Reklama

Niemcy pierwszym rywalem piłkarzy ręcznych na MŚ. Na co stać zespół Lijewskiego?

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

15 stycznia 2025, 12:45 • 7 min czytania 12 komentarzy

To taki sport, że czasem dostaje się w papę – autorem tego zdania jest złotousty Marcin Lijewski, selekcjoner reprezentacji piłkarzy ręcznych. Wypowiedział te słowa w 2009, jeszcze jako zawodnik, natomiast przypominamy je, bo jak ulał pasują do sytuacji polskich szczypiornistów w ostatnich latach. W tym czasie przywykliśmy do tego, że regularnie obrywamy w pysk od różnych rywali, nawet takich, z którymi kiedyś wygrywaliśmy na luzie. Na trzech ostatnich ME zajmowaliśmy 21., 12. i 16. miejsce. Trzy ostatnie mundiale to kolejno… brak Biało-Czerwonych w turnieju, 13. i 15. pozycja. Słabo, nie ma co ukrywać. Dziś rozpoczynamy następne mistrzostwa świata, od razu z grubej rury, meczem z Niemcami, wicemistrzami olimpijskimi.  Czy jest jakieś światełko w tunelu przed tą imprezą? Jaki wynik naszej kadry należałoby uznać za godny? Zapraszamy do lektury.

Niemcy pierwszym rywalem piłkarzy ręcznych na MŚ. Na co stać zespół Lijewskiego?

Solidna w skali Europy Austria. Niewygodna dla drużyn z naszego kontynentu Japonia. Tunezja, z którą zawsze grało nam się niełatwo. Wszystkie te drużyny zostały ostatnio pobite przez Biało-Czerwonych w Płocku, w towarzyskim turnieju będącym ostatnią fazą przygotowań do MŚ. 

Optymista powie po nim, że forma jest wysoka, więc w Danii, gdzie gramy (impreza odbywa się jeszcze w Norwegii i Chorwacji), możemy sprawić niespodziankę. Pesymista przypomni początek 2024 roku, kiedy to Polska pokonała w podobnej imprezie groźną Serbię, a potem na ME nie miała najmniejszych szans z Norwegią i Słowenią, kończąc turniej z jednym, wymęczonym zwycięstwem – z Wyspami Owczymi. Doda jeszcze, że w meczach o stawkę w końcówce poprzedniego roku szło nam ostatnio jak po grudzie – patrz sensacyjny remis u siebie w el. do ME 2026 z Izraelem i wyjazdowa wygrana z Rumunią, najskromniejsza z możliwych, jedną bramką. 

I na dobitkę przypomni, że kadra pozbawiona jest dwóch niezwykle ważnych postaci – pauzującego od wielu miesięcy Szymona Sićki (ciężka kontuzja kolana) z Industrii Kielce oraz Michała Daszka, jednego z liderów Wisły Płock, który nabawił się urazu jesienią, w meczu Ligi Mistrzów. A dodatkowo pożegnali się z nią przecież już jakiś czas temu Tomasz Gębala i Przemysław Krajewski, kolejni zawodnicy z wysokiej, europejskiej półki.

To jak, powinniśmy być dziś sceptyczni, czy jednak niekoniecznie? Rozmawiamy o tym z Iwoną Niedźwiedź, byłą wielokrotną reprezentantką Polski, a obecnie ekspertką telewizyjną Polsatu.

Reklama

 – Po imprezie w Płocku widzę sporo plusów. Skończyliśmy ją w tym samym składzie, co zaczęliśmy, czyli nikt nie doznał kontuzji. Graliśmy z trójką rywali prezentujących odmienny styl, a mimo to z każdym sobie poradziliśmy. To zbudowało atmosferę w drużynie. Będąc w hali podczas tych spotkań widziałam, że ta grupa ludzi naprawdę się lubi, czuć miętę. Mówię o tym, bo czasem gada się o atmosferze, a nic z tego nie wynika, to na szczęście to nie jest ten przypadek.

Jakieś minusy?

– Nie doszukiwałabym się na siłę problemów. Oczywiście, można dywagować, że brakuje Sićki i Daszka, ale taki jest sport, kontuzje są w nim chlebem powszednim. Trzeba zaakceptować to, że dramat jednego jest szansą dla drugiego.  W trakcie turnieju w Płocku wydawało mi się, że kłopotem może być środek obrony, ale ostatni mecz, z Tunezją, pokazał, że Maciej Gębala i Michał Olejniczak mogą mieć tam godnego zmiennika w postaci Damiana Przytuły.

