Kontuzja na ubiegłorocznym Wimbledonie i spore problemy w każdym meczu w końcówce poprzedniego sezonu. Nowy trener i próba zmiany filozofii w swojej grze. W przeszłości regularne porażki we wczesnych rundach Szlemów. A teraz, na otwarcie, rywal, który nigdy mu nie leżał. Oj, można było obawiać się meczu Huberta Hurkacza w I rundzie Australian Open. Ale okazało się, że nie taki on straszny, jak go malują. Polak wygrał pewnie, nie stracił seta, i szybko zameldował się w kolejnej fazie turnieju.
Ledwie dwa ćwierćfinały, z czego jeden wygrany, na 26 startów. To wielkoszlemowy bilans Huberta Hurkacza. Jednak ten drugi wyskok – po pamiętnym Wimbledonie – do 1/4 finału turnieju tej rangi to właśnie Australian Open i to z zeszłego sezonu. W Melbourne Polak broni więc wielu punktów rankingowych i wypada liczyć na to, że choć część z nich faktycznie pozostanie w jego posiadaniu. Ale już pierwsze wyzwanie w walce o to nie było łatwe, bo z Tallonem Griekspoorem Hubi grał do tej pory czterokrotnie i bilans polsko-holenderskich pojedynków był remisowy. W dodatku każdy z ich meczów toczył się na pełnym dystansie i w każdym rozgrywano choć jednego tie-breaka (a w ubiegłorocznym starciu w Rotterdamie nawet… trzy).
Obie te zasady przełamał dziś Hubert Hurkacz.
Polak zaczyna nowy rozdział w swoim tenisowym życiu. Zagrał już co prawda kilka meczów w United Cup, ale tak naprawdę to właśnie Australian Open jest jego pierwszym pełnoprawnym turniejem, w którym występuje jako zawodnik prowadzony przez duet Nicolas Massu-Ivan Lendl. Chilijczyk jest w Australii, Czech pełni funkcję doradczą, bardziej na odległość. Z nowym trenerem Hubi ma grać odważniej, ofensywniej, starać się lepiej wykorzystywać swoje atuty takie jak świetny serwis, bardzo dobra gra przy siatce, wybieganie i znakomite kontry. Wiadomo, na takie zmiany potrzeba czasu. Ale wiecie co? Wszystko to zobaczyliśmy juz w starciu z Griekspoorem.
Owszem, Holender miał ostatnio drobne problemy zdrowotne. Nie grał jeszcze nigdzie w tym sezonie. Jego dyspozycja była jedną wielką niewiadomą. Ale Tallon nawet w średniej formie też potrafi wykorzystać własne podanie, doprowadzić od tie-breaków, a w nich na ogół jest naprawdę mocny, zwłaszcza mentalnie. Dziś jednak w starciu z Hubertem wyraźnie uległ.
Wszystkie trzy sety miały właściwie ten sam przebieg. Obaj grali stosunkowo równo, aż Hubert wypracowywał sobie szanse na przełamanie. Mógł nie wykorzystać jednej, drugiej czy trzeciej, ale któraś wreszcie okazywała się tą kluczową i gem przy serwisie rywala wpadał na jego konto. Sam dał się przełamać raz – w drugiej partii, gdy Griekspoor dzięki temu wyrównał stan rywalizacji w secie. Ale Polak był cierpliwy, nie denerwował się, spokojnie wyczekiwał swego. Holender z kolei im mecz trwał dłużej, tym bardziej potwierdzał, że chyba nie wszystko u niego w porządku – popełniał więcej błędów, starał się skracać wymiany, momentami uderzał już z pełną mocą i nadzieją, że Hubert nie odpowie. Ale Hurkacz jak mało kto potrafi utrzymać piłkę w grze. Często więc dostawał w efekcie darmowe punkty, ale jeszcze częściej – sam je sobie wypracowywał.
Bo to naprawdę był dobry mecz Hubiego. Od początku był pewny swego, przy własnym serwisie zagrożony był tylko raz – wtedy, gdy go stracił – z kolei sam regularnie wypracował break pointy. Rywala przełamał czterokrotnie, w każdym secie zrobił to chociaż raz i każdą partię kończył bez potrzeby rozgrywania tie-breaka. Doskonale kontrował Holendra z głębi kortu, ale potrafił też zabawić się z nim przy siatce czy wygrać długą wymianę. Właściwie trudno było wskazać słabą stronę Hurkacza. Jasne, to też nie tak, że był to jego wybitny mecz, ale na pewno solidny, z gatunku tych, w których od początku dało się odczuć, że jest lepszy.
Bajeczne zagrania w ostatnim gemie 😋
Hubert Hurkacz z bardzo pewnym awansem do 2. rundy #AO2025 #AusOpen pic.twitter.com/HLTsDYJJqy
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) January 14, 2025
I super, że to właśnie takim meczem otwieramy ten wielkoszlemowy sezon w jego wykonaniu. Bo Hubi często miał w pierwszych rundach Szlemów spore problemy. Bywało, że przegrywał, a nawet jeśli nie, to męczył się z niżej notowanymi rywalami przez kilka dobrych godzin i nierzadko pięć setów. Teraz dostał przeciwnika, który w przeszłości mu nie leżał, a jednak pokonał go pewnie, w trzech partiach. Oby podobnie było w drugiej rundzie, bo tam czeka go wyzwanie podobnego kalibru – mecz z Serbem Miomirem Kecmanoviciem, 51. na świecie, który w I rundzie po pięciosetowym starciu pokonał rodaka, Dusana Lajovicia. Do tej pory na poziomie touru (w 2019 zmierzyli się też w kwalifikacjach do turnieju w Rzymie, wygrał Serb) Hubert i Miomir grali ze sobą raz, w 2023 roku w Kanadzie. Lepszy był Polak.
W Australii liczymy na powtórkę.
Hubert Hurkacz – Tallon Griekspoor 7:5, 6:4, 6:4
Fot. Newspix
CZYTAJ WIĘCEJ O TENISIE: