Reklama

W Madrycie obwiniają złego człowieka. To oni odpowiadają za kadrową mizerię [KOMENTARZ]

Patryk Stec

Autor:Patryk Stec

15 listopada 2024, 11:51 • 2 min czytania 4 komentarze

Popularny “sierżant”, czyli Antonio Pintus, stał się powodem napięć w sztabie Carlo Ancelottiego. Słynny trener motoryczny jest obwiniany za 17 kontuzji w tym sezonie. To jednak nie on jest winny temu, że zaraz na środku obrony Królewskich będzie grał każdy, kto jest tylko zdrowy.

W Madrycie obwiniają złego człowieka. To oni odpowiadają za kadrową mizerię [KOMENTARZ]

Antonio Pintus był do tej pory uważany za cudotwórcę. To właśnie dzięki niemu Real był w stanie w końcówkach spotkań wykonać remontady. To właśnie on tak przygotowywał zespół, że był gotowy do gry na najwyższych obrotach w decydującym momencie sezonu, czyli w wiosennej fazie pucharowej Ligi Mistrzów i na finiszu La Ligi. Teraz, słynący z surowego podejścia Pintus, jest uważany za jedną z twarzy porażki.

To głupota. Tak, przez Real Madryt przechodzi fala kontuzji – Rodrygo, Tchouameni, Vazquez, Carvajal, Joan Martinez, Courtois, Alaba. Mowa jednak o zawodnikach, którzy często łapali kontuzje w swojej karierze.

Obecne wyniki nie są winą Pintusa. Brak zastępstwa za kontuzjowanych graczy to również nie jest wina Włocha. Real Madryt kolejny sezon z rzędu przystępuje do rozgrywek bez wartościowych zmienników. Nie kupiono nowych środkowych obrońców, mimo tego, że w zeszłym sezonie był podobny problem i na pozycję stopera musiał schodzić Dani Carvajal. Nie kupiono środkowego pomocnika, wiedząc, że strata Toniego Kroosa będzie dużym problemem. Nie zatrudniono nowego napastnika, a wszyscy widzieli, że Joselu jako typowa “dziewiątka” dawał Ancelottiemu taktyczną elastyczność.

Boki obrony też wołają o zmianę od około dwóch lat. O ile zdrowy Carvajal jest niepodważalny, to Ferland Mendy nigdy nie był zawodnikiem z DNA Realu Madryt. Kibice Królewskich zawsze kochali ofensywnych, bocznych obrońców, takich jak Roberto Carlos, Michel Salgado czy Marcelo.

Reklama

Brak zastępstwa i kadrowa mizeria to wina dyrektorów oraz Florentino Pereza. Hiszpański prezes jest wybitny w swoim fachu. Z pewnością najlepiej zarządza klubem pod względem ekonomicznym i zasłużył na to, żeby w przyszłości postawić mu pomnik, i to nie jeden. Jednak w ostatnich latach pieniądze trzyma głęboko w sejfie, a cierpi na tym jakość zespołu.

I Carlo Ancelotti, który musi się tłumaczyć z kolejnych wpadek.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Od dziecka fan Realu Madryt i hiszpańskiej piłki, ale nieobce są mu realia klubów z niższych lig. Dużą część wolnego czasu spędza na czytaniu książek o służbach specjalnych, polityce i grze w Football Managera. Ma licencję UEFA C, więc ma papier na używanie słów "tercja", "baza" i "półprzestrzeń".

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

4 komentarze

Loading...