro za dobrego napastnika. O tyle dobrze, że ostatnio weszliśmy już na poziom 2 mln euro w przypadku Walemarka i Vinagre, co może w przyszłości przełożyć się na przebicie magicznej granicy, tylko że na rynku “dziewiątek”.
Dlaczego to tak ważne? Bo jeśli inne ligi rozwijają się i zaczynają kupować piłkarzy za większe pieniądze, my też powinniśmy. Z biegiem czasu coraz trudniejsze będzie znajdowanie okazji za kilkaset tysięcy euro, a poza tym nie trzeba być wybitnym inwestorem, żeby wiedzieć, że im więcej włożysz w inwestycje, tym więcej potencjalnie zyskasz z pomnożenia jej wartości.
W Europie doskonale to wiedzą i – w przeciwieństwie do nas – ryzykują regularnie. W tekście “Legia Warszawa i panic buying. Dlaczego transfer Ilji Szkurina nie ma sensu?” opisaliśmy to na konkretnych przykładach. Kto nie przeczytał, może to zrobić teraz z dodatkowym kontekstem:
Prześledziliśmy ligi od jedenastego do dwudziestego piątego miejsca w rankingu UEFA, żeby zobaczyć, jakich napastników w obecnym oraz dwóch poprzednich sezonach dało się wyciągnąć za maksymalnie półtora miliona euro. Dominuje młodzież, zwłaszcza wśród transferów z kwotą odstępnego. Kilku ciekawszych gości, którzy bardzo szybko wybili się do lepszego klubu i pozwolili poprzedniemu pracodawcy solidnie zarobić:
- Andrej Ilić (23 lata): Valerenga wykupiła go za 1,1 miliona euro z łotewskiego RFS. 13 meczów i 9 goli później był już w Lille za 3,75 mln euro
- Henrik Meister (19): Sarpsborg zainwestował w niego 130 tysięcy euro, grał w 2. lidze duńskiej. 18 meczów, 8 goli i 3 asysty przełożyły się na transfer za 9 mln euro do Rennes
- Faris Moumbagna (22): był droższy, Bodo/Glimt kupiło go na rynku wewnętrznym za 1,5 mln euro. Sezon z 15 golami i 8 asystami w lidze zakończył transferem do Marsylii za 8 mln euro
- Casper Tengsted (22): Rosenborg zainwestował milion euro w gościa z 2. ligi duńskiej. 14 meczów, 15 goli i 9 asyst sprawiło, że trafił do Benfiki za 7 mln euro
- Borja Miovski (23): Aberdeen ściągnęło go z Węgier za 650 tysięcy euro. W dwa lata strzelił 30 goli i odszedł do Girony za 6,5 mln euro
- Andri Gudjohnsen (22): syn Eidura, rezerwowy w Szwecji, wyciągnięty za 400 tysięcy euro przez Lyngby. Strzelił 13 goli i odszedł do Gent za 2,9 mln euro
- Tammer Bany (20): Randers zainwestował w chłopaka z 2. ligi duńskiej 135 tysięcy euro. Bez wielkich liczb (2 gole, 4 asysty) odszedł za 4 miliony euro do Anglii
- Kevin Carlos (22): zaledwie 250 tysięcy euro kosztowało Yverdon Sport wyciągnięcie go z 4. ligi hiszpańskiej. Rok, 14 goli, 4 asysty i transfer do FC Basel za 3,4 mln euro
- Yousef Salech (22): Sirius wydał na odbijającego się od Broendby napastnika 1,3 mln euro. Otrzymał 11 goli, 3 asysty i 4 mln euro za transfer do Anglii
- Matheus Saldanha (23): Partizan wydał na niego 1,3 miliona euro, ściągnął go z Azerbejdżanu. Strzelił 16 goli, dorzucił 5 asyst i odszedł za 3 mln euro do Ferencvarosu
- Eduardo Guerrero (23): rezerwowy z Izraela kosztował Zorię Ługańsk 0,5 mln euro. 9 goli i 4 asysty w lidze ukraińskiej zapewniły transfer do Dynama Kijów za 2,5 mln euro
- Albion Rrahmani (22): Rapid Bukareszt znalazł go w Kosowie, zapłacił 1,35 mln euro. Po 17 golach i 5 asystach w Rumunii Sparta Praga wydała na niego 5 mln euro
Jak widać, nie zawsze trzeba wykładać miliony na stół, żeby później fajnie zarobić na napastniku. Ale skoro takich piłkarzy nie jesteśmy w stanie znajdować z dużą powtarzalnością przed etapem, gdy kosztują po kilka milionów euro, musimy godzić się na inne miejsce w łańcuchu pokarmowym. No, chyba że w najbliższych latach skauting “dziewiątek” w Ekstraklasie będzie wyglądał znacznie lepiej, zwłaszcza na przykładzie takiego klubu jak Legia.
