Dziewięć lat temu to jego wybrano najlepszym piłkarzem imprezy, w której występował też Erling Haaland. Wychowywał się w domu bez komputera i PlayStation. Rodzice powtarzali mu, że pracowity może pokonać bardziej utalentowanego. Dziś Antonio Sefer trafia do Motoru Lublin, którego ma być gwiazdą. Rumun przenosi się do Polski z Izraela, gdzie został bohaterem kibiców, bo nie opuścił kraju po wybuchu wojny, mimo że czuł strach, panikę, a nawet zdiagnozował u siebie syndrom stresu pourazowego. I mimo próśb matki, by wrócił do Rumunii.
Młody chłopak stoi na murawie stadionu w podwarszawskich Ząbkach. Wydaje się dumny, ale też nieco onieśmielony. W ręku trzyma efektowną statuetkę. Właśnie wybrano go najlepszym zawodnikiem Pucharu Syrenki, międzynarodowego turnieju dla juniorskich reprezentacji, który od lat odbywa się w Polsce. Jakub Polkowski, obecnie dziennikarz Meczyków, tak podpisał to zdjęcie, gdy wrzucał je na Twittera: „Antonio Sefer. MVP turnieju. Będzie z niego piłkarz. Stylem gry bardzo przypomina mi Arka Milika”.
Antonio Sefer. MVP turnieju. Będzie z niego piłkarz. Stylem gry bardzo mi przypomina Arka Milika. #Syrenka2016 pic.twitter.com/FBluA3JWOx
— Kuba Polkowski (@kubapolkowski) September 3, 2016
Zgarnął nagrodę kosztem Haalanda
Zdjęcie zrobiono 3 września 2016 roku. Reprezentacja Rumunii doszła do finału tamtej edycji, w którym uległa 0:1 Norwegii. W składzie rywali na boisko w Ząbkach wybiegł pewien wysoki blondyn, który dziś jest wyceniany na 200 milionów euro. Ale to Sefer, a nie Erling Haaland zgarnął wtedy statuetkę.
Rumun 23 stycznia tego roku został oficjalnie zaprezentowany jako nowy zawodnik Motoru. Klub z Lublina wypożyczył go do końca sezonu (z opcją wykupu) z izraelskiego Hapoelu Beer Sheva. Ma być czołową postacią drużyny Mateusza Stolarskiego, a eksperci są zgodni – to jeden z najciekawszych zimowych ruchów w całej Ekstraklasie.
Sefer doskonale pamięta tamten turniej sprzed prawie dziewięciu lat. – Grałem we wszystkich meczach, a przed finałem trener powiedział mi: „Będziesz kapitanem”. To mnie dodatkowo zmotywowało, poczułem wielką odpowiedzialność. Byliśmy najlepszą drużyną Pucharu Syrenki. W finale też dominowaliśmy, ale Norwegia nas pokonała. Pamiętam, że Haaland wtedy grał, ale, mówiąc szczerze, był na boisku normalnym gościem. Nie wyróżniał się wśród rówieśników. Dopiero później zaczął robić gigantyczne postępy. Gdy dzisiaj o tym wszystkim myślę, czuję trochę smutku i dochodzę do wniosku, że ja też mogłem już być tam, gdzie on, czyli na najwyższym światowym poziomie – mówi w rozmowie z Weszło.
– To dlaczego nie jesteś? – pytam.
– Piłka nożna jest specyficzna. To często kwestia szczęścia i jeszcze większej pracy.
„Musiałem myśleć o sobie”
W sezonie 2023/2024 w 41 meczach dla Hapoelu we wszystkich rozgrywkach Sefer zdobył 12 bramek i miał 12 asyst. A mowa o zawodniku, który występował jako środkowy ofensywny pomocnik albo skrzydłowy. Imponujące. W poprzednim sezonie Rumun rozegrał w lidze 1983 minuty. W obecnym najczęściej był rezerwowym, a mimo to pięć razy trafiał do siatki i zaliczył taką samą liczbę asyst. Jak to możliwe, że zawodnik, który dawał drużynie tak wiele, nagle stracił miejsce w jedenastce?
– Największe atuty Antonio to technika, świetne podania i ciąg na bramkę przeciwnika. Jest też piłkarzem zespołowym, myślącym o drużynie. W Hapoelu zmienił się jednak trener. Zespół objął Ran Kozuch, który wprowadził inną filozofię gry, opartą na bronieniu się i kontratakach. Sefer wciąż jest bardzo dobrym piłkarzem, ale według mnie on nie pasował Kozuchowi do nowego stylu grania – ocenia Roy Jankelowitz, izraelski dziennikarz, pracujący w serwisie IsraelSport.
