Dyrektor sportowy Śląska Wrocław nie ma lekko wobec wielkich oczekiwań kibiców i katastrofalnej sytuacji zespołu po rundzie jesiennej. Rafał Grodzicki musi wzmocnić skład, by ekipa ze stolicy Dolnego Śląska odbiła się od dna, lecz nadal trudno o finalizację rozmów z kolejnymi kandydatami.
Śląskowi wymknął się na przykład Conrado, który miał być już bardzo bliski podpisania umowy z klubem. – Mieliśmy kilku zawodników na liście. Wszyscy wiemy, że bardzo bliski podpisania kontraktu był Conrado, ale w pewnym momencie zbyt dużo aspektów dookoła jego osoby okazało się niejasnych. Z tego powodu postawiliśmy na Llinaresa, który też był na naszej liście. Marc ma dobre dogranie, motorykę na wysokim poziomie oraz duże umiejętności grania w trzeciej strefie. Tego wszystkiego nam ostatnio brakowało – przekonuje dyrektor Grodzicki w rozmowie z portalem Śląsknet.
Można oczywiście poszukać jakichś pozytywów. Za taki uznać należy bezapelacyjnie sprowadzenie do Wrocławia trenera Ante Simundzy. – Codziennie ze sobą rozmawiamy, dyskutujemy o problemach drużyny i analizujemy, co jeszcze możemy zrobić. Jestem na bieżąco w temacie obozu. Wiem o tym, co dzieje się na treningach. Myślę, że każdy z dyrektorów sportowych chciałby mieć taki kontakt ze szkoleniowcem. Na ten moment współpraca układa się praktycznie wzorowo – przekonuje Grodzicki.
Efekty tej współpracy zobaczymy już 3 lutego, kiedy Śląsk zmierzy się na własnym stadionie z Piastem Gliwice. Wcześniej jednak wrocławianie zagrają mecze towarzyskie – najbliższy jutro – rywalem ekipy Ante Simundzy będzie Olimpija Ljubljana.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Niszczyciele futbolu przy okazji zniszczyli humory w Barcelonie
- Magia Zakopanego nie zadziałała na Biało-Czerwonych
- Rafał Gikiewicz populistycznie bredzi na temat presji w sporcie
- Napoli mistrzem po strzelaninie w Bergamo? Jeszcze nie, ale jednego rywala ma już z głowy
Fot. Newspix