Cudu nie było, ale przyzwoity występ – jak najbardziej. Polscy piłkarze ręczni przegrali na inaugurację mundialu z Niemcami 28:35, jednak wynik nie oddaje tego, jak dużo krwi napsuli rywalom, szczególnie w doskonałej pierwszej połowie. W takiej formie możemy powalczyć z kolejnymi rywalami w grupie A – Czechami i Szwajcarami.
Nie boimy się tego napisać – w premierowych 30 minutach starcia z wicemistrzami olimpijskimi Biało-Czerwoni zagrali na światowym poziomie. Adam Morawski w bramce? Kosmos – 38% obronionych rzutów! Współpraca rozgrywających Piotra Jędraszczyka i Arka Moryty z grającym na kole Kamilem Syprzakiem? Rewelacja! Bomby z II linii Ariela Pietrasika? Godne Karola Bieleckiego z najlepszych lat! A do tego ten niesamowity spokój w kreowaniu ofensywnych akcji. Polacy wyglądali na drużynę, która takie mecze rozgrywa codziennie, a nie od święta.
Rywale byli bardzo zdziwieni tym, co się dzieje, bo to ekipa Marcina Lijewskiego prowadziła przez większość czasu. Oczywiście – nie było tak, że ten szok spętał Niemcom ręce i nogi. To jednak drużyna z najwyższej półki, więc mimo świetnej postawy naszych schodziła na przerwę z prowadzeniem, ale najniższym możliwym, jedną bramką (15:14).
Gdyby Kamil Syprzak i Mikołaj Czapliński nie zmarnowali siódemek w tym czasie, to Polacy byliby po pierwszej połowie lepsi. Niestety, te fatalnie wykonywane rzuty karne stały się w tym meczu naszym znakiem rozpoznawczym. W drugiej odsłonie “Sypa” znowu nie wykorzystał jednego z nich, podobnie jak Paweł Paterek. Cztery przestrzelone stuprocentowe okazje w starciu z takim rywalem jak Niemcy (i tylko dwie wykorzystane!) muszą boleć. Podobnie jak fakt, że po przerwie tak skuteczny nie był już Ariel Pietrasik, którego rywale otoczyli znakomitą opieką. W bramce gorzej radził sobie też Morawski – po 18. minutach drugiej części miał na swoim koncie tylko cztery skuteczne interwencje.
Wszystko to złożyło się na dużo gorszy występ. Rywale z kolei wykorzystywali wtedy swój największy atut, czyli fantastyczną drugą linię. Miażdżył nas dziś przede wszystkim znakomity Renars Uscins, autor 10 bramek w tym meczu. Nie do zatrzymania był też jeden z najlepszych obrotowych świata, Johannes Golla, który popisał się w tym meczu… stuprocentową skutecznością – wykorzystał wszystkie sześć prób.
W ostatnich minutach tego spotkania gra Polaków zupełnie się rozkleiła, ale to nie jest powód do paniki. W takiej formie naprawdę jesteśmy w stanie postawić się i Czechom, i Szwajcarom. Swoją drogą, dziś te drużyny stoczyły bardzo zacięty bój, zakończony rzadko spotykanym we współczesnej piłce ręcznej wynikiem – 17:17. To efekt między innymi świetnej postaw obu bramkarzy: Tomas Mrkva odbił 12 piłek, a Nikola Portner jeszcze więcej – 14. Ci zawodnicy będą dla Polaków trudnym do przebicia murem, ale wydaje się, że przy dobrym dniu możemy go skruszyć.
Z naszymi południowymi sąsiadami zagramy już w piątek o 18. Tu ciekawostka – Czechów prowadzi Xavi Sabate, czyli trener który doskonale zna Biało-Czerwonych albowiem na co dzień, od 2018, szkoli… płocką Wisłę.
Fot. Newspix.pl