„Jesteś beznadziejny jak Pogoń Szczecin na wyjazdach” – takie porównanie można już włączyć do codziennego języka. Zespół ze Szczecina w ubiegłym sezonie miał wszystko, żeby wreszcie włożyć do gabloty pierwsze trofeum. Nie udało się, choć w finale Pucharu Polski do zwycięstwa brakowało ledwie sekund. Teraz Pogoń chce grać o wysokie cele, ale żeby to osiągnąć, wypadałoby choć czasem wygrać na obcym boisku. Po spotkaniu w Lublinie bilans wstydu na wyjazdach drużyny ze Szczecina wygląda tak: żadnej wygranej, jeden remis i sześć przegranych. NIKT w lidze nie gra tak źle na obcych boiskach. Choć trzeba oddać, że dziś zaimponował nam ofensywny i skuteczny Motor, który zwyciężył Pogoń 4:2.
Michał Król nigdy w profesjonalnej karierze nie strzelił dwóch goli w jednym meczu. W poprzednich rozgrywkach, w I lidze, uzbierał w sumie trzy bramki. W sezonie 2022/2023, w II lidze, miał tyle samo goli przez cały sezon. A dziś to on dwa razy trafił do siatki Pogoni. Z jednej strony zaskoczenie, z drugiej – przed meczem w Lublinie słyszeliśmy głosy, że wynik 0:0 będzie tutaj sensacją. No bo tak – Motor w dwóch poprzednich kolejkach przegrał 3:4 u siebie z Widzewem (prowadził 2:0) i 2:6 na wyjeździe z Cracovią (mimo prowadzenia 2:1). A Pogoń od kilku lat jest zespołem, w którego meczach raczej padają gole.
Ci, którzy twierdzili, że w Lublinie szybko będą padać bramki, mieli rację.
Pudło, a później gol
– Będziemy sobą. Zagramy wysokim pressingiem, odważnie. Nie przestraszymy się Pogoni. W tamtych dwóch przegranych spotkaniach mieliśmy dobre momenty – przekonywał przed spotkaniem kapitan Motoru Piotr Ceglarz. Jak powiedział, tak jego zespół zrobił. To właśnie Ceglarz przy pierwszym golu dograł do napastnika Samuela Mraza, a ten świetnie podał do Króla, który pewnie wykorzystał sytuację. Po chwili mogło być 2:0, ale Mraz, który ma często problemy ze skutecznością, obijając np. słupki czy poprzeczki, nie trafił w świetnej sytuacji z kilku metrów. W końcu gospodarze dopięli swego – po tym, jak Paweł Stolarski znakomicie, wślizgiem, zagrał do Mraza, ten tym razem się nie pomylił i było 2:0.
Pogoń była Pogonią. Drużyną, która chce grać o duże cele, ale kiedy przyjeżdża na obcy stadion, staje się parodią samej siebie. W Lublinie szybko dostała dwa ciosy i na boisku wydawała się bezradna. Napastnik gości, Efthymious Koulouris, był osamotniony, nie miał wsparcia, a w środku pola kolejne piłki tracił Kacper Łukasiak. Goście jednak, trochę z niczego, zdobyli bramkę, i to po pięknej akcji – środkowy obrońca Leo Borges znalazł się na lewym skrzydle, dograł do Kamila Grosickiego, a ten precyzyjnym strzałem trafił do siatki.
Pogoń znów była Pogonią
Kibice Pogoni ucieszyli się, ale po chwili ich ulubieńcy jakby chcieli powiedzieć: „Myślicie, że zaraz odwrócimy losy meczu wyjazdowego? To potrzymajcie nam piwo„. Tym razem skompromitował się lewy wahadłowy, Leonardo Koutris, któremu bardzo łatwo odebrał piłkę Stolarski. Dośrodkowanie, Borges z bohatera staje się antybohaterem (zawali jeszcze czwartego gola), a Król strzela swojego drugiego gola.
W drugiej połowie co prawda nacisnęła Pogoń, ale to Sergi Samper, były zawodnik Barcelony, mógł zdobyć kapitalnego gola. Uderzył zza pola karnego, lekko lobując Cojocaru, ale trafił w poprzeczkę. Niedługo później rezerwowy Pogoni, Wahan Biczachczjan, udowodnił, że ma prawdopodobnie, obok Rubena Vinagre’a z Legii Warszawa, najlepszą lewą nogę w lidze. Ormianin kapitalnie przymierzył z rzutu wolnego i Pogoń przegrywała już tylko 2:3.
Goście próbowali, atakowali, ale, jak myślicie, co się stało? Odpowiedź jest prosta – dostali gola. Senegalczyk Mbaye Ndiaye od dawna imponuje nam szybkością, ale z jego skutecznością bywa różnie. Tym razem świetnie zachował się w polu karnym Pogoni, wykorzystując podanie innego rezerwowego, Mathieu Scaleta. I w zasadzie było po meczu.
Motor nie bierze w tym sezonie jeńców – próbuje grać odważnie, ofensywnie, narażając się na utratę goli. Stracił już w tym sezonie 25 bramek, o jednego gola utraconego więcej ma tylko Lechia Gdańsk. Ale dziś beniaminek rozegrał najlepsze spotkanie w sezonie. A Pogoń? W tabeli za same mecze wyjazdowe zajmowałaby ostatnie miejsce. Bilans bramkowy? Sześć zdobytych bramek i aż 15 straconych.
Reszta niech będzie milczeniem.
Zmiany:
Legenda
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO: