W ramach podsumowania świetnej jesieni Legii i Jagiellonii w Europie, przygotowaliśmy łączoną jedenastkę najlepszych piłkarzy obu klubów w fazie ligowej. Kto z przodu obok Pululu? Czy ktokolwiek z Jagi zasłużył na wyróżnienie w defensywie? I czy gdybyśmy posłali do boju taki skład, polski klub miałby w zasięgu półfinał Ligi Konferencji?
SŁAWOMIR ABRAMOWICZ (Jagiellonia)
Mecze: 6
Czyste konta: 3
Stracone bramki: 5
Średnia not Weszło: 5,83
Jeszcze w eliminacjach sprawiał wrażenie typowego młodego bramkarza, który dostaje szansę na zbyt duży kredyt i stawianie na niego wyrządza mu więcej szkód niż pożytku. Koncepcja Jagi była następująca – Abramowicz wchodzi w rolę podstawowego młodzieżowca i robi minuty w lidze, a ściągnięty latem Maksymilian Stryjek stanowi dla niego swego rodzaju zabezpieczenie. Okazało się, że ten bardziej doświadczony z bramkarzy lubi wzniecać pożary, a golkiper z rocznika 2004 szybko się ogarnął. I dobrze, bo w Lidze Konferencji stanowił wartość dodaną Jagi. Pewny z Kopenhagą. Z Celje i Mladą – mimo że puścił łącznie cztery bramki – dał coś ekstra, a przy żadnym z trafień nie miał większych szans. Ani Kobylak, ani Tobiasz nie stanowili dla niego realnej konkurencji w tym zestawieniu.
PAWEŁ WSZOŁEK (Legia)
Mecze: 6
Gole: 2
Asysty: 1
Średnia not Weszło: 5,50
Kiedy Goncalo Feio przechodził na czwórkę z tyłu, jednym z większych znaków zapytania było to, jak Wszołek poradzi sobie na bokach obrony. Dostosował się do tej pozycji tak dobrze, jak do grania na wahadle. Ofensywa? Podłączył Legię do prądu w Sztokholmie, ustalił wynik z Omonią, bramka z Lugano padła po jego szarży, miał asystę przy pierwszym golu z Dynamem Mińsk, do tego wywalczył rzut rożny, po którym Legia ustrzeliła Betis. Całkiem sporo konkretów w ataku i co istotne – przez zapędy ofensywne nie zawalał wcale gry w obronie, w czym pomagała mu świetna wydolność.
DUSAN STOJINOVIĆ (Jagiellonia)
Mecze: 6
Gole: 0
Asysty: 0
Średnia not Weszło: 5,17
Jakkolwiek dziwnie to brzmi, jest jedynym obrońcą Jagiellonii sprofilowanym głównie na bronienie. Sacek to były środkowy pomocnik, Silva także, Moutinho ma więcej atutów z przodu, a Dieguez świetnie wyprowadza piłkę. Stojinović to stoper w klasycznym stylu. Najlepiej wyglądał z Molde, gdy schował Norwegów do kieszeni. Wygryzł z tej jedenastki Pankova, który popełniał niewiele błędów, a to już oznacza, że grał powyżej oczekiwań.
STEVE KAPUADI (Legia)
Mecze: 6
Gole: 1
Asysty: 0
Średnia not Weszło: 4,67
Będzie się śnił po nocach Mariuszowi Stępińskiemu, który zupełnie sobie przy nim nie pograł w… niewykluczone, że swoim ostatnim meczu w Omonii. Z kolei Kapuadi najchętniej wymazałby z pamięci spotkanie z Lugano, gdy doznawał regularnie zaćmienia w polu karnym, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry. To duża zasługa Goncalo Feio, że z dwóch niewyróżniających się stoperów stworzył linię defensywy, która pierwszą pucharową bramkę straciła dopiero w piątej kolejce fazy ligowej.
RUBEN VINAGRE (Legia)
Mecze: 4
Gole: 0
Asysty: 2
Średnia not Weszło: 5,25
Wybór najlepszego lewego obrońcy w pucharach jest o tyle dziwny, że w Jagiellonii na tej pozycji w sześciu meczach zagrało… czterech piłkarzy. Taką przyjemność mieli Moutinho (trzy mecze) oraz Silva, Stojinović i Polak (po jednym meczu). Realną konkurencję dla Vinagre’a stanowił więc tylko pierwszy z wymienionych. Stawiamy na legionistę, bo nie byłoby triumfu nad Betisem, gdyby nie jego perfekcyjna wrzutka.
RAFAŁ AUGUSTYNIAK (Legia)
Mecze: 4
Gole: 0
Asysty: 1
Średnia not Weszło: 6,50
Ostatnie lata przyzwyczaiły nas, że… lubi dostarczyć kontentu. Zapomnieliśmy przy tym, że to przecież naprawdę niezły piłkarz. Gra na środku obrony obnażała jego największy mankament (brak szybkości), więc został jednym z największych beneficjentów zmiany formacji, dzięki której z linii defensywnej przeniósł się pięterko wyżej. I tam wyglądał świetnie. Potrafił rozbijać się w środku pola, wysoko przechwytywać piłkę, a i dawać coś w ofensywie, jak z Omonią czy Betisem.