Trzy najdroższe zakupy napastników w ligach 30-10 (ranking UEFA po sezonie 23/24):
- Liga słoweńska: Jan Mlakar 1,2 mln euro (17/18), Blessing Eleke 800 tys. euro (15/16), Nardin Mulahusejnović 400 tys. euro (21/22)
- Liga słowacka: David Strelec 700 tys. euro (24/25), Lester Peltier 700 tys. euro (12/13), Andraz Sporar 500 tys. euro (17/18)
- Liga azerska: Ibrahima Wadji 600 tys. euro (21/22), Redon Xhixha 550 tys. euro (22/23), Adrian Neaga 500 tys. euro (08/09)
- Liga bułgarska: Kwadwo Duah 3,5 mln euro (23/24), Junior Brandao 1,5 mln euro (18/19), Georgi Chilikov 1,5 mln euro (01/02)
- Liga rumuńska: Cristian Fabbiani 3 mln euro (07/08), Louis Munteanu 2,3 mln euro (24/25), Denis Alibec 2 mln euro (16/17)
- Liga szwedzka: Tobias Hysen 2,5 mln euro (07/08), Veton Berisha 2 mln euro (22/23), Srdjan Hrstić 1,6 mln euro (23/24)
- Liga węgierska : Matheus Saldanha 3 mln euro (24/25), Franck Boli 2 mln euro (19/20), Aleksandar Pesić 1,5 mln euro (23/24)
- Liga cypryjska: Luka Jović 2 mln euro (15/16), Michal Duris 750 tys. euro (18/19), Ailton 700 tys. euro (10/11)
- (21.) Liga polska: Ilja Szkurin 1,5 mln euro (24/25), Ante Crnac 1,3 mln euro (23/24), Jakub Świerczok 1 mln euro (21/22)
- Liga chorwacka: Ramon Mierez 2,5 mln euro (21/22), Bosko Balaban 1,7 mln euro (07/08), Wilfried Kanga 1,7 mln euro (24/25)
- Liga serbska: Cherif Ndiaye 4 mln euro (23/24), Richmond Boakye 2,5 mln euro (18/19), Takayuki Suzuki 2,5 mln euro (05/06)
- Liga ukraińska: Kaua Elias 17 mln euro (24/25), Dieumerci Mbokani 11 mln euro (13/14), Lassina Traore 10 mln euro (21/22)
- Liga izraelska: Vidar Orn Kjartansson 3,5 mln euro (16/17), Schwenck 2 mln euro (06/07), Djordje Jovanović 1,9 mln euro (21/22)
- Liga duńska: Andreas Cornelius 6 mln euro (22/23), Adam Buksa 4 mln euro (24/25), Federico Santander 3,10 mln euro (15/16)
- Liga grecka: Diogo 9 mln euro (08/09), Djibril Cisse 8 mln euro (09/10), Michalis Konstantinou 8 mln euro (01/02)
- Liga norweska: Veton Berisha 3 mln euro (22/23), John Carew 2,75 mln euro (99/00), Faris Moumbagna 1,5 mln euro (22/23)
- Liga austriacka: Mika Berieth 9 mln euro (24/25), Erling Haaland 8 mln euro (18/19), Joaquin Boghossian 6,9 mln euro (10/11)
- Liga szwajcarska: Arthur Cabral 6 mln euro (20/21), Cesar Carignano 4,7 mln euro (04/05), Alex Frei 4,2 mln euro (09/10)
- Liga szkocka: Tore Andre Flo 18 mln euro (00/01), Odsonne Edouard 10 mln euro (18/19), Adam Idah 10 mln euro (24/25)
- Liga czeska: Albion Rrahmani 5 mln euro (24/25), Tomas Chory 3 mln euro (24/25), Vaclav Kadlec 2,7 mln euro (16/17)
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Kulisy transferu Szkurina do Legii. “Latem był za drogi dla klubów z Serie A i Bundesligi”
- Legia Warszawa i panic buying. Dlaczego transfer Ilji Szkurina nie ma sensu?
- To on miał być napastnikiem Legii. Straciła go na ostatniej prostej [NEWS]
- Dekoder Canal Plus podpowiedział kolejny transfer – dajcie mu premię!
Fot. Newspix