Wojciech Szczęsny wyleciał z boiska z czerwoną kartką w swoim pierwszym i niewykluczone, że ostatnim El Clasico w karierze. Polak sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Kyliana Mbappe i osłabił zespół, choć Barcelona miała bezpieczną przewagę czterech bramek. Jeśli więc notowania polskiego golkipera w ostatnich dniach w jakikolwiek sposób wzrosły, to właśnie wróciły do punktu wyjścia.
Dlaczego w takim momencie, Wojtek?
Takie pytanie mogli zadać sobie kibice z Polski i Barcelony patrząc, jak Szczęsny opuszcza swoje pole karne, a następnie trąca butem stopę Kyliana Mbappe. Być może Francuz nie dałby się powstrzymać obrońcom i oddał strzał na bramkę. Być może nawet trafiłby do siatki. Czy jednak ktokolwiek wówczas miałby większe pretensje do Polaka? Raczej nie. Mbappe mógł się też przecież pomylić, albo – przede wszystkim – Wojtek mógłby wykazać się tym, za co zawsze był najbardziej ceniony – widowiskową paradą.
Zamiast tego, Szczęsny przywołał wszystkie koszmary z czasów występów w reprezentacji Polski. Momentalnie pojawiły się flashbacki z meczów z Grecją na Euro 2012 czy Senegalem na mundialu w Rosji. Wówczas jednak wyniki były na styku, a każdy punkt na wagę złota. Teraz, dzięki czterobramkowej przewadze, od jego interwencji praktycznie nic nie zależało, a mimo to ruszył w kierunku napastnika Królewskich, jak gdyby była to ostatnia minuta meczu, a na tablicy wyników widniało 0:0.
🔴 𝐂𝐙𝐄𝐑𝐖𝐎𝐍𝐀 𝐊𝐀𝐑𝐓𝐊𝐀 𝐃𝐋𝐀 𝐖𝐎𝐉𝐂𝐈𝐄𝐂𝐇𝐀 𝐒𝐙𝐂𝐙𝐄𝐒𝐍𝐄𝐆𝐎! 🇵🇱
😱 Polak opuszcza boisko w finale Superpucharu Hiszpanii po faulu na Kylianie Mbappé! 🤐 #lazabawa🇪🇸 pic.twitter.com/cf97dtsGKS
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) January 12, 2025
Nie mamy złudzeń – ta jedna decyzja może kosztować Polaka utratę miejsca w pierwszym składzie do końca jego pobytu w Barcelonie. Szczęsny w poprzednich dwóch meczach nie pokazał się z aż tak dobrej strony, by dzisiejszy błąd miał zostać puszczony przez Flicka w niepamięć, a przecież Inaki Pena także nie został posadzony na ławkę ze względów sportowych tylko z uwagi na kwestie dyscyplinarne.
Obawiamy się, że niemiecki szkoleniowiec może po dzisiejszym meczu dojść do wniosku, że jednak lepszy bramkarz spóźnialski niż ten, który do szatni schodzi przed czasem.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Jakub Chodorowski, dyr. sportowy Lechii: Klub wraca do normalności, nie spadniemy
- Radomiak znów złowił napastnika w Brazylii. On też błyśnie w lidze?
- Młodzieżowy reprezentant Polski trafi na wypożyczenie? W grę wchodzą dwa kierunki
Fot. Newspix