Reklama

Upolityczniony futbol w Serbii. Prezydent-kibic, rosyjskie koneksje i węgierskie inwestycje

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

13 lutego 2025, 11:57 • 12 min czytania 65 komentarzy

W Serbii futbol i polityka przenikają się właściwie na każdym kroku. Prywatni inwestorzy niespecjalnie interesują się tamtejszą ekstraklasą. Prezydent kraju jest regularnie oskarżany o wspieranie Crvenej zvezdy kosztem Partizana, Rosjanie ubijają brudne interesy z serbskimi bojówkarzami. A swoje trzy grosze – no, tak naprawdę to miliony euro – dorzucają też Węgrzy, hojnie wspierający dzisiejszych przeciwników Jagiellonii Białystok, czyli TSC Bačka Topola. Na tym tle nawet polskie realia wyglądają na całkiem zdrowe i rozsądnie poukładane.

Upolityczniony futbol w Serbii. Prezydent-kibic, rosyjskie koneksje i węgierskie inwestycje

Przyjrzyjmy się zatem nieco bliżej temu serbskiemu zamieszaniu.

10 argumentów za Jagą. Właśnie dlatego mistrzowie Polski wyeliminują węgierskich Serbów

Za hajs z Gazpromu baluj

Crvena zvezda od dłuższego czasu miażdży konkurencję na krajowym podwórku. Czyni to z takim rozmachem, że nawet w Football Managerze niełatwo byłoby skonstruować równie skuteczną ekipę. Wystarczy przypomnieć sezon 2021/22, kiedy Partizan Belgrad zdobył w lidze 98 punktów, ale i tak nie sięgnął po mistrzowski tytuł, ponieważ Crvena zvezda wykręciła o dwa oczka więcej. W latach 2018-2024 ekipa spod znaku Czerwonej Gwiazdy ani razu nie opuściła najwyższego stopnia podium. I w bieżącej kampanii tytuł również padnie jej łupem, już teraz nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Po 22 kolejkach ligowych zmagań Crvena zvezda ma na swoim koncie 21 zwycięstw i 1 remis. Daje jej to przeszło 20 punktów przewagi nad drugim w tabeli Partizanem.

Skąd się jednak bierze ta nadzwyczajna dominacja triumfatorów Pucharu Europy z 1991 roku?

Reklama

Cóż, nie bez znaczenia jest tu sponsor generalny klubu, czyli – Gazprom.

Rosyjski koncern (a konkretniej – jego naftowe skrzydło, Gazprom Nieft) od kilkunastu lat pozostaje głównym sponsorem Crvenej zvezdy, a przy okazji również największym udziałowcem w ważnym serbskim przedsiębiorstwie petrochemicznym Naftna Industrija Srbije. Wpisuje się to oczywiście w zauważalne dyplomatyczne zbliżenie na linii Rosja – Serbia, którego ani trochę nie zakłóciła rosyjska inwazja na Ukrainę. Wręcz przeciwnie, klub stał się ostatnimi czasy jeszcze istotniejszym elementem tej skomplikowanej, dyplomatyczno-sportowej układanki. Ultrasi Crvenej zvezdy otwarcie wspierają agresorów poprzez stadionowe oprawy, których motywem przewodnim jest literka “Z”. Przed rokiem na Marakanie zaprezentowano też transparent z wielce wymownym napisem: “bracia na zawsze”.

Klub pochwalił się tą oprawą w mediach społecznościowych. Została ona bowiem przygotowana w nie byle jakich okolicznościach, bo przy okazji towarzyskiego starcia Crvenej zvezdy z Zenitem Petersburg. Nieco wcześniej doszło również do sparingowej konfrontacji reprezentacji Serbii i Rosji.

W 2023 roku władze Crvenej zvezdy z dumą poinformowały natomiast o zawarciu z Gazpromem nowego kontraktu.

Reklama

Cieszymy się, że mamy sponsora, który był z nami w najtrudniejszych i najwspanialszych chwilach. Kiedy Zvezda miała kłopoty, towarzyszył jej Gazprom Nieft. Później podźwignęliśmy się z kolan i teraz z dumą rzucamy wyzwanie Europie z 34. miejsca w rankingu UEFA. Nie tylko wielkość naszych marek, ale także braterskie relacje naszych narodów wpływają na to, że naszej współpracy nie ma końca – grzmiał dyrektor generalny Zvezdan Terzić.

