Legia Warszawa przegrała na wyjeździe 1:3 z Djurgaden, ale awansowała bezpośrednio do 1/8 finału Ligi Konferencji Europy zajmując 7. miejsce w tabeli. Jedyną bramkę dla drużyny Goncalo Feio w dzisiejszym meczu strzelił Paweł Wszołek, który po spotkaniu stanął przed kamerą Polsatu Sport.
Za stołecznym klubem bardzo udana faza ligowa europejskich pucharów. Obrońca Legii docenił, że zespół zrealizował ustalone przed startem rozgrywek założenia.
– Udało się awansować, pierwsza ósemka to był nasz cel przed startem Ligi Konferencji. Jest niezadowolenie w szatni po meczu, bo jesteśmy ambitną drużyną, nie lubimy przegrywać. Były momenty, gdzie spotkanie mogło się inaczej potoczyć, słyszałem, że strzeliliśmy prawidłową bramkę na 1:1. Czasu jednak nie cofniemy. To był szalony mecz. Po odpaleniu rac było ciężko z widocznością, zatykało gardło, choć oczywiście nie szukam wymówek. Były dobre i lepsze momenty, jest sporo do analizy. Jestem pewien, że najlepsze momenty nadejdą na wiosnę – ocenił Wszołek.
Mecz zapamiętamy przede wszystkim z długiej przerwy na początku pierwszej połowy, spowodowanej odpaleniem przez kibiców gospodarzy rac na stadionie z zamkniętym dachem. Zdaniem obrońcy, miało to spory wpływ na przebieg spotkania.
– Było dużo walki w powietrzu, długich piłek. Słaba widoczność nie ułatwiała sprawy. Trener mówił nam, że w pierwszej połowie będzie to mecz walki i musimy sobie z tym poradzić, zbierać długie piłki. Nie chcę za dużo mówić, o tym, co usłyszeliśmy od trenera, bo to zostaje między nami – wyjaśnił gracz Legii.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Mecz paradoksów: Legia przegrywa, ale jest w TOP8 i może pytać o warunki tego spotkania
- Niechlujni, chaotyczni, zagubieni. Legia miała dziś twarz Jurgena Celhaki [NOTY]
- Gorzki koniec słodkiej jesieni. A niebawem… starcie polskich drużyn?
Fot. Newspix