Nowy piłkarz Motoru, gdy przytaczam mu te słowa, trochę się denerwuje. Ewidentnie się z nimi nie zgadza. – Gdybym nie pasował do taktyki, to, wchodząc z ławki, miałbym pięć goli i pięć asyst? Myślę, że nie. Trener i jego współpracownicy nie potrafili mi wyjaśnić, dlaczego nie gram w wyjściowym składzie. Raz doszło do rozmowy ze szkoleniowcem. Spytałem, co mogę zrobić więcej, żeby łapać się do składu. Usłyszałem: „Nic. Grasz dobrze, pewnie dostaniesz więcej minut”. Ale czas leciał, a ja nie szedłem do przodu. Nie rozumiałem tej sytuacji, ale zaakceptowałem ją, choć jednocześnie musiałem myśleć o sobie. Czułem, że fani Hapoelu mnie uwielbiają, ale to przecież moja kariera i moja przyszłość. Chciałem więcej grać – tłumaczy Sefer.
Zapytany przez dziennikarza izraelskiego serwisu MSport, jak skomentowałby głosy, że nie dawał Hapoelowi wystarczająco dużo w obronie, Rumun odpowiedział: – Docierały do mnie różne opinie. Że nie byłem wystarczająco dobry w tym. Że brakowało mi czegoś w innym aspekcie. Zapewniam, że za każdym razem, gdy grałem dla tego klubu, robiłem to z sercem. Zostawiałem na boisku duszę.
Inny wywiad dla izraelskich mediów, tuż po odejściu: – Rozmawiałem z trenerem tylko raz, to było dawno temu. Cała ta sytuacja to było dla mnie za dużo. Zrozumiałem, że transfer jest dla mnie najlepszym wyjściem.
Te wypowiedzi pokazują, w jak dobry moment wstrzelili się działacze Motoru i dlaczego udało im się pozyskać tak jakościowego, przynajmniej na papierze, piłkarza.
Sefer, po podpisaniu umowy z Motorem
Nie uciekł, choć matka go prosiła
Był 7 października 2023 roku, gdy Hamas z zaskoczenia zaatakował Izrael. Atak doprowadził do śmierci niemal 1200 osób, głównie byli to cywile. Izrael później zdecydował się na krwawy odwet – przeprowadził operację, która doprowadziła do śmierci ponad 40 tys. osób w Strefie Gazy. Ponad połowę z nich stanowiły kobiety oraz dzieci. Rannych zostało natomiast około 100 tys. ludzi.
Dla zagranicznych sportowców, którzy występowali w Izraelu, nagły atak Hamasu był szokiem. Wielu uciekło z kraju, ale Antonio Sefer został. – Ja już w 2021 roku miałem ofertę z Beer Shevy. Wtedy moja rodzina przekonała mnie, by nie przenosić się tam. Bali się o moje bezpieczeństwo. Posłuchałem ich, ale dwa lata później, gdy Hapoel ponowił ofertę, zrobiłem rozeznanie i słyszałem, że w Izraelu jest lepiej. Zdecydowałem się na transfer. Wywalczyłem miejsce w składzie, czułem się coraz lepiej i nagle ten atak Hamasu. Słyszałem spadające bomby, dźwięk pędzącego ambulansu, krzyki ludzi. To było straszne. Czułem strach, czasami byłem wręcz spanikowany. Musiałem uciekać, kryć się. Brakuje słów, by to opisać. Ale jestem silnym gościem. Pokochałem ten klub, uwielbiam kibiców Hapoelu i czułem, że oni też mnie uwielbiają. Miłość z ich strony pomogła mi przetrwać te trudne momenty – tłumaczy nam piłkarz.
A Jankelowitz dodaje: – To prawda, kibice pokochali Antonio i są bardzo smutni z powodu jego odejścia. Słyszałem, że kiedy rozpoczęła się wojna, matka Sefera prosiła go, żeby wrócił do Rumunii. Ale on został w Izraelu i w dużej mierze tym zapracował na wielki szacunek fanów.
Sefer w rozmowie z MSport: – Gdy dziś myślę o tych wszystkich zdarzeniach, dochodzę do wniosku, że miałem po nich zespół stresu pourazowego. Ale poradziłem sobie, przetrwałem.