Serbski agent Zoran Pavlović uważa, że to właśnie wsparcie Gazpromu sprawia, iż Crvena zvezda dominuje na krajowym podwórku i ma też swoje ambicje w rozgrywkach międzynarodowych. – Wszystkie serbskie kluby po każdym sezonie muszą sprzedawać zawodników, jeśli chcą w ogóle przetrwać. Zvezda nie musi. Jeśli nie masz sponsora generalnego, jedynym wyjściem jest regularna wyprzedaż najzdolniejszych wychowanków.

Na państwowym garnuszku

Jednak prorosyjska postawa łączy największe kibicowskie grupy w Serbii, nie jest to bynajmniej jakaś fanaberia ultrasów Crvenej zvezdy albo próba odwdzięczenia się Gazpromowi za hojne dotacje. Maia Sandu, prezydent Mołdawii, przed dwoma laty wprost zarzuciła bojówkarzom Partizana Belgrad udział w obmyślonym na Kremlu spisku, którego celem miało być zdestabilizowanie kraju. Rosyjska dywersja, przeprowadzona ze wsparciem kiboli Partizana, miała polegać na atakach wymierzonych w ludność cywilną oraz instytucje publiczne i administracyjne. Planowany sabotaż udało się jednak w porę wykryć dzięki współpracy Mołdawii z zagranicznymi służbami specjalnymi. Dlatego pucharowe starcie Sheriffa Tyraspol (z separatystycznego Naddniestrza) z Partizanem odbyło się bez udziału kibiców.

Mimo to, spora grupa osób powiązanych z Partizanem usiłowała dostać się do Kiszyniowa. Na trzy dni przed meczem.

– Nie ma bezpośrednich dowodów, że ci konkretni kibice Partizana mieliby faktycznie brać udział w działaniach dywersyjnych, ale obawy były uzasadnione, bo od dawna wiemy, że Rosja planuje najróżniejszego rodzaju działania destabilizujące sytuację polityczną na terenie Mołdawii – mówił nam dr Kamil Całus z Ośrodka Studiów Wschodnich. – Oficerowie służb granicznych w każdym kraju mają prawo wpuszczać lub nie wpuszczać ludzi do kraju według własnego uznania. Mogą zareagować, jeśli uważają, że dana osoba może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Z ich perspektywy serbscy kibice nie do końca mieli powód, żeby pojawiać się tam już na trzy dni przed rozpoczęciem meczu, którego i tak nie mogliby zobaczyć z wysokości trybun. Dodatkowo ultrasi nie potrafili wytłumaczyć służbie granicznej powodu swojego przyjazdu. Mam wrażenie, że było to wszystko trochę dmuchaniem na zimne.

“70 procent Serbów popiera Rosję w wojnie z Ukrainą”

sondaż BBC

Na tym jednak kończy się nić porozumienia między Crveną zvezdą a Partizanem. Jeśli chodzi o sprawy wewnętrzne, wzajemna niechęć wśród ekip z Belgradu jest równie gorąca, jak ich sympatia do Władimira Putina. I nie chodzi tu tylko o typowe niesnaski dwóch drużyn z tego samego miasta. Środowisko skupione wokół Partizana czuje się gnębione przez władze państwa. Według powszechnej opinii prezydent Aleksandar Vučić wspiera bowiem Crveną zvezdę.

Ile jest prawdy w tych zarzutach?

Aleksandar Vuković, znany miłośnik Partizana Belgrad, już wiele lat temu mówił na łamach Sportowych Faktów: – Crvena zvezda to sztuczny twór, który jest promowany przez państwo. Są pewne układy, które nigdy by w Polsce nie zafunkcjonowały. Serbia nie jest państwem prawa, dlatego ten klub jest w takim miejscu.

