Reklama

Giganci, którzy zachwycili w swym pierwszym „Klasyku”. Kylian Mbappe pójdzie w ich ślady?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

26 października 2024, 12:25 • 8 min czytania 2 komentarze

Zawsze można znaleźć tysiąc powodów, dla których każde kolejne „El Clasico” jest meczem absolutnie wyjątkowym. Nie inaczej jest również dzisiaj. Przede wszystkim: Kylian Mbappe po raz pierwszy wybiegnie dziś na boisko przeciwko Barcelonie w koszulce Realu Madryt. Z tej okazji postanowiliśmy zatem przypomnieć, jak inni futbolowi giganci radzili sobie w swych debiutanckich „Klasykach”. Czy francuski gwiazdor „Królewskich” pójdzie dziś w ślady Alfredo Di Stefano i zachwyci, czy może raczej wypadnie blado, tak jak Cristiano Ronaldo?

Giganci, którzy zachwycili w swym pierwszym „Klasyku”. Kylian Mbappe pójdzie w ich ślady?

Powspominajmy.

Di Stefano i Cruyff zaczęli od „manity”

Oczywiście „Klasyki”, które najmocniej zapadły w pamięć kibiców obu ekip, to te, które zakończyły się pięciobramkowym zwycięstwem jednej ze stron. I tak się składa, że paru legendarnych zawodników Realu Madryt i Barcelony debiutowało właśnie w tak niecodziennych okolicznościach.

Przede wszystkim – Alfredo Di Stefano. 25 października 1953 roku Argentyńczyk dwukrotnie pokonał bramkarza „Blaugrany”, Juana Velasco, prowadząc Real do ligowego triumfu 5:0 nad odwiecznymi rywalami ze stolicy Katalonii. Było to szczególnie bolesne doświadczenie dla fanów i działaczy Barcelony, ponieważ niewiele brakowało, by Di Stefano wystąpił w tym spotkaniu po przeciwnej stronie barykady. Napastnik stał się bowiem obiektem gigantycznego sporu na linii Real – Barca. Przedstawiciele „Królewskich” dogadali się co do transferu Argentyńczyka z szefostwem Millonarios, czyli kolumbijskiego klubu, w którym Di Stefano występował w latach 1949-1953. Tymczasem Katalończycy doszli do porozumienia z River Plate, a więc drużyną formalnie posiadającą wszelkie prawa do karty zawodniczej Di Stefano. Gdyby trzymać się sztywno zasad FIFA, negocjacje z Kolumbijczykami nie powinny mieć żadnego znaczenia. Tamtejsze rozgrywki znajdowały się poza jurysdykcją światowej federacji i przez jakiś czas były nawet nazywane „ligą piratów”. Wydawało się więc, że to Barca sięgnie po genialnego „Blond Strzałę”.

Działacze ze stolicy Katalonii czuli się pewni swego, dlatego nie zamierzali odpalić dodatkowej kwoty odstępnego dla Millonarios – tak po prostu, dla świętego spokoju, żeby mieć Kolumbijczyków raz na zawsze z głowy i pozbawić Real resztek nadziei co do tego transferu. Jak się okazało, był to poważny błąd, bo „Królewscy” ani myśleli wycofać swych roszczeń, a cała sprawa zaczęła się nieznośnie przeciągać. Sam Di Stefano był to tego stopnia zmęczony tą awanturą, że zaczął poważnie rozważać zakończenie kariery. Z kolei hiszpańskim władzom nie udało się ukręcić sprawie łba poprzez wprowadzenie całkowitego zakazu kontraktowania obcokrajowców.

Reklama

W końcu interweniowała FIFA. Zarządzono oficjalne mediacje, których werdykt dotknął władze „Blaugrany” do żywego. Arbiter Armando Munoz Calero zawyrokował bowiem, że Di Stefano ma spędzić w hiszpańskiej ekstraklasie cztery lata. Dwa w Realu, dwa w Barcelonie. Jako się rzekło, Katalończycy poczuli się tym pomysłem oszukani i upokorzeni. W geście oburzenia i frustracji odsprzedali zatem swoją część praw do zawodnika „Królewskim”, a prezes klubu, Enric Marti, ustąpił ze stanowiska w poczuciu olbrzymiej niesprawiedliwości. No a co było, dalej – wiadomo. Di Stefano uczynił z Realu największą potęgę europejskiego futbolu.

„Manita” z 1953 roku zwiastowała nadejście nowej ery.