TARAS ROMANCZUK (Jagiellonia)
Mecze: 3
Gole: 0
Asysty: 0
Średnia not Weszło: 6,33
To, jak ważnym piłkarzem jest dla Jagiellonii, pokazują chociażby suche wyniki. Kiedy pomagał Dumie Podlasia na boisku, ta zanotowała dziewięć punktów na dziewięć możliwych. Gdy zabrakło go z powodu urazu, jego zespół zebrał zaledwie dwa oczka w trzech meczach. Spotkanie z FC Kopenhagą mogło nie ułożyć się tak dobrze, gdyby nie jego wejście z ławki w 46. minucie. Od razu było widać zmianę jakości w środku pola. Poukładał grę. Z Petrocubem to on dawał najczęściej sygnały do ataku. Z Molde też opanował swój teren. To jeden z tych graczy, których harówka nie zawsze jest widoczna dla kibiców, ale to nie oznacza, że nie zasługuje na laury. Wręcz przeciwnie.
RYOYA MORISHITA (Legia)
Mecze: 6
Gole: 2
Asysty: 1
Średnia not Weszło: 5,00
Mamy wrażenie, że idealnie odnalazł się w koncepcji Goncalo Feio. Portugalczyk lubi oddać piłkę przeciwnikowi i zaczaić się na niego na jego połowie, by agresywnie doskoczyć, szybko przechwycić futbolówkę i jednym-dwoma podaniami wykreować sobie sytuację strzelecką. Japończyk jest stworzony do takiej gry. Jako jedyny nadążał za piłkarzami Lugano. Nie zanotowałby asysty z Dynamem i gola z Omonią, gdyby nie był obdarzony tak imponującą szybkością. Przystępując do rundy był wciąż niewiadomą. Po niej wydaje się, że około 500 tysięcy euro wydane za jego wykup to prawdziwa promocja.
JESUS IMAZ (Jagiellonia)
Mecze: 6
Gole: 1
Asysty: 3
Średnia not Weszło: 4,50
Żaden z piłkarzy polskich klubów nie zaliczył tak efektownego występu indywidualnego, jak Imaz z Molde, kiedy miał swój udział przy każdej z trzech bramek. Ponadto uratował Jadze punkcik z Celje, jego zrywy w drugiej połowie przełożyły się na gola i asystę. Właśnie w takich momentach najważniejszy jest lider – gdy drużynie nie idzie i nie wie, jak wrócić do meczu. Oczywiście, że Hiszpanowi zdarzały się słabsze występy – z Kopenhagą zjechał do bazy już w przerwie, z Petrocubem zmarnował dwie setki, z Olimpiją nie potrafił dać czegoś ekstra. Choć trudno podpinać to pod pucharowe występy, dawał Jagiellonii oddech w lidze – pod koniec jesieni zanotował siedem kolejnych meczów z golem. To trochę przewrotne, że w wieku 34 lat zaliczył najintensywniejszą rundę w swojej karierze. I dał radę.
MARC GUAL (Legia)
Mecze: 6
Gole: 2
Asysty: 3
Średnia not Weszło: 4,60
Znowu jest w jakiejś drużynie z Jesusem Imazem. Dwa gole i trzy asysty w sześciu meczach – to naprawdę dobry rezultat. Wiadomo, jaka jest w Warszawie sytuacja z napastnikami. Znalazł się przez nią na musiku, bo gdyby Hiszpan nie dowiózł jakości z przodu, to Alfarela, Nsame czy Pekhart nie zrobiliby tego tym bardziej. Jeśli mielibyśmy się czegoś doczepić, to chyba tego, że trafiał do siatki jedynie w najłatwiejszym dla Legii spotkaniu – z Dynamem Mińsk.
AFIMICO PULULU (Jagiellonia)
Mecze: 6
Gole: 5
Asysty: 1
Średnia not Weszło: 6,00
Zapewnił sobie tą rundą grę w dobrym, europejskim klubie – takim będącym o półkę wyżej niż jego obecny pracodawca. Ale niech myśli o tym dopiero latem. Z perspektywy Jagi najważniejsze zadanie na zimowe okno transferowe, to zatrzymanie kongijsko-angolsko-francuskiego napastnika. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia za każdym razem, gdy w klasyfikacji strzelców widzieliśmy go obok takich gości jak Christopher Nkunku. Pululu został okrzyknięty jesienią europejskim królem pięty (strzelił tą częścią stopy dwa gole).
WIĘCEJ O LEGII I JAGIELLONII W LKE:
- Jago, musisz. Ograj Backę i czekaj na Legię
- Świetne wieści dla Polski. Kolejny awans w rankingu UEFA
- Gorzki koniec słodkiej jesieni. A niebawem… starcie polskich drużyn?
Fot. FotoPyK