Reklama

Trzygodzinna batalia na koniec WTA Finals. Coco Gauff wygrywa w Rijadzie

Błażej Gołębiewski

Autor:Błażej Gołębiewski

09 listopada 2024, 20:37 • 7 min czytania 0 komentarzy

Ależ emocje zapewniły kibicom w końcówce sezonu Qinwen Zheng i Coco Gauff! W wielkim finale tegorocznego turnieju WTA Finals ostatecznie lepsza okazała się Amerykanka, która zwyciężyła po trzysetowej batalii z Chinką. To dla niej pierwszy duży sukces pod wodzą nowego trenera, Matta Daly’ego.

Trzygodzinna batalia na koniec WTA Finals. Coco Gauff wygrywa w Rijadzie

Finał nie dla faworytek

Złota medalistka olimpijska kontra zwyciężczyni US Open 2023. Na papierze takie zestawienie wygląda imponująco, a jednak w przypadku meczu o tytuł mistrzyni tegorocznego WTA Finals, rywalizacja Qinwen Zheng z Coco Gauff to mimo wszystko mała niespodzianka. Faworytką do triumfu w całym turnieju była bowiem Aryna Sabalenka, aktualna liderka rankingu, po cichu liczyliśmy też na wielki powrót Igi Świątek. I choć ostatecznie nie można czuć zawodu po występach Polki w Rijadzie (2 wygrane, 1 porażka), to rozczarowaniem na pewno jest jej niefortunne odpadnięcie już w fazie grupowej. 

Nie doszłoby do niego, gdyby w ostatniej kolejce pierwszego etapu rywalizacji Coco Gauff wygrała z Barborą Krejčíkovą. Tak się jednak nie stało – Amerykanka uległa Czeszce 5:7, 4:6. Taki scenariusz był jednak korzystny dla obu tenisistek, bo oznaczał, że zarówno jedna, jak i druga, zagra w półfinale WTA Finals 2024. 

Gauff przyszło się w nim zmierzyć z pierwszą rakietą świata, czyli wspomnianą już Sabalenką. I choć Białorusinka była typowana do zwycięstwa w spotkaniu półfinałowym, ale też całym turnieju, to jednak z Amerykanką nieoczekiwanie zagrała dość słabo. Kiedy udawało się jej zyskać przewagę, po chwili ją traciła, w konsekwencji przegrywając całe spotkanie.

Taki rezultat oznaczał oczywiście obecność Gauff w finale turnieju w Rijadzie. Zanim do niego dotarła, odprawiła nie tylko Sabalenkę, ale też Jessikę Pegulę i Igę Świątek. Przegrała dopiero w ostatnim pojedynku grupowym z Krejčíkovą, choć nie miało to dla niej tak naprawdę większego znaczenia.

Reklama

Dla polskich kibiców istotne z kolei było to, ile punktów rankingowych dopisze do swojego konta Białorusinka. Wiadomo już, że na starcie nowego sezonu będzie ich miała 1046 więcej od Igi Świątek. Zagadką pozostawała natomiast ostateczna strata światowej „3″, Coco Gauff, do tenisistki z Raszyna. 

Była ona uzależniona od wyniku dzisiejszego spotkania amerykańskiej zawodniczki z Qinwen Zheng. Chinka turniej w Rijadzie rozpoczęła niezbyt obiecująco, bo dość gładko uległa Sabalence. Później było już tylko lepiej – w kolejnych trzech meczach złota medalistka olimpijska z Paryża dała sobie wyrwać zaledwie jednego seta. Wyszarpała go Jelena Rybakina, nie udało się to natomiast ani Jasmine Paolini, ani wspomnianej Krejčíkovej. 