W izraelskich mediach znajduję też nieco propagandowy tekst, przedstawiający Sefera jako wielkiego bohatera. Fragment: „Jego początki w Izraelu nie były łatwe. Młody człowiek, samotny w obcym mieście, pierwszy raz w życiu smażył omlet w wynajętym mieszkaniu. Zanim usiadł na kanapie i zaczął regularnie odbywać rozmowy telefoniczne z bliskimi, musiał ukrywać się w schronie. Pozostał tu mimo wojny i próśb matki, żeby uciekł z płonącego kraju i wrócił do Rumunii. Tak wyglądał proces dojrzewania uroczego chłopaka, który przyszedł do nas w wieku 23 lat z Rapidu Bukareszt, a po niespełna dwóch latach wyglądał jak 44-letni rezerwista. Stał się jednym z nas”.
Wyświetl ten post na Instagramie
Nie miał w domu PlayStation
Mały Antonio nie widział świata poza piłką nożną. – Nikt w mojej rodzinie nie grał zawodowo w piłkę, ale wiedziałem, że chcę to robić. Miałem sześć lat, gdy zacząłem treningi. Pamiętam, że w drodze do szkoły, myślałem tylko o tym, że po niej pogram w piłkę. Rodzice dali mi wszystko, czego potrzebuję, choć nie byliśmy bogaci. Nie miałem w domu komputera, nie grałem jako dziecko na PlayStation. Myślę, że to miało pewien wpływ na to, że futbol był dla mnie tak ważny. I że byłem w stanie dużo poświęcić. Podziwiałem Cristiano Ronaldo i Leo Messiego, ale trochę bardziej przemawiał do mnie ten pierwszy. Może dlatego, że w domu często słyszałem od rodziców: „Pamiętaj, że w życiu pracowici mogą pokonać utalentowanych” – wspomina nowy piłkarz Motoru.
Hapoel nie był jego pierwszym zagranicznym zespołem. Sefer jest wychowankiem klubu z rodzinnego miasta, Otelulu Gałacz, który wtedy występował w II lidze. Miał 17 lat, gdy przeniósł się do holenderskiego FC Groningen. W rumuńskiej federacji działał program, w ramach którego najzdolniejsi piłkarze z rocznika 2000 mogli wyjechać za granicę. Antonio spędził w Holandii półtora roku. – Wiele się tam nauczyłem. To czas, który mocno mnie ukształtował. Nie byłem nawet pełnoletni, a regularnie ćwiczyłem z pierwszym zespołem Groningen. Niestety, nie mogłem w nim występować, bo brakowało odpowiednich dokumentów. Chciałem zostać w Holandii dłużej, ale kiedy dokumenty już się pojawiły, w klubie zmienił się trener i nowy szkoleniowiec nie był specjalnie mną zainteresowany. Cóż, miał do tego prawo – opowiada Sefer.
Emanuel Rosu to znany rumuński dziennikarz, który wiele swoich tekstów publikował w anglojęzycznych mediach. Gdy pytam go o epizod Sefera w Groningen, dzieli się swoją ogólną refleksją na temat młodych rumuńskich piłkarzy. – Często zdarzało się, że nasi młodzi zawodnicy trafiali do innego środowiska i nie spełniali oczekiwań. To była kwestia mentalności: w pewnym momencie stawali się na swój sposób zdemoralizowani tym, że coś zaczyna dziać się tak szybko i ich progres wyhamowywał. W przypadku Sefera było podobnie. Był uważany za duży talent, miał jakość, ale nie potrafił utrzymywać przez dłuższy czas stabilnego poziomu – mówi Rosu.
Kolejny wybór Antonio mógł wydawać się zaskakujący, ale tylko, gdy nie spojrzy się szerzej. Z jednej strony – wrócił do Rumunii, by grać… w trzeciej lidze. A z drugiej – trafił do Rapidu Bukareszt, który w latach 2000-2007 sześciokrotnie kończył rozgrywki na podium, ale później zbankrutował i jego „spadkobierca” zaczynał marsz w górę od niższych lig.
– Miałem kilka ofert, również z najwyższej ligi. Tyle że działacze Rapidu, mimo że to był trzeci szczebel rozgrywek, oferowali mi większe pieniądze. Rodzina nie była przekonana. Mówili, że to przecież Bukareszt, wielkie miasto. Że mogę sobie tam nie poradzić. Ale ja wiedziałem, czego chcę. Stwierdziłem, że decyduję się na ten ruch, bo to wielki klub, mający najlepszych kibiców w Rumunii. I nie żałuję. Awans do II ligi, a później do tej najwyższej, to przepiękne wspomnienia – przekonuje Sefer.
