Bologna to zespół, który w poprzednim sezonie był rewelacją Serie A, a w tym w Lidze Mistrzów zachowuje się tak, jakby w piłce nożnej zupełnie nie chodziło o strzelanie goli. Włoski zespół ma w składzie znakomitego Łukasza Skorupskiego, który również w dzisiejszym spotkaniu z Monaco (0:1) spisywał się świetnie. Ale co z tego, skoro jego koledzy z pola są tak nieudolni, że przez 360 minut grania w Lidze Mistrzów ani razu nie trafili do siatki? Finalnie możemy się jednak cieszyć, bo oglądaliśmy dziś polski mecz. W bramce Monaco czyste konto zachował Radosław Majecki.
Mimo że w poprzedniej kolejce Ligi Mistrzów Bologna przegrała na wyjeździe 0:2 z Aston Villą, Skorupski błyszczał w bramce. Dziś rewelacja poprzedniego sezonu Serie A (piąte miejsce na koniec ligi) mierzyła się na własnym stadionie z Monaco i po raz kolejny oglądaliśmy popis bramkarza reprezentacji Polski. Początek spotkania? Breel Embolo wpada w pole karne gospodarzy i strzela celnie, ale Skorupski kapitalnie paruje to uderzenie na słupek. W samej pierwszej połowie Polak zachował się jeszcze dobrze przy strzałach Aleksandra Gołowina oraz Maghnesa Acliouche’a – zwłaszcza w tej drugiej sytuacji musiał wykazać się nie lada refleksem.
Dwa nieuznane gole
W pewnym momencie goście z Monaco jakby zauważyli, że Skorupski jest w gazie i może być problem z pokonaniem go w przepisowy sposób. Jeszcze w pierwszej połowie do siatki Bolonii trafił stoper, Wilfried Singo, ale już na żywo było widać, że przy wyskoku do główki uderza Skorupskiego. Sędzia w pierwszej chwili gola uznał, ale po obejrzeniu powtórek na monitorze doszedł do właściwych wniosków, odgwizdując faul. Golem, po strzale Santiago Castro, odpowiedziała Bologna, ale i w tym przypadku bramka nie została uznana, tym razem ze względu na pozycję spaloną. Przy uderzeniu Castro większych szans nie miał Radosław Majecki. Tak – dziś we Włoszech oglądaliśmy w Lidze Mistrzów rywalizację dwóch polskich bramkarzy.
Skorupski ma od początku rozgrywek miejsce w bramce swojego klubu. Majecki, były golkiper Legii, wrócił jakiś czas temu do pierwszego składu po kontuzji. W dzisiejszym meczu miał mniej pracy od Skorupskiego, co też mimo wszystko nie może specjalnie dziwić – niby liga włoska uchodzi za silniejszą od francuskiej, ale to Monaco w trzech poprzednich kolejkach Ligi Mistrzów wywalczyło siedem punktów, a Bologna miała zaledwie jeden, w dodatku nie potrafiła strzelić gola. Z jednej strony miała dość trudnych rywali, bo grała na Wyspach z Liverpoolem oraz Aston Villa, ale koledzy Skorupskiego nie trafili też do siatki, gdy grali u siebie z Szachtarem Donieck. No i dzisiaj, z Monaco.
Bez Urbańskiego
Wydawało się, że w spotkaniu polskich bramkarzy w polu zobaczymy jeszcze jednego reprezentanta naszego kraju, czyli Kacpra Urbańskiego. Tym bardziej że pomocnik wziął udział w przedmeczowej konferencji prasowej, co zazwyczaj oznacza, że taki zawodnik jest przewidziany do gry w pierwszej jedenastce. Urbański, który do tego meczu w tym sezonie wystąpił w ośmiu spotkaniach o stawkę (321 minut na boisku), usiadł jednak na ławce rezerwowych, i choć na jego popisy liczyli polscy kibice, w ogóle nie pojawił się na boisku.
W pierwszej połowie dominowało Monaco i mogło prowadzić 2:0, gdyby nie świetny Skorupski. W drugiej – obraz gry mocno się zmienił. Bologna była pewniejsza z tyłu i nieco groźniejsza z przodu. Dobrą zmianę dał Riccardo Orsolini, ale to wszystko. Akcje gospodarzy nie przyniosły jednak żadnych rezultatów. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, nieoczekiwanie ostateczny cios zadali goście. Po rzucie rożnym gola strzelił Thilo Kehrer i Monaco po czterech spotkaniach ma na koncie aż 10 punktów.
A Bologna? Pierwszy raz w swojej historii występuje w Lidze Mistrzów, ale przez 360 minut grania w tych rozgrywkach nadal nie potrafi strzelić gola.
Bologna – AS Monaco 0:1 (0:0)
Kehrer 87′
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:
- Oto droga Michała Gurgula do kadry Probierza
- „Rozumie grę lepiej od Linettego”. Kim jest Antoni Kozubal?
- Stal Stalowa Wola bojkotuje Wisłę. „Nie chcemy wychodzić przed szereg”