Z drugiej zaś strony mamy Johana Cruyffa, postać bez wątpienia ikoniczną dla Barcelony. Holender zadebiutował w „El Clasico” w sezonie 1973/74 i od razu zapewnił „Dumie Katalonii” spektakularny triumf nad oponentami z Madrytu. 17 lutego 1974 roku Barca wygrała 5:0 na Estadio Santiago Bernabeu, a Cruyff zapisał na swoim koncie jedną bramkę i dwie asysty. Wolał pognębić Real, niż dla niego grać. – Pamiętam swój transfer do Hiszpanii, był on bardzo kontrowersyjny. Ludzie wciąż się dziwili, że przeprowadzam się do faszystowskiego kraju. Prezes Ajaxu Amsterdam chciał mnie zresztą sprzedać do Realu. Co miało sens, bo w tamtym momencie Barcelona nie była drużyną na poziomie Realu. Gra dla Barcy stanowiła jednak ciekawsze wzywanie – wspominał po latach Holender.

Od „manity” zaczął też występy w „El Clasico” gwiazdor nieco mniejszego kalibru niż Di Stefano czy Cruyff, ale również wielka postać światowej piłki – David Villa. Hiszpan przeniósł się z Valencii do Barcelony w 2010 roku i od razu dołożył cegiełkę do jednego z najbardziej efektownych triumfów „Blaugrany” nad „Królewskimi”. A właściwie, to kilka cegiełek. 29 listopada 2010 roku Barca zmiażdżyła bowiem u siebie Real aż 5:0, a Villa zanotował w tym niesamowitym starciu dwa gole i asystę. Był to zdecydowanie najzimniejszy prysznic, jakiego doświadczył w swojej karierze Jose Mourinho, zasiadający wtedy na ławce trenerskiej „Los Blancos”.

Reklama

Swoją drogą, piątą bramkę strzelił Realowi niejaki Jeffren, także debiutujący wtedy w „Klasyku”. No ale ten gol już na zawsze pozostanie najjaśniejszym momentem kariery Wenezuelczyka, podczas gdy Di Stefano, Cruyff czy Villa przeżyli jednak znacznie więcej chwil chwały.

Neymar i „Ibra” zaimponowali na starcie

Kto jeszcze rozpoczął swoją przygodę w „El Clasico” od trafienia do siatki?

Choćby Neymar. To zresztą kolejna historia transferowej rywalizacji Realu z Barceloną, którą światowe media ekscytowały się przez długie miesiące. Ostatecznie Brazylijczyk postanowił przenieść się na Camp Nou i bardzo szybko zdobył serca kibiców „Blaugrany”. 26 października 2013 roku wychowanek Santosu po raz pierwszy wybiegł na boisko przeciwko „Królewskim” i od razu powiódł katalońską ekipę do triumfu 2:1. Najpierw sam trafił do siatki, a następnie asystował przy golu Alexisa Sancheza. Trener Gerardo „Tata” Martino zdjął go z boiska w 84. minucie spotkania, jeszcze przy wyniku 2:0, zapewniając mu owację na stojąco od fanów „Blaugrany”.

Jedynego gola dla Realu zdobył zaś tego wieczora Jese Rodriguez, również debiutujący w „Klasyku”. Było to zresztą premierowe trafienie Hiszpana w pierwszym zespole „Królewskich”. Jese nie zrobił jednak w Madrycie nawet w połowie tak dużej kariery, jak Neymar w stolicy Katalonii.

Ciekawy jest przypadek Zlatana Ibrahimovicia. Pobyt Szweda w Barcelonie jest bowiem dość powszechnie uznawany za kompletną klapę, no i nie bez podstaw – Szwed nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca w taktycznej układance Pepa Guardioli, którego zresztą do dziś lubi od czasu do czasu uszczypnąć w mediach. Koniec końców sfrustrowany „Ibra” przetrwał w barwach „Blaugrany” tylko jeden sezon i nie zdołał sięgnąć z katalońską ekipą po triumf w Lidze Mistrzów. Co podwójnie wymowne, Barca zwyciężyła w Champions League zarówno tuż przed transferem Zlatana, jak i tuż po jego odejściu, natomiast w sezonie 2010/11 poległa w dwumeczu z Interem Mediolan, czyli z klubem, z którego „Ibra” trafił na Camp Nou. Wszystko to nie oznacza jednak, że Szwed zupełnie nic w Barcelonie nie pokazał.

