Po zaledwie jednym sezonie spędzonym w Białymstoku, Dominik Marczuk odszedł w sierpniu do występującego w amerykańskiej MLS Realu Salt Lake. Reprezentant Polski przyznał, że mocno wahał się przed tym ruchem. – Kusiło mnie, żeby zostać. To była najcięższa decyzja w moim życiu. Jakiejkolwiek bym nie podjął, zastanawiałbym się, czy była dobra – zdradził 21-latek w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą.
Swój debiutancki sezon w Ekstraklasie Marczuk zwieńczył zdobyciem z Jagą mistrzostwa Polski. Mając w perspektywie walkę o obronę tytułu i grę w europejskich pucharach, skrzydłowy zdecydował się jednak na przenosiny za ocean. W rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą zawodnik Realu Salt Lake przyznał, że amerykański klub obserwował go od jakiegoś czasu.
– Temat Realu Salt Lake pojawił się wcześniej. Moja pierwsza reakcja, gdy o tym usłyszałem, była taka, że powiedziałem, że nie ma szans. Zobaczyłem, że na prawej stronie gra Carlos Gomez, który chyba w 23 meczach miał bodaj trzynaście bramek i siedem asyst. Gdy na to popatrzyłem, to stwierdziłem, że nie ma takiej opcji. Później odbyłem rozmowę z trenerem i dyrektorem, którzy powiedzieli, że Gomez zostanie sprzedany. Nie dostałem gwarancji, że będę grał, ale powiedzieli, że mam bardzo dużą szansę i mocno na mnie liczą. Obserwowali mnie od jakiegoś czasu jako następcę Gomeza. Wtedy zacząłem się zastanawiać wraz z rodziną i agentem. Jakiej decyzji bym nie podjął, nie dowiem się, czy byłaby ona dobra, czy nie. Różne są przeciwności losu. Gdybym został w Jagiellonii, mogłaby się przydarzyć kontuzja lub spadek formy – stwierdził Marczuk.
21-latek zdradził również, czym skusili go przedstawiciele amerykańskiej drużyny.
– Nie chciałem się rzucać na głęboką wodę, tylko przejść do klubu, w którym będę miał możliwość gry i rozwoju. Było widać podczas rozmowy z dyrektorem i trenerem, że mnie chcą. Odpowiadał mi też sposób gry, jaki mi przedstawili – z szerokim ustawieniem skrzydłowych, że jest dużo gry jeden na jednego. Dostałem od nich prezentację o tym, co jest dla nich ważne, o ich sposobie gry i o tym, jak chcą, żeby funkcjonował boczny pomocnik – czy to w ofensywie, czy defensywie. Przedstawili moje atuty, czyli wbieganie w wolną przestrzeń, dobry ruch i wskazali, czego ode mnie oczekują. Profil zawodnika, którego szukali, pasował do mnie. To też miało dla mnie duże znaczenie – tłumaczył były gracz Dumy Podlasia.
Wybór MLS wcale nie był oczywisty. Marczuk mógł pójść drogą wielu innych zawodników opuszczających Ekstraklasę, którzy od razu stawiają na najmocniejsze europejskie ligi, ale jak sam przyznał, zależało mu na wiodącej roli w zespole.
– Miałem oferty z poziomu europejskich lig TOP 5, konkretnie z Włoch. Myślę, że byłoby tam ciężej z graniem. Przeskok z Ekstraklasy do Serie A byłby dość duży i mogłoby być różnie. Dla mnie najważniejsze jest łapanie minut i doświadczenia. Ważniejszy jest rozwój niż pójście do dobrego klubu w dobrej lidze, by siedzieć na ławce. Nie chciałem się rzucać na głęboką wodę. Do tej pory szedłem krok po kroku – z trzeciej do drugiej ligi, potem do pierwszej, a następnie do Ekstraklasy i dalej chciałem iść tą ścieżką – wyjaśnił reprezentant Polski.
Dominik Marczuk wystąpił do tej pory w dziesięciu meczach w barwach Realu Salt Lake. Zaliczył w nich bramkę i asystę.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Futbol to władza. Piłkarz walczy z zachodem i zostanie prezydentem-marionetką Gruzji
- Śląsk szuka trenera ze skutecznością botów od fotowoltaiki
- Wyjątkowo można pochwalić Jacka Zielińskiego
- Największe kłopoty Milanu od kilku lat. Obrywa za nie nawet sam Ibrahimović
- Polki w bardzo trudnej grupie na EURO, ale są pozytywy. „Mecz z Niemkami rozbudzi emocje”
Fot. Newspix