W stolicy województwa świętokrzyskiego zapanowały białoruskie standardy. O lokalnym klubie dziennikarze mogą pisać albo dobrze, albo… wcale. Tamtejsze Radio eM ośmieliło się poinformować o półtoramiesięcznych zaległościach wobec piłkarzy i wtedy Kielce zatrzęsły się w posadach…
Przez ostatnie trzy sezony kibice Korony mogli czuć się jak w alternatywnej rzeczywistości. Nieźle zarządzano klubem, z gabinetów biło spokojem, trybuny się wypełniały, a piłkarze mniej lub bardziej dowozili temat na boisku. Ten stan rzeczy nie mógł trwać wiecznie. Fani złocisto-krwistych – ze względu na Artura Jankowskiego, Karola Jakubczyka i nowe władze miasta – znów czują się jak w czasach poczciwego Krzycha Zająca, wąsatego Wojciecha Lubawskiego czy innych politykierów nieskalanych kompetencją.
Ale po kolei.
Radio eM, lokalna rozgłośnia z siedzibą na ulicy Sienkiewicza, od lat jest blisko Korony. Sprawozdaje jej mecze, jeździ na wyjazdy, relacjonuje codzienne wydarzenia, prowadzi cotygodniową audycję o kieleckim sporcie. Co istotne – dziennikarze stacji nie patrzą bezkrytycznie na działania klubu bądź władz miasta, zwłaszcza, że w ostatnim czasie, ujmijmy to delikatnie, jest co krytykować. Zwieńczeniem długoletniej współpracy obu stron było podpisanie partnerstwa medialnego, które ogłoszono w listopadzie tego roku. Samo partnerstwo nie oznacza niczego szczególnego – radio zobowiązuje się do informowania o wszystkich wydarzeniach w klubie, także o promocjach biletowych czy działaniach marketingowych, a w zamian jego logo gości na banerach stadionowych, stronie internetowej i czasem pojawia się w mediach społecznościowych.
Chwilę po podpisaniu partnerstwa na stronie stacji ukazał się krytyczny artykuł Michała Gajosa, który poinformował o zaległościach w Koronie – jeszcze w połowie listopada wynosiły one półtora miesiąca (piłkarze nie dostali wynagrodzeń za cały październik i połowę września). Klub borykający się z deficytem środków – sytuacja finansowa Korony już jest zła, a wiosną może być wręcz tragiczna – postanowił zagrać na czas. Artur Jankowski, jak czytamy w tekście, obiecał zawodnikom wypłatę zaległości w momencie, gdy do klubowej kasy trafi druga transza od Canal+, wynosząca prawie trzy miliony złotych. Nie był to w żadnym wypadku artykuł wyssany z palca. Sama Korona kilka dni później z dumą ogłosiła w mediach społecznościowych, że… po przelewie za prawa medialne opóźnienia wobec drużyny zostały już uregulowane.
W dniu dzisiejszym wpłynęły środki z Ekstraklasa S.A. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami z pierwszym zespołem zostały dziś uregulowane zaległe oraz bieżące wynagrodzenia.
Spółka w terminie uregulowała wcześniej wszystkie wymagane zobowiązania wobec pracowników, AP i 2 zespołu.— Korona Kielce (@Korona_Kielce) November 18, 2024
Chwalenie się wyrównaniem poślizgu w wypłatach – tego jeszcze w polskiej piłce nie grali.
Sytuację poddymił inny z pracowników radia, Mateusz Żelazny, który napisał na swoim koncie X, że przez te półtora miesiąca prezes Artur Jankowski akurat sobie wypłacał w całości normalną, regularną pensję. No cóż, widocznie sternik klubu pracuje tak skutecznie i efektywnie, że jemu akurat się należało (nie zamierzamy z tym polemizować!). Po wyjawieniu wszystkich tych informacji w Kielcach rozpoczęły się grzmoty.
Najpierw jeden z pracowników klubu zadzwonił do odpowiadającej za marketing radia Karoliny Witeckiej z oburzeniem, że o Koronie powstają tak nieprzychylne teksty. To ciekawy pomysł na ugaszenie wizerunkowego kryzysu, zupełnie tak, jakby rozgłośnia w momencie podpisania partnerstwa miała zapomnieć o dziennikarstwie i zacząć jedynie przyklaskiwać pięknym ruchom wspaniałych działaczy. Ale to jeszcze pół biedy. W normalnym świecie taki telefon zostałby zbyty śmiechem i sprawa zakończyłaby się dokładnie w momencie odłożenia słuchawki.
Ale nie w Kielcach. Możemy tylko się domyślać, co dokładnie padło podczas tej rozmowy telefonicznej, bo po chwili radio zostało postawione na baczność. Jego szefostwo – stacją kieruje ksiądz Karol Rasała – zaczęło kreślić czarne scenariusze: a co, jeśli przez tę “nieprzyjemną historię” firmy współpracujące z klubem stwierdzą, że nie chcą reklamować się w Radiu eM? Osoby rządzące rozgłośnią uznały finalnie, że pisanie tak niepochlebnych tekstów o lokalnym klubie może odbić się dużą czkawką i wezwały pracowników na pogadankę, na której zostało im wyjaśnione, że na łamach radia nie powinny ukazywać się tak nierozsądne i nieodpowiedzialne treści. Linia redakcyjna jest dziś następująca – Korony nie można atakować, bo mogą być z tego kłopoty. Jeśli znów wyjdą na jaw jakieś zaległości albo inne nieprawidłowości – lepiej przemilczeć temat.
Czy to już Białoruś, czy jeszcze Kielce?
W niedalekiej przyszłości można spodziewać się więc, że na stronie Radia eM po porażce 0:6 przeczytamy o „bohaterskim stawianiu oporu”, spłata kolejnych zaległości wobec piłkarzy zostanie nazwana „heroicznym bojem o przetrwanie klubu”, a Artur Jankowski to „świetny menedżer, który wprowadził w Kielcach zachodnie standardy”. Bo przecież nie wschodnie, prawda?
WIĘCEJ O KORONIE KIELCE:
- Dziekoński mógł trafić do Serie A? „W klubie była oferta”
- Korona bez budżetu jak jeździec bez głowy
- Korona odgrzewa kotlet z prezesowskiej karuzeli
Fot. newspix.pl