prezydent Aleksandar Vučić

I rzeczywiście, jeśli spojrzymy na rolę, jaką Crvena zvezda odgrywa w relacjach serbsko-rosyjskich, trudno nie uznać jej za rządowego pieszczocha. Miliony otrzymywane od Gazpromu to na serbskim podwórku totalny game changer, który czyni zdetronizowanie Czerwonej Gwiazdy prawie niemożliwym. Zresztą wspomniany Aleksandar Vučić – wtedy jeszcze jako premier, nie prezydent Serbii – domagał się prywatyzacji zarówno Crvenej zvezdy, jak i Partizana. – To nie są kluby państwowe. To stowarzyszenia, które wybrały sobie bardzo wygodny sposób funkcjonowania, polegający na wyłudzaniu pieniędzy od państwa. Kraj nie ma z tego żadnego pożytku, a działacze tych klubów trwonią powierzone im środki i toną w długach – pieklił się wówczas Vučić. – Sprywatyzowanie tych klubów nie będzie łatwe. Nie widać chętnych nawet wśród zagranicznych inwestorów. Arabowie nie są nimi zainteresowani. Może ktoś inny się skusi.

W ostatnich latach Vučić całkowicie zmienił front w tej sprawie i regularnie chwali się państwowym wsparciem dla ekip z Belgradu. Oburzają go jednak zarzuty, że fundusze nie są rozdzielane sprawiedliwie. – Jestem kibicem Crvenej zvezdy i nigdy tego nie ukrywałem, natomiast zarzuty stawiane mi z tego tytułu są kłamliwe i trudno tutaj dłużej gryźć się w język – stwierdził niedawno prezydent. – Przez trzy lata milczałem i nie odpowiadałem na krytykę ludzi z Partizana. Tak, połowę życia spędziłem na Marakanie. Wszyscy o tym wiedzą, bo uczciwi ludzie nie muszą ukrywać swoich preferencji kibicowskich. Ja z podejrzliwością patrzę tylko na tych ludzi, którzy mają tu coś do ukrycia. Bo być może wtedy rzeczywiście próbują wykonywać w sekrecie jakieś nieuczciwie ruchy.

– Ciągle słyszę, że państwo wspiera tylko jeden klub. Zwracam się zatem bezpośrednio do kibiców Partizana. Kto pomógł w większym stopniu koszykarskiej sekcji Partizana niż Crvenej Zvezdy? Państwo serbskie i Aleksandar Vučić. Zapytajcie o to działaczy, przedstawią wam konkretne liczby. Ale dlaczego oni o tym sami nie powiedzą? Jestem na nich wściekły, powinni się wstydzić. Dlaczego nie powiecie, jak bardzo pomogło wam państwo, jak bardzo ja wam pomogłem? Na różne sposoby! Najłatwiej powiedzieć, że Vučić jest wszystkiemu winny i mu naubliżać. A może to władze klubu zawiniły? – pytał retorycznie polityk.

“Co mówią kibice Partizana, gdy przegrają derby w koszykówce albo piłce nożnej? Że Vučić ustawił mecz! To szaleństwo nie ma końca”

Aleksandar Vučić cytowany przez portal SportKlub

Jesienią 2024 roku Vučić odpalił się jeszcze bardziej.

Poszło o dwa miliony euro państwowego dofinansowania dla Partizana, by ten lepiej sobie poradził w europejskich rozgrywkach. – Wolałbym te pieniądze przeznaczyć na inne cele. Ale kibicom tego się nie wytłumaczy, nie można racjonalnie rozmawiać z ludźmi, którym pasja przesłania rozsądek. Działacze Partizana szukali pieniędzy, otrzymali je. Duże pieniądze. I pewnie dostaną jeszcze więcej, ale ich potrzeby zdają się nie mieć końca. Nie mogę sprawić, by ten klub był lepiej zarządzany. Sami wybrali własne kierownictwo. Poobsadzali wszystkie stanowiska legendami klubu. I takie są efekty – ocenił Vučić wywiadzie dla Prva TV.

– Dobrze się stało, że nasi eksperci wreszcie otrzymali wgląd do dokumentów Partizana. Klub ma długi sięgające 50 milionów euro. W przypadku Crvenej zvezdy zadłużenie jest znacznie mniejsze i łatwiejsze do udźwignięcia, bo klub więcej zarabia w europejskich pucharach i na sprzedaży młodych zawodników. Dlatego przed Partizanem okres zaciskania pasa. Działacze muszą zmienić model biznesowy, zaakceptować proponowane reformy. Wtedy – nie od razu, ale w przyszłości – powrócą sukcesy. W przeciwnym wypadku, klub zmierza prosto w przepaść. Na razie to ja, “największy oszust” – jak mnie nazywają – utrzymałem Partizana przy życiu. Umożliwiłem im grę w Europie mimo ich nieodpowiedzialności i długów. Życzę klubowi, by przetrwał ten trudny czas – dodał prezydent Serbii.