Sporo niewiadomych

Co wiedzieliśmy przed dzisiejszym finałem? Pewne było, że tytułu nie obroni Iga Świątek, a zarazem to, że wywalczy go tenisistka, która nigdy wcześniej nie osiągnęła takiego sukcesu. Sporo powodów do zadowolenia miała przede wszystkim Qinwen Zheng, bo zdobycz punktowa w Rijadzie oznaczała jej awans w światowym rankingu. Chinka mogła liczyć na co najmniej piąte miejsce w zestawieniu najlepszych tenisistek globu, czyli życiowy rezultat. Choć ewentualne zwycięstwo w WTA Finals dałoby jej nawet czwartą lokatę. 

Co natomiast mogło być trudne do przewidzenia, to przebieg samego finału. Nieznaczną faworytką była Gauff, ale do tej pory panie grały ze sobą zaledwie raz. I trudno było w jakikolwiek sposób porównywać mecz rozgrywany w maju tego roku do dzisiejszego pojedynku w stolicy Arabii Saudyjskiej. Wtedy bowiem tenisistki rywalizowały na włoskiej mączce, był to też zupełnie inny etap sezonu. Odnotować jednak trzeba, że w Rzymie górą była Amerykanka, która wygrała z Zheng 7:6, 6:1. 

Ale o lepszym roku może mówić Chinka. Bo choć nie wygrała żadnego z turniejów wielkoszlemowych, docierając jedynie do finału Australian Open, to do swojego dorobku dorzuciła szalenie cenny skalp – olimpijskie złoto z igrzysk w Paryżu. To ogromny sukces Zheng, biorąc pod uwagę dodatkowo fakt, że tenisistka z Shiyan ma dopiero 22 lata. 

Coco Gauff w 2024 roku spisywała się tymczasem poniżej oczekiwań, czego efektem było rozstanie z dotychczasowym trenerem, Bradem Gilbertem. Amerykanka we wrześniu postanowiła odświeżyć swój sztab, włączając do niego Matta Daly’ego. I wyszło jej to na dobre, bo w końcówce sezonu zaczęła radzić sobie coraz lepiej. Na jej korzyść świadczył też bilans dotychczasowych finałów, w których się znalazła – na 9 meczów takiej rangi, aż 8 padało łupem Gauff.

Reklama

Wyrównany pojedynek finałowy

I tę pewność siebie było widać u niej od rozpoczęcia spotkania z Zheng. Obie tenisistki prezentowały się zresztą na początku znakomicie, grając bardzo długie wymiany. Chinka wprowadzała wysoką intensywność, często zmieniając kierunek gry, ale u Amerykanki świetnie funkcjonowała defensywa. Dobrze broniąca się mistrzyni US Open 2023 wytrzymywała presję w trudnych momentach, stanowiąc spore zagrożenie dla serwującej Qinwen. 


Przy stanie 2:2 Zheng znalazła się w małych tarapatach. Coco prowadziła już 40:15, mając ogromną szansę na przełamanie, ale zawodniczka z Chin nie dała się ponieść emocjom i doprowadziła do równowagi. Ostatecznie zwyciężyła swojego gema serwisowego po trzech obronionych break pointach. Sytuacja odwróciła się przy stanie 4:3 dla mistrzyni olimpijskiej. Po nieudanym backhandzie całkowicie pogubiła się Gauff, oddając własne podanie do zera. I to po zmianie piłek. 

Kontrastowało to z tym, co finalistki turnieju w Rijadzie pokazywały do tej pory. Obie bowiem grały bardzo rozważnie, a ich wymiany często przekraczały kilkanaście uderzeń. Zarówno Amerykanka, jak i Chinka, czekały na dogodny moment, by pewnie zaatakować rywalkę, co przeważnie im się udawało. Ale po przełamaniu w ruchy zarówno Zheng, jak i Gauff, wkradło się nieco nerwowości. Lepiej presję wytrzymała Qinwen, by ostatecznie po błędzie rywalki wygrać swojego gema serwisowego i tym samym pierwszego seta 6:3. 

