Reklama

Szalony mecz Monaco z Benfiką, niepewny Majecki

Aleksander Rachwał

Autor:Aleksander Rachwał

28 listopada 2024, 00:03 • 4 min czytania 3 komentarze

Ruszyć mocno od początku, szybko strzelić gola, kontrolować mecz i wyczekiwać na kolejne okazje – dziś ten stary jak świat plan miał zapewnić drużynie z Księstwa trzecie zwycięstwo z rzędu w Lidze Mistrzów. Z planami bywa jednak tak, że często biorą w łeb. Kontrola, plan, jakakolwiek przewidywalność – to słowa kompletnie niepasujące do drugiej połowy meczu, która dramaturgią i zwrotami akcji mogłaby obdzielić przynajmniej kilka spotkań. Piłkarze obu drużyn wsadzili nas dzisiaj na rollercoaster, a w 45. minucie wyłączyli w nim wszystkie zabezpieczenia.

Szalony mecz Monaco z Benfiką, niepewny Majecki

W pierwszych minutach Monaco rzuciło się na Benfikę zaciekle, właściwie nie dopuszczając gości w okolice swojego pola karnego. Nie, żeby gospodarze grali jakoś porywająco, ale na pewno na dużym zaangażowaniu i intensywności. Już w 9. minucie powinni objąć prowadzenie za sprawą Eliesse’a Ben Seghira, ale Marokańczyk trącił jedynie piłkę obok bramki Trubina. Chwilę później już się nie pomylił, w przeciwieństwie do defensywy Benfiki. Jeśli ktoś szuka fragmentów do instruktażu „jak nie grać w obronie”, można wykorzystać nagranie z zachowaniem Tomasa Araujo. Portugalczyk dreptał sobie w polu karnym blisko Ben Seghira, ale widać było, że nie wie właściwie, po co. Bo na pewno nie po to, by upilnować zawodnika Monaco.

Po strzelonej bramce gospodarze mogli zdjąć nieco nogę z gazu i oddać inicjatywę rywalowi. Goście zaczęli więc zapuszczać się w szesnastkę Radosława Majeckiego w poszukiwaniu wyrównania i szybko okazało się, że jednak to atakowanie jest lepszym pomysłem na oddalenie zagrożenia. Skoro już wywołaliśmy naszego rodaka, to zatrzymajmy się przy nim na chwilę. Niestety, to nie był dobry mecz polskiego bramkarza. Zdecydowanie najsłabszym elementem gry Majeckiego były wyjścia do piłki – jeszcze przed przerwą zaliczył dwie bardzo niepewne interwencje, w których minął się z futbolówką zamiast oddalić zagrożenie z pola karnego. Zdecydowanie lepiej spisał się broniąc strzał Di Marii, który znalazł się z Polakiem w sytuacji sam na sam po kuriozalnym błędzie Ben Seghira. Na strachu się jednak skończyło i Monaco schodziło na przerwę z prowadzeniem.

A potem zaczęła się druga połowa, a z nią jazda bez trzymanki. I pasów bezpieczeństwa. I wszystkich innych zabezpieczeń.

Zaczęło się od – niestety – znowu fatalnego wyjścia Majeckiego, którego w niekomfortowej sytuacji postawił koszmarny w drugiej połowie Caio Henrique, zagrywając piłkę zbyt lekko w kierunku polskiego golkipera. Przestraszony Polak minął się z futbolówką widząc napierającego na niego Pavlidisa, a greckiemu napastnikowi nie pozostało nic jak wpakować piłkę do pustej bramki. Zrobiło się 1:1, choć dosłownie chwilę wcześniej, po drugiej stronie, Embolo w doskonałej okazji trafił w słupek.

Reklama

Od tego momentu mecz zaczął się od nowa. I był to już kompletnie inny mecz.

Dwie minuty – gol Monaco.

Anulowany.

Cztery minuty – gol Benfiki.

Anulowany.

Cztery minuty – czerwona kartka dla gospodarzy.

Reklama

Siedem minut – gol dla… Monaco.

Trzeba oddać piłkarzom Adiego Huttera, że zdali sobie sprawę, że próba utrzymania wyniku za wszelką cenę może się źle skończyć. Monaco nie zamknęło się. Mimo osłabienia szukało okazji i znalazło ją – kapitalnym uderzeniem z linii szesnastego metra popisał się Magassa.

Mieliśmy już zwroty akcji, nieoczekiwane bramki, czego więc mogłoby jeszcze brakować? No, na przykład kolejnych zwrotów akcji i nieoczekiwanych bramek. I oczywiście popisu w wykonaniu weterana. Nie oszukujmy się – każdy porządny hit Ligi Mistrzów potrzebuje świetnego występu weterana, to zawsze dodaje jakieś sto punktów do dramaturgii spotkania. Wszystko to, a nawet więcej podarował nam więc Angel Di Maria.

84. minuta – asysta na głowę Cabrala z lewej strony boiska.

88. minuta – asysta na głowę Amdouniego z prawej strony boiska.

3:2 dla Benfiki, koniec. Kto utrzymał się w krzesełku, może zsiąść i ucałować ziemię.

Niemożliwe były te precyzyjne dogrania Argentyńczyka w końcówce. 36-latek niepostrzeżenie przeskoczył Leo Messiego na liście najlepszych asystentów w historii Ligi Mistrzów i brakuje mu już tylko jednej do Ronaldo. Wydaje się, że postawi sobie za punkt honoru, aby przebić Portugalczyka w tej klasyfikacji.

Piękny był to mecz. Kwintesencja Champions League. Takiej, w której wszystko może się zdarzyć.

Monaco – Benfica 2:3 (1:0)

  • 1:0 – Ben Seghir 13′
  • 1:1 – Pavlidis 48′
  • 2:1 – Magassa 67′
  • 2:2 – Cabral 84′
  • 2:3 – Amdouni 88′

WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:

Fot. Newspix

Zainteresowany futbolem od kiedy jako 10-latek wziął wolne w szkole żeby zobaczyć pierwszy w życiu mecz reprezentacji Polski na mistrzostwach świata. Na szczęście później zobaczył też Ronaldo wygrywającego mundial, bo mógłby nie zapałać uczuciem do piłki. Niegdyś kibic ligi hiszpańskiej i angielskiej, dziś miłośnik Ekstraklasy i to takiej z gatunku Stal Mielec – Piast Gliwice w poniedziałkowy wieczór.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Sven Hannawald: Mam łzy w oczach, gdy patrzę dziś na skoki Stocha [WYWIAD]

Jakub Radomski
1
Sven Hannawald: Mam łzy w oczach, gdy patrzę dziś na skoki Stocha [WYWIAD]

Liga Mistrzów

Polecane

Sven Hannawald: Mam łzy w oczach, gdy patrzę dziś na skoki Stocha [WYWIAD]

Jakub Radomski
1
Sven Hannawald: Mam łzy w oczach, gdy patrzę dziś na skoki Stocha [WYWIAD]

Komentarze

3 komentarze

Loading...