Reklama

Jake Paul dociągnął Tysona do ostatniego gongu

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

16 listopada 2024, 06:50 • 4 min czytania 6 komentarzy

Bądźmy poważni: w tej walce nie można było spodziewać się wyniku innego niż zwycięstwo Jake’a Paula nad Mikiem Tysonem. Pytaniem otwartym pozostawało, jak 27-letni celebryta, dla którego boks jest tylko jednym z zajęć, obejdzie się w ringu z ikoną zawodowego boksu. Na szczęście dla fanów pięściarstwa, Paul nie starał się ośmieszyć weterana. Wygrał pojedynek, ale obchodząc się z Tysonem z należną mistrzowi godnością, zyskał też nieco szacunku środowiska.

Jake Paul dociągnął Tysona do ostatniego gongu

POWAŻNA WALKA CZY USTAWKA?

Owszem, Mike Tyson to legenda, a ringowych osiągnięć nie zabierze mu nawet najboleśniejsza porażka. Jednak Jake Paul był młodszy, szybszy i wytrzymalszy. Miał też czym uderzyć, a w dodatku posiadał jakiekolwiek doświadczenie w zawodowym boksie. To wszystko sprawiało, że istniały dwa główne przewidywania co do tej walki. I żadne z nich nie zakładało dla Tysona pozytywnego zakończenia.

Pierwszym i najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem była ustawka. Biorąc pod uwagę wiek Żelaznego Mike’a, można było zakładać, że po dwóch-trzech rundach opadnie on z sił, albo nawet od początku nie będzie skory do wyrządzenia rywalowi krzywdy. W ten sposób, po spokojnej walce Paul dopisałby sobie wielkie nazwisko do rekordu, a Mike zarobił dwadzieścia milionów dolarów i nie nadwyrężył przy tym zdrowia.

Drugi wariant zakładał walkę na serio. A poważne starcie z takim młodym i silnym byczkiem jak Paul mogło się zakończyć dla Bestii widokiem, którego nie chciał oglądać żaden fan boksu. Obrazem Tysona, który w wieku 58 lat zamiast w domu na kanapie, leży rozbity na deskach ringu. Niektórzy fani boksu nawet pod stadionem dali znać, co sądzą o tym, że Paul skusił Tysona do ponownego wyjścia pomiędzy liny.

A protester is driving this van outside the stadium for Jake Paul vs Mike Tyson… pic.twitter.com/68ZGQqIFBu

Reklama

— Michael Benson (@MichaelBensonn) November 16, 2024

MIKE PRZEGRAŁ, ALE Z GODNOŚCIĄ

Reakcja publiczności podczas wyjść do ringu obu zawodników mówiła wszystko o tym, do kogo należą serca tłumu. Ogromne owacje zebrał wtedy nie Paul, który w srebrnej szacie przejechał część dystansu razem z bratem w wypasionej furze. Wrzawę wywołało wyjście starego mistrza, który w iście – nomen omen – oldskulowym stylu kroczył do ringu samotnie w prostej, czarnej płachcie.

Wraz z pierwszym gongiem Mike starał się skracać dystans do oponenta, a publiczność reagowała wiwatami na każdy cios wyprowadzany przez legendarnego pięściarza. Co jednak było niespodziewane, parę z tych uderzeń czysto trafiło Paula. Youtuber później wziął się do odrabiania strat, lecz pierwsza runda mogła zwiastować, że starcie z 58-latkiem nie będzie dla niego spacerkiem.

W drugiej rundzie Tyson był już mniej aktywny, przez co Jake mógł kontrolować to starcie, trzymając go na dystans. Powoli realizował się jednak najbardziej prawdopodobny dla Żelaznego Mike’a scenariusz. Jego zrywy były coraz rzadsze, a do twarzy weterana dochodziło coraz więcej ciosów. Po trzeciej, w której były mistrz wagi ciężkiej zaczynał się już chwiać po otrzymanych uderzeniach, stało się jasne, że Paul wygra to starcie. Pytaniem otwartym pozostawało: w jakim stylu? Czy pokusi się o upokorzenie Tysona, czy jednak nie będzie szukał nokautu?

Być może jakimś pocieszeniem dla fanów Bestii będzie, że jak na swój wiek, prezentował się on godnie. W ringu nie zobaczyliśmy totalnego wraka. Mike miewał przebłyski, lecz na przeciętnego Paula to nie wystarczało. Trudno się temu dziwić. To trochę tak, jakbyście na mecz z drużyną z Ekstraklasy wypuścili zespół legend polskiego futbolu, złożony z piłkarzy pokroju Bońka, Laty i Tomaszewskiego. Chyba nikt nie spodziewałby się, że weterani wygrają takie spotkanie. Choć przecież u szczytu swoich karier byli o niebo lepszymi zawodnikami.

Reklama

Ostatecznie Paul, który wyraźnie wygrywał na punkty (ostatecznie triumfował 79-73, 79,73 i 80-72), nie pokusił się o nokaut. Mało tego, pod koniec walki nawet opuścił gardę i pokłonił się legendzie. Można mieć pretensje o to, że Jake wyzwał na ring 58-latka, ale trzeba mu oddać, że potraktował Tysona z należną mistrzowi godnością.

I to chyba najlepsza wiadomość dla fanów boksu, którzy śledzili ten pojedynek.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o boksie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

MMA

Wrzosek: Jak będzie okazja, zostanę mistrzem, którego nikt nie sprawdzi w parterze

Szymon Piórek
1
Wrzosek: Jak będzie okazja, zostanę mistrzem, którego nikt nie sprawdzi w parterze
Piłka nożna

Kulisy zamieszania ze Świderskim. Załamany team manager, piłkarze go bronią i pocieszają

Jakub Radomski
42
Kulisy zamieszania ze Świderskim. Załamany team manager, piłkarze go bronią i pocieszają

Boks

MMA

Wrzosek: Jak będzie okazja, zostanę mistrzem, którego nikt nie sprawdzi w parterze

Szymon Piórek
1
Wrzosek: Jak będzie okazja, zostanę mistrzem, którego nikt nie sprawdzi w parterze
Piłka nożna

Kulisy zamieszania ze Świderskim. Załamany team manager, piłkarze go bronią i pocieszają

Jakub Radomski
42
Kulisy zamieszania ze Świderskim. Załamany team manager, piłkarze go bronią i pocieszają

Komentarze

6 komentarzy

Loading...