Węgierskie wpływy

Tego rodzaju wypowiedzi najważniejszego człowieka w kraju mogą być z polskiej perspektywy dość dziwaczne, ale w Serbii to normalka. Prywatny kapitał w tamtejszym futbolu odgrywa marginalną rolę, praktycznie nie istnieje, stąd zjawiska niewyobrażalne nawet nad Wisłą, gdzie przecież też zmagamy się z podobnymi problemami, tylko że w mniejszej skali. Rywalizacja o prymat w serbskim futbolu toczy się nie tylko na boisku, ale i w gabinetach polityków. Partizan od paru ładnych lat tę batalię przegrywa, dlatego czuje się pokrzywdzony, a kibicowskie sympatie prezydenta tylko dolewają oliwy do ognia i nakręcają zwolenników teorii spiskowych.

W sezonie 2022/23 Partizan wypadł nawet z ligowego TOP3, co jest dla tego klubu niezwykłą rzadkością. Wicemistrzostwo Serbii padło wówczas łupem FK TSC Bačka Topola, czyli dzisiejszych przeciwników Jagiellonii Białystok i niedawnych rywali Legii Warszawa w Lidze Konferencji. Jak to się jednak stało, że ekipa z Wojwodiny prześcignęła gigantów z czarno-białej części Belgradu? Cóż, tutaj też zadecydowało państwowe wsparcie. Tylko że węgierskie, a nie serbskie.

Węgry i Serbia to nowi bracia. TSC Bačka Topola – dziecko Orbana i sąsiedzkiego sojuszu

Krótko o historii. 4 czerwca 1920 roku w ramach traktatu w Trianon rozbito Królestwo Węgier, w skład którego wchodziły tak zwane Kraje Korony Świętego Stefana. Państwo bezpowrotnie utraciło wielkie terytoria, dzisiaj leżące w granicach między innymi Austrii, Rumunii, Chorwacji czy Słowacji.

Viktor Orban, premier Węgier, traktat w Trianon określił “wyrokiem śmierci” dla kraju. – Zachód naruszył tysiącletnie granice i historię Europy Środkowej. Nas wcisnął w granice, których nie da się obronić. Pozbawiono nas bogactw naturalnych. […] Bez moralnych skrupułów narysowano od nowa Europę Środkową, tak jak granice Afryki i Bliskiego Wschodu. Tego im nigdy nie zapomnimy – grzmiał podczas jednego z przemówień. Sugerując jednocześnie, iż Królestwo Węgier za jego rządów może się odrodzić. – Sprawiedliwości historycznej nie unikną nawet najwięksi. Tak jak prawdą jest, że to, co do siebie należy, to się zrośnie, tak samo prawdą jest, że to, co do siebie nie należy, to się rozpadnie – stwierdził, nawiązując do rozpadu Jugosławii i Czechosłowacji, a także imperium brytyjskiego.

Zapytacie: jaki związek tych wzniosłych frazesów z futbolem?

No to spójrzmy:

  • DAC Dunajska Streda – 2. miejsce w lidze słowackiej 2023/24
  • KFC Komarno – 1. miejsce w drugiej lidze słowackiej 2023/24
  • MŠK Rimavská Sobota – 8. miejsce w trzeciej lidze słowackiej 2023/24
  • NK Nafta 1903 – 2. miejsce w drugiej lidze słoweńskiej 2023/24
  • TCS Backa Topola – 3. miejsce w lidze serbskiej 2023/24
  • Sepsi OSK – 5. miejsce w lidze rumuńskiej 2023/24
  • FK Csíkszereda Miercurea Ciuc – 5. miejsce w drugiej lidze rumuńskiej 2023/24
  • NK Osijek – 5. miejsce w lidze chorwackiej 2023/24
  • FK Mukaczewo – amatorskie rozgrywki ukraińskie