Tu warto się zatrzymać i podkreślić, że środek polskiej defensywy wygląda naprawdę obiecująco. Marcin Lijewski “spróbował” wielu różnych duetów, natomiast na dziś wydaje się, że optymalne ustawienie to właśnie wspomniani Gębala z “Olejem”. Niedźwiedź:

– Dodajmy, że na “dwójkach” (czyli obok środkowych obrońców – red.) mamy bardzo dobrze broniących skrzydłowych – Marka Marciniaka i Mikołaja Czaplińskiego. Mówię o tym, bo wcale nie jest takie oczywiste, że zawodnicy z tej pozycji radzą sobie w tyłach.

Szczelna obrona to także ułatwienie pracy dla bramkarzy. Którzy również wydają się być w formie – Adam Morawski, Marcel Jastrzębski i Kacper Ligarzewski mieli w Płocku swoje momenty. Pewnie dlatego selekcjoner zdecydował się zabrać do Skandynawii całą trójkę. Niedźwiedź:

Reklama

– Mam takie przeczucie, że to może być turniej Kacpra. Może nie będzie grał w dużym wymiarze, bo numerem jeden jest Morawski, ale Ligarzewski jest w bardzo dobrej formie, ma super energię, jego wariactwo w  bramce wprowadza na parkiecie dobry flow dla całej drużyny.

Gra w tyłach to podstawa współczesnej piłki ręcznej, dlatego cieszy, że Polacy prezentują się w tym aspekcie obiecująco. Chodź będziemy się upierali, że turniej towarzyski to jedno, a ten mistrzowski – drugie. Prawdziwa weryfikacja naszych defensywnych umiejętności nastąpi w Danii, gdzie Polacy zagrają kolejno z Niemcami (dziś 20.30), Czechami (piątek 18) i Szwajcarią (niedziela 15.30). 

Zasady MŚ są proste – mamy osiem grup po cztery drużyny. Do kolejnej rundy awansują trzy z czterech ekip z każdej z nich. W niej powstaną cztery grupy po sześć drużyn. Z każdej z nich po dwie wychodzą do ćwierćfinału. 

Jeśli Polska dotrze do drugiej fazy, trafi na 3 z 4 reprezentacji z tego grona: Dania, Włochy, Algieria, Kuwejt. Na tym etapie oczywiście będą się liczyć wyniki z meczów z grupy A z tymi drużynami, które wyjdą z niej razem z nami.

A jak Iwona Niedźwiedź ocenia nasze szanse w pierwszej fazie turnieju?

– Najmniejsze mamy oczywiście z Niemcami, srebrnymi medalistami igrzysk z Paryża. Zagrają w bardzo podobnym składzie, co we Francji, sportowo są od nas drużyną o klasę lepszą. Dużym plusem Polaków będzie to, że wyjdą na ten mecz bez żadnej presji, mając świadomość z kim gramy i że nie jesteśmy faworytami. Ewentualna niespodzianka kosmicznie zbudowałaby tę drużynę.

– Co do reszty zespołów – Szwajcarzy są w naszym zasięgu, bez legendarnego Andy’ego Schmida (obecnie jest ich selekcjonerem – red.) to już jest zupełnie inny zespół, choć nadal w miarę groźny. Niedawno doznali jednak bardzo dużego osłabienia – Manuel Zehnder z Magdeburga uszkodził kolano i nie zagra w turnieju, a to jeden z liderów drużyny. Czesi z kolei to niebezpieczny rywal, na zbliżonym do Polski poziomie. Myślę, że w tych dwóch starciach, biorąc pod uwagę umiejętności, zadecyduje dyspozycja dnia. Przykładowo: jeśli taki Damian Przytuła zagra w ataku tak, jak przeciwko Austrii w Płocku – będą problemy. Jeżeli natomiast wyjdą mu takie spotkania, jak te z Tunezją – może być fajnie.

Właśnie, atak, trochę o nim zapomnieliśmy, a jednak nie samą obroną w piłce ręcznej żyje człowiek. Oczywiście – brak wspomnianych Daszka i Sićki to dla Marcina Lijewskiego duży problem, ale też nie taki, z którym zaczął zmagać się wczoraj. Selekcjoner od dłuższego czasu wiedział, że musi poradzić sobie bez tych dwóch filarów na mistrzostwach świata, na bokach rozegrania chętnie stawia więc chociażby na wspomnianego Przytułę (lewa połówka) i Arkadiusza Morytę. 

Ten pierwszy bywa chimeryczny, czasem można odnieść wrażenie, że współczesna piłka ręczna jest dla niego za szybka, że dużo lepiej odnalazłby się w graniu z pierwszej dekady XXI wieku, ergo urodził się 20 lat za późno. Czasem jednak ma swój dzień, a wtedy klękajcie narody, ciężko gościa zatrzymać. Moryto z kolei to bezsprzecznie zawodnik światowej klasy, z tym że na skrzydle. Ale jako że nie mamy leworęcznych rozgrywających na odpowiednim poziomie (Lijewski nie wziął na mundial ani jednego!), selekcjoner musi kombinować i stawiać Arka, podobnie jak wcześniej Daszka, na nieswojej pozycji. Zawodnika Industrii w razie Godziny W może zastąpić praworęczny Ariel Pietrasik, gracz wszechstronny, gotów do hasania po obu stronach boiska. Na lewej połówce gra też czasem Kamil Adamski, solidny zawodnik, lider snajperów naszej ekstraklasy, po którym ciężko jednak spodziewać się fajerwerków. 

Pozostaje jeszcze kwestia dyrygenta tej reprezentacji. Patrząc na wybory Lijewskiego, wydaje się, że najchętniej będzie stawiał na Piotra Jędraszczyka, wspomaganego Pawłem Paterkiem. Obaj zawodnicy to w skali ORLEN Superligi gwiazdy, ale i na międzynarodowym podwórku zdarzało im się pokazywać z naprawdę dobrej strony. Ten duet może czasem uzupełnić Olejniczak, nawykły do grania w ataku chociażby w Lidze Mistrzów, jednak selekcjoner chętniej stawia na zawodnika Industrii Kielce w obronie niż z przodu.

Tak naprawdę w ataku mamy jedną gwiazdę światowego formatu. Słabo, jeśli porównamy tę sytuację do ery Bogdana Wenty, kiedy to właściwie każdy jeden ofensywny zawodnik był wielką postacią. Ale cóż, nic na to nie poradzimy, możemy liczyć jedynie, że Kamil Syprzak, bo o nim mowa, stanie się wreszcie prawdziwym liderem drużyny narodowej na dużym turnieju. Jeśli zagra na 100% swoich możliwości, bez wątpienia będzie dla rywali tej reprezentacji prawdziwym Szakalem – snajperem, którego praktycznie nie da się zatrzymać. 

Jaki rezultat reprezentacji na mundialu trzeba uznać za przyzwoity? Pytany o to przed kamerami TVP Sport Sławomir Szmal, prezes ZPRP, odpowiedział:

– Trener obejmując stanowisko deklarował progres w każdym roku. Trzeba też realnie oceniać sytuację, w jakiej znaleźliśmy się grupie i z kim możemy się zderzyć. Pozycje 9-14 są jak najbardziej realne dla tego zespołu.

Iwona Niedźwiedź wypowiada się w podobnym tonie:

– Dziewiąte lub dziesiąte miejsce to będzie optymalny wynik, skok o pięć-sześć oczek względem ostatnich mistrzostw świata. Byłabym bardzo zaskoczona, gdyby ta drużyna zrobiła coś więcej i znalazła się na przykład w ćwierćfinałach.

Terminarz reprezentacji Polski:
15 stycznia, godz. 20.30: Polska – Niemcy
17 stycznia, godz. 18.00: Polska – Czechy
19 stycznia, godz. 15.30: Polska – Szwajcaria

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Ancelotti zdenerwowany. “To konferencja prasowa, a nie debata”

Patryk Stec
1
Ancelotti zdenerwowany. “To konferencja prasowa, a nie debata”
Ekstraklasa

Widzew wypożycza, więc będzie zatrudniał? Na razie Hajrizi trafia do Szwajcarii

Antoni Figlewicz
1
Widzew wypożycza, więc będzie zatrudniał? Na razie Hajrizi trafia do Szwajcarii

Piłka ręczna

Polecane

Zaczęło się katastrofalnie, a potem było już tylko dobrze. Magda Fręch w III rundzie AO

Sebastian Warzecha
5
Zaczęło się katastrofalnie, a potem było już tylko dobrze. Magda Fręch w III rundzie AO

Komentarze

12 komentarzy

Loading...