Amerykanka przyspieszyła w drugiej partii, choć nadal nie grała najlepiej. I już na samym początku Zheng najpierw doprowadziła do równowagi przy podaniu Gauff, by chwilę później zapisać na swoim koncie przełamanie. Wyraźnie podrażniona Coco zaczęła grać coraz lepszy tenis. Szybko odrobiła stratę, a na tablicy widniał wynik 3:3. Mistrzyni olimpijska z Paryża zwolniła, z czego wydatnie korzystała tenisistka z USA. Miała już nawet dwie piłki setowe, ale wtedy Chinka się obudziła. Okazało się to jednak tylko pojedynczym zrywem, a po kolejnym przełamaniu Gauff wygrała drugą odsłonę 6:4. 

Trzysetowa batalia

Trzeci set rozpoczął się podobnie jak drugi – od szybkiego przełamania w wykonaniu Qinwen Zheng. Wygrała też swoje podanie, wychodząc na prowadzenie 2:0. Było blisko, by światowej „3″ nie udało się utrzymać kolejnego gema serwisowego, ale ostatecznie Amerykanka wróciła do gry. I to w świetnym stylu – odrobiła stratę, a przy break poincie fenomenalnie zagrała przy siatce, zapisując na swoim koncie drugiego gema. Tym samym wyrównała też stan w trzeciej odsłonie finału tegorocznego WTA Finals. 

Chwilę później było już 3:2 dla Coco Gauff. Wciąż nie chciała dać za wygraną Chinka, wygrywając przy własnym podaniu. Świetnym backhandem wzdłuż linii Zheng rozpoczęła marsz po kolejne przełamanie. Cel zrealizowała, zmuszając przeciwniczkę do błędu i przed swoim gemem serwisowym Qinwen prowadziła w trzecim secie 4:3. Amerykanka zachowywała się na korcie tak, jakby coraz mocniej traciła wiarę w końcowe zwycięstwo. Udało się jej jednak ocknąć i doprowadzić do stanu 5:5. 

Zaczęła sie prawdziwa wojna nerwów. Obie tenisistki nie stroniły od błędów, a ich zagrania nie były już tak dynamiczne i dokładne, jak na początku meczu. Trudno było jednak wymagać czegoś innego po trzygodzinnej batalii, którą ze sobą toczyły. Chinka traciła cierpliwość, choć ostatecznie utrzymała własne podanie mimo dwóch piłek meczowych dla rywalki. Tym samym rozstrzygnięcie musiało nastąpić w tie-breaku. 

W nim grała już tak naprawdę tylko jedna tenisistka. Była nią Coco Gauff, która doskonale poradziła sobie z presją, każdą piłkę skrupulatnie przebijając na drugą stronę siatki. Tyle w większości akcji wystarczyło, bo coraz częściej myliła się Zheng. Przyniosło to oczekiwany rezultat i zwycięstwo 20-letniej Amerykanki, która na sukces w tym roku musiała czekać aż do końca sezonu. 

Coco Gauff – Qinwen Zheng 3:6, 6:4, 7:6(2)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Uwielbia boks, choć ostatni raz na poważnie bił się w podstawówce (i wygrał!). Pisanie o inseminacji krów i maszynach CNC zamienił na dziennikarstwo, co było jego marzeniem od czasów studenckich. Kiedyś notorycznie wyżywał się na gokartach, ale w samochodzie przestrzega przepisów, będąc nudziarzem za kierownicą. Zachował jednak miłość do sportów motorowych, a największą słabość ma do ich królowej – Formuły 1. Kocha też Real Madryt, mimo że pierwszą koszulką piłkarską, którą przywdział w życiu, był trykot Borussii Dortmund z Matthiasem Sammerem na plecach.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Anglia

Mecz do jednej bramki. Liverpool pokazał Manchesterowi City miejsce w szeregu

Michał Kołkowski
6
Mecz do jednej bramki. Liverpool pokazał Manchesterowi City miejsce w szeregu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...