Paweł Wąsek podczas weekendu w Zakopanem został bohaterem polskich kibiców. 25-latek okazał się najlepszym spośród Biało-Czerwonych reprezentantów. I chociaż jego postawa na skoczni nie dała podium, to piątym miejsce w konkursie indywidualnym Wąsek wyrównał swój najlepszy rezultat w Pucharze Świata. – Przy takiej publiczności podium to marzenie każdego skoczka. Żebym tego dokonał, muszę jeszcze dograć odbicie, bo podczas tego weekendu to nie do końca funkcjonowało – analizował lider polskiej kadry.
Wąsek oddał skoki na kolejno 136 i 137 metrów. Ostatecznie do trzeciego Jana Hoerla zabrakło mu 9 punktów, ale Polak i tak miał ogromne powody do zadowolenia. – Oczywiście, że na mojej twarzy jest duży uśmiech. Wyrównałem życiówkę, i to na Wielkiej Krokwi, przed tak wspaniałymi kibicami. To bardzo cieszy – powiedział Polak.
Kiedy Pawłowi zasugerowano, że to wynik tym cenniejszy, że wydawało się iż zawodnik nie za bardzo lubi skakanie na Wielkiej Krokwi, sam zainteresowany odparł: – Nie powiedziałbym, że nie przepadam za tą skocznią. Raczej dobrze mi się tu skacze, zdobywałem w tym miejscu pierwsze punkty Pucharu Świata i wygrałem konkurs w Pucharze Kontynentalnym. Nie mam problemów z tym obiektem.
25-latek przez cały weekend był jednym z najlepszych skoczków w stawce. Zwykle w seriach próbnych czy konkursowych zajmował miejsca w pierwszej dziesiątce… poza dzisiejszą serią próbną. Wtedy bowiem skok totalnie mu nie wyszedł. Paweł zajął w niej 48. miejsce i oddał skok na zaledwie 114,5 metra.
– Oczywiście zepsułem ten skok. Trochę straciłem balans w przejściu i nie utrzymałem pozycji. To nie było najlepsze odbicie, ale wypadki przy pracy się zdarzają – wytłumaczył przyczyny swojej słabszej próby Wąsek. Zapytany, czy to niepowodzenie wpłynęło na jego psychikę, odparł: – Już przed samym konkursem było dużo nerwów, a taki skok w tym wszystkim nie pomógł. Całe szczęście na konkurs udało się fajnie pozbierać.
Wąsek nie zaprzeczał też, że przed dzisiejszym skakaniem był nieco zdenerwowany i czuł presję oczekiwań: – Emocje, media, które strasznie pompowały balonik, to też zrobiło swoje. Tak że było trochę stresu. Nie czytam wiadomości, ale media zazwyczaj walną taki nagłówek, że przeglądając internet to i tak gdzieś wpadnie w oko. Ciężko się od tego całkowicie odciąć.
Po pierwszej serii Paweł zajmował siódme miejsce. Prowadził natomiast Słoweniec Anze Lanisek, który skoczył aż 145 metrów. – Siedząc na górze liczyłem na to, że uda się podnieść o trochę miejsc. Ale zdawałem sobie sprawę z tego, że będzie to bardzo trudne zadanie. Widziałem skok Laniska z pierwszej serii, bo skakał zaraz za mną. To był coś, co wywołało efekt „wow”. Czy stać mnie na podobną próbę? Tego nikt nie wie, musiałbym taką bombę oddać. Mój skok z mistrzostw Polski [Wąsek również skoczył wtedy 145 metrów – dop. red.] absolutnie nie był tak dobry, jak ten Słoweńca.
Wąsek został również zapytany o przyszłe plany startowe. Przypomnijmy, że rywalizacja w następny weekend Pucharu Świata odbędzie się w na skoczni mamuciej w Oberstdorfie: – Oczywiście, że sam jestem ciekaw, jak mi tam pójdzie. Dobrze mi się skacze i wydaje nam się, że bardzo poprawiłem fazę lotu. Dlatego sam jestem ciekawy, jak to będzie wyglądać. Mistrzostwa świata? Na razie się na nich nie skupiam. Koncentruję się na tym, co czeka nas w najbliższych tygodniach i co jeszcze mogę poprawić.
Czytaj więcej o skokach:
- Krajobraz po drużynówce. Rozczarowanie ze światełkiem w tunelu?
- “Ludzie pisali mi, że powinienem umrzeć. Jestem przyjacielem, a dzień później wrogiem” [WYWIAD]
- Magia Zakopanego nie zadziałała na Biało-Czerwonych
- Paweł Wąsek: Lęk przed skakaniem nigdy do końca nie zniknie [WYWIAD]
- Dlaczego polskie skoki narciarskie mają problem? “Pojawia się przepaść”