Reklama

Na przystawkę przed hitami bez zaskoczeń. Slovan i Girona znowu w czapę

Aleksander Rachwał

Opracowanie:Aleksander Rachwał

05 listopada 2024, 21:06 • 4 min czytania 2 komentarze

Nie zabrakło bramek i ekstraklasowych akcentów w dwóch pierwszych dzisiejszych meczach Ligi Mistrzów. Slovan Bratysława przegrał u siebie 1:4 z Dinamem Zagrzeb, nie porzucając aspiracji do miana “chłopca do bicia” tegorocznej edycji Champions League. Skompromitowała się też doszczętnie Girona, która uległa PSV Eindhoven aż 0:4.

Na przystawkę przed hitami bez zaskoczeń. Slovan i Girona znowu w czapę

Liga Mistrzów to rozgrywki dwóch prędkości, to wiemy nie od dziś. Z nielicznymi wyjątkami, walka o najwyższe cele pozostaje zarezerwowana dla europejskich gigantów, a zespoły z trzeciego szeregu zwykle cieszą się, gdy uda im się urwać jakieś punkty lub chociaż dobrze zaprezentować się w starciu z mocnym rywalem. Teraz, w formacie fazy ligowej, widać to jak na dłoni, gdy Slovan Bratysława, Young Boys Berno, Crvena zvezda czy Sturm Graz okupują dół tabeli z okrągłym zerem punktów na koncie. Oczywiście, tyle samo mają dysponujące znacznie większym potencjałem drużyny ze stajni Red Bulla – Lipsk i Salzburg, ale jednak biorąc pod uwagę wyniki tych pierwszych i rywali, z którymi je osiągali, ciężko wierzyć, że taki stan utrzyma się do końca tej fazy rozgrywek.

Dziś Slovan ponownie dostał bęcki, tym razem od Dinama Zagrzeb, które z kolei jest przykładem, że nawet po okrutnym laniu, jakie sprawił mu Bayern, można się podnieść i z rywalami ze swojej półki punktować co najmniej solidnie. Choć ekipa ze stolicy Słowacji szybko wyszła na prowadzenie za sprawą świetnie rozegranej kontry, zakończonej bramką David Streleca, nie nacieszyła się nim długo, bo ledwie pięć minut. Wyrównał Dario Spikić po indywidualnej akcji, w której minął trzech rywali, a następnie nieco rozpaczliwym strzałem zmieścił piłkę tuż przy słupku bramki Dominika Takaca. Po pół godzinie gry było już 2:1 po trafieniu głową Petara Sucicia.

Reklama

Po przerwie Dinamo, prowadzone przez naszego dobrego znajomego Nenada Bjelicę, dopełniło dzieła. Jego głównym wykonawcą został kolejny jegomość z przeszłością w Ekstraklasie – nie kto inny, jak odpalony z niegdyś z Legii Sandro Kulenović. Przy pierwszej z bramek po prostu znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, by kopnąć piłkę z dwóch metrów do siatki po błędzie rywali. Przy drugim golu wysilił się nieco bardziej, oddając strzał zza pola karnego w kierunku dalszego słupka, którego nie zdołał sięgnąć bramkarz rywali. Ze słabym przeciwnikiem, ale jednak dublet na poziomie Ligi Mistrzów nie zdarza się codziennie.

W drugim meczu o 18:45, PSV rozbiło kompletnie dziś bezradną Gironę. 4:0 to najmniejszy wymiar kary ze strony gospodarzy, którzy gdyby chcieli lub musieli, to w drugiej połowie zapakowaliby spokojnie jeszcze ze dwie albo trzy sztuki więcej. W tym meczu związek z naszą rodzimą ligą znajdziemy chyba tylko przy pierwszym golu – holenderska drużyna napoczęła rywala starym dobrym golem po rzucie z autu. Na piłkę po długim wyrzucie Mailka Tillmana nabiegł obrońca Ryan Flamingo i po nieco ponad kwadransie dał PSV prowadzenie.

Reklama

Tillman do asysty z autu dołożył jeszcze przed przerwą trafienie po indywidualnej akcji. Amerykanin przy totalnie biernej postawie defensorów gości wbiegł po prostu w pole karne, po czym widząc spore zagęszczenie zawodników przed bramką, zdecydował się na strzał. I był to strzał, jeśli nie w dziesiątkę, to przynajmniej na 2:0. Po przerwie dramatyczna postawa Girony nie uległa zmianie, a po czerwonej kartce dla Arnau Martineza z 55. minuty, goście posypali się doszczętnie.

Wtedy, mając już mnóstwo miejsca, zawodnicy PSV raz po raz nawiedzali szesnastkę rywali, którzy mieli szczęście, że momentami ekipie z Holandii brakowało zimnej krwi przy wykańczaniu akcji. Można by powiedzieć, że gol Johana Bakayoko w 83. minucie zabił mecz, gdyby nie to, że przez całą drugą połowę Girona nie dała żadnych argumentów, by uwierzyć, że może odrobić stratę. Gwoździem do trumny trzeciej drużyny LaLiga ubiegłego sezonu była samobójcza bramka Krejciego, od którego odbiła się piłka po interwencji Gazzanigi.

Widowiska, choć jednostronne, przynajmniej obfitowały w gole, a to zawsze lubimy. Oby pozostałe drużyny spojrzały na poniższe wyniki z zazdrością i zafundowały nam nie mniej emocji w meczach o 21:00.

PSV Eindhoven – Girona 4:0 (2:0)

Flamingo 16′, Tillman 33′, Bakayoko 83′, Krejci 88′ (gol samobójczy)

Slovan Bratysława – Dinamo Zagrzeb 1:4 (1:2)

Strelec 5′ – Spikić 10′, Sucić 30′, Kulenović 30′, Kulenović 72′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Zainteresowany futbolem od kiedy jako 10-latek wziął wolne w szkole żeby zobaczyć pierwszy w życiu mecz reprezentacji Polski na mistrzostwach świata. Na szczęście później zobaczył też Ronaldo wygrywającego mundial, bo mógłby nie zapałać uczuciem do piłki. Niegdyś kibic ligi hiszpańskiej i angielskiej, dziś miłośnik Ekstraklasy i to takiej z gatunku Stal Mielec – Piast Gliwice w poniedziałkowy wieczór.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

W Pucharze Anglii napisze się historia? Ojciec i syn mogą zagrać przeciwko sobie

Aleksander Rachwał
0
W Pucharze Anglii napisze się historia? Ojciec i syn mogą zagrać przeciwko sobie

Liga Mistrzów

Anglia

W Pucharze Anglii napisze się historia? Ojciec i syn mogą zagrać przeciwko sobie

Aleksander Rachwał
0
W Pucharze Anglii napisze się historia? Ojciec i syn mogą zagrać przeciwko sobie

Komentarze

2 komentarze

Loading...