Co łączy te kluby? Wyróżnić możemy kilka czynników, które na ogół dotyczą ich wszystkich albo prawie wszystkich. Po pierwsze – miasta, w których występują wymienione zespoły, położone są na terenach postrzeganych historycznie jako przynależne do dawnego Królestwa Węgier. Co za tym idzie, rejony te obecnie zamieszkuje węgierska diaspora. Poza tym, na ogół drużyny te jeszcze kilkanaście lat temu były raczej mało istotnymi punktami na piłkarskiej mapie swoich krajów. Nie znaczyły nic, zmagały się z problemami finansowymi, pałętały po niższych klasach rozgrywkowych. Do momentu, gdy pojawiło się hojne wsparcie węgierskich inwestorów powiązanych z rządem Orbana. Odkręcony kurek z węgierską forsą to gwarancja dynamicznego rozwoju infrastrukturalnego i sportowego. Sprawa jest pewna jak w banku. Konkretnie – OTP Banku, którego prezesem jest Sandor Csanyi, przy okazji kluczowa postać węgierskiej federacji piłkarskiej.

Aleksandar Vučić i Viktor Orban

Stadiony rosnące jak grzyby po deszczu. Nowoczesne centra treningowe i akademie. Orban i jego ludzie pozostają głusi na głosy oburzenia, że węgierski rząd – niekiedy dość pokrętnymi sposobami – pompuje taką forsę w, było nie było, zagraniczne kluby. Przywódca Fideszu kocha futbol, ale widzi go w szerszym obrazku. Często paraduje z symbolami nawiązującymi do tak zwanych “Wielkich Węgier”, co doprowadza do szewskiej pasji przede wszystkim Rumunów. Ci ostatni regularnie oprotestowują różne rewizjonistyczne gesty Orbana w UEFA i FIFA. Premiera Węgier mało to jednak obchodzi.

Serbowie są dla węgierskich inwestycji bardziej otwarci, o czym szeroko pisał Szymon Janczyk.

“Serbowie przychylnie patrzą na FK TSC także dlatego, że w rozgardiaszu, jaki panuje w tamtejszym futbolu, węgierski klub jest latarnią wskazującą drogę. TSC Arena jest uważana za najnowocześniejszy stadion w Serbii, z najlepszą murawą w lidze. Bačka Topola płaci dobrze, co więcej, płaci na czas. Słyszymy, że Kongijczyk Prestige Mboungou, kreowany na gwiazdę zespołu, może liczyć na 150 tysięcy euro rocznie. Dwóch, trzech piłkarzy ma jeszcze wyższe pensje. W „Przeglądzie Sportowym” lokalny dziennikarz stwierdza, że ma budżet trzy-, czterokrotnie większy niż w przypadku zespołów z dołu tabeli.

Prezes Janos Zsemberi ma opinię uczciwego człowieka, który wie, jak zbudować klub odnoszący sukcesy. Wszystkie te cechy nie pasują do większości zarządzających serbskimi klubami, co męczy kibiców oraz obserwatorów. Media z Belgradu wręcz cieszyły się, że w lidze zameldował się ktoś normalny, a nie kolejny szemrany projekt. Bačka Topola nawiązała współpracę z inwestorami, którzy pomogą wybudować przy klubie centrum innowacji technologii sportowych. Klub od dawna współpracuje także z akademią Puskasa, oczkiem w głowie Viktora Orbana, najlepszą szkółką piłkarską na Węgrzech. FK TSC chce szkolić jeszcze lepiej, promować ofensywny futbol, dawać radość nawet postronnym obserwatorom”.

***

A zatem w czołówce serbskiej ekstraklasy mamy dwie ekipy pompowane/ratowane finansowo przez tamtejsze władze, z czego jedna jest dodatkowo dopieszczana przez rosyjskiego sponsora, i na dokładkę drużynę dotowaną de facto przez węgierski rząd.

To tyle, jeśli chodzi o niemieszanie sportu i polityki w Europie Środkowo-Wschodniej.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Niezwykły wyczyn Majchrowicza. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej skuteczności

Jakub Radomski
4
Niezwykły wyczyn Majchrowicza. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej skuteczności

Liga Konferencji

Ekstraklasa

Niezwykły wyczyn Majchrowicza. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej skuteczności

Jakub Radomski
4
Niezwykły wyczyn Majchrowicza. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej skuteczności