Rosu: – On przeszedł długą drogę z Rapidem. Był ulubieńcem kibiców, bo grał spektakularnie i świetnie się go oglądało. Rapid to zespół, gdzie jesteś permanentnie pod dużą presją i Antonio zebrał tam właśnie takie doświadczenie, które na pewno sporo mu dało. Kibice byli z nim, trener też go wspierał, a on odwdzięczał się dobrą grą. To właśnie taki typ piłkarza: jeśli odczuwa pozytywne sygnały ze strony otoczenia, błyszczy w drużynie. Dlatego uważam, że jeżeli w Lublinie dostanie wsparcie sztabu oraz trybun, Polska zobaczy jego najlepszą wersję.
Sefer w 2021 roku reprezentował też swój kraj na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Ale Rumunii nie poszło tam najlepiej. Wygrała 1:0 z Hondurasem, uległa aż 0:4 Korei Południowej, a w ostatnim meczu zremisowała bezbramkowo z Nową Zelandią. Antonio w Japonii spędził na boisku łącznie 94 minuty.
Sefer (z lewej) w sparingu Rapidu z Rakowem Częstochowa. Zdjęcie z 2022 roku. Rumun zdobył w tym meczu dwie bramki
„Motor to będzie czołowy polski klub”
Działacze Hapoelu wykupili go latem 2023 roku z Rapidu za pół miliona euro. Nie żałowali wydanych pieniędzy. Teraz Motor wygrał walkę o Sefera, głównie dzięki konkretom oraz determinacji. Działacze z Lublina rozmawiali z Rumunem od października. – Miałem wiele ofert. Chciały mnie kluby tureckie, było zainteresowanie z Cypru, zabiegał też o mnie inny klub Ekstraklasy. Przez dwa miesiące rozmawiałem z trenerem Stolarskim, bywało, że niemal codziennie. Bardzo spodobała mi się jego wizja piłki nożnej i rozwoju klubu. Gdy mówił mi o tym, jak Motor ma się rozwijać, jak chce grać w piłkę i dlaczego pasuję do tej układanki, docierało do mnie, jak bardzo wszyscy w tym klubie są zdeterminowani, żeby mnie ściągnąć. Radziłem się też kilku osób z Polski i Rumunii. Wszyscy mówili: „Idź do Motoru, to będzie niebawem czołowy polski klub” – mówi nam Antonio.
Łukasz Olkowicz, dziennikarz serwisu PS Onet, który przebywał w tureckim Belek na zgrupowaniach drużyn Ekstraklasy, pisał, że Stolarski specjalnie wybrał się na lotnisko, by osobiście przywitać Sefera. To pokazuje, jak wiele obiecują sobie po nim w Lublinie.
Według naszych informacji tym drugim klubem Ekstraklasy, który mocno zabiegał o Rumuna, był Górnik Zabrze.
Jankelowitz: – Szczerze? Trochę się zdziwiłem, że przeniósł się akurat do Polski. Ale później poczytałem o Motorze i to rzeczywiście może być zespół, w którym Antonio się rozwinie i albo wróci jeszcze lepszy do Hapoelu, albo trafi do bardzo mocnego europejskiego klubu. On ma dopiero 24 lata, to świetny wiek. Jest dość uniwersalnym piłkarzem. Może obsadzić kilka pozycji, choć moim zdaniem jest groźniejszy na skrzydle niż w środku boiska. Prywatnie to skromny i uprzejmy gość, bardzo otwarty, który raczej nie budzi kontrowersji.
Rosu: – Antonio to zawodnik, który jest w stanie sam rozstrzygnąć mecz. Ma wizję gry i mocny strzał z dystansu. Ja akurat uważam, że większy pożytek jest z niego w środku, bo może stamtąd zagrać zabójcze podanie i bardziej wpływać na mecz. Jeżeli miałbym wskazać jakąś wadę, to czasami staje się niewidoczny przez kilkanaście minut, jakby znikał z boiska. Trenerzy tego nie lubią.
Na koniec Sefer: – Byłem w szoku, gdy zobaczyłem, jaką Motor dysponuje infrastrukturą. A trener powtarza mi: „Spokojnie, to dopiero początek”. Ciężko pracujemy, wszyscy tutaj są bardzo profesjonalni. Chciałbym już w następnym sezonie występować z Motorem w europejskich pucharach.
Fot. 400 mm / Instagram