Sięgnął z „Blaugraną” po mistrzostwo Hiszpanii, notując w sumie szesnaście ligowych bramek. W tym – gola w swym pierwszym „El Clasico”. 29 listopada 2009 roku Barcelona pokonała Real Madryt 1:0, a zwycięskie trafienie zapisał na swoim koncie właśnie Ibrahimović. Zresztą – pięć minut po wejściu na boisko z ławki rezerwowych. W rewanżowym starciu z „Królewskimi” szwedzki snajper już nie wystąpił, lecz Barca znowu zgarnęła trzy punkty. Przy niebagatelnym udziale innego debiutanta – Pedro Rodrigueza. Hiszpan miał smykałkę do ważnych trafień, zatem nie może dziwić, że ukąsił również w swym debiutanckim „Klasyku”.

A skoro już tak szperamy we wspomnieniach z ery Guardioli, to warto odświeżyć jeszcze historię Gerarda Pique, który zadebiutował w „El Clasico” w maju 2009 roku i od razu pokonał Ikera Casillasa w niezapomnianym spotkaniu, zakończonym zwycięstwem Barcy 6:2 na Estadio Santiago Bernabeu.

„Kowal” do dziś wspomina ten mecz z łezką w oku.

Zrobiło się jednak trochę zbyt katalońsko, więc teraz dla odmiany coś miłego dla sympatyków Realu.

Weźmy choćby pod lupę historię Raula Gonzaleza, kolejnej legendy „Klasyków”, który zaczął swój udział w kastylijsko-katalońskiej rywalizacji od „manity”. 7 stycznia 1995 roku „Los Blancos” zmiażdżyli Barcelonę 5:0, a młodziutki Raul spędził na murawie nieco ponad godzinę. Gola nie zdobył, asysty nie zaliczył, ale przynajmniej mógł z bliska obserwować kosmiczne wyczyny Ivana Zamorano, który zapisał wtedy na swoim koncie hat-tricka i jedno ostatnie podanie. Jeśli natomiast chodzi o historię najnowszą, to w 2021 roku David Alaba strzelił gola w swym pierwszym „El Clasico”, otwierając wówczas drogę do zwycięstwa Realu na Camp Nou. Ostatecznie stanęło na wyniku 2:1 dla „Królewskich” – honorowe trafienie dla gospodarzy zanotował Sergio Aguero, też debiutant.

No i oczywiście nie można nie przypomnieć pierwszego „El Clasico” w wykonaniu Jude’a Bellinghama. Prawie dokładnie rok temu Anglik dwukrotnie trafił do siatki w stolicy Katalonii, w tym raz w doliczonym czasie gry, niemal w pojedynkę zapewniając Realowi wyjazdowy triumf 2:1 nad odwiecznymi rywalami.

Mbappe zacznie z przytupem?

Znacznie mniej okazały był pierwszy „Klasyk” w wykonaniu Cristiano Ronaldo.

29 listopada 2009 roku Portugalczyk spędził na boisku tylko 65 minut w przegranym 0:1 starciu z Barceloną – tym samym, w którym trafienie na wagę trzech punktów zanotował wspomniany już Ibrahimović. Zacznie piękniej zaczęła się natomiast przygoda z „El Clasico” dla Leo Messiego, który 19 listopada 2005 roku zapisał na swoim koncie asystę w wygranym przez „Blaugranę” 3:0 spotkaniu na Estadio Santiago Bernabeu. Bohaterem meczu został wówczas Ronaldinho, który zachwycił swoimi spektakularnymi wyczynami nawet madrycką publiczność, jednak Argentyńczyk, choć pozostał w cieniu starszego kolegi, to też zaprezentował się ze znakomitej strony. Skoro już jednak o Ronaldinho mowa, to warto napomknąć, że jego pierwszy „Klasyk” też zakończył się wyjazdowym triumfem Barcelony. W kwietniu 2004 roku Katalończycy zdobyli Estadio Santiago Bernabeu, a Brazylijczyk asystował przy bramce Xaviego, który ustalił wtedy wynik spotkania na 2:1 dla gości.

Polak-rodak Robert Lewandowski swojego premierowego „El Clasico” nie wspomina zbyt ciepło. Jego Barcelona w październiku 2022 roku poległa na wyjeździe z Realem 1:3 – Polak zanotował wprawdzie asystę przy honorowym golu dla „Dumy Katalonii”, marna to jednak pociecha, biorąc pod uwagę końcowy rezultat tego starcia. Zresztą „Lewemu” jak dotąd udał się tak naprawdę tylko jeden „Klasyk” – finał Superpucharu Hiszpanii ze stycznia 2023 roku.

Jak to wyglądało w przypadku innych wielkich gwiazd Realu i Barcelony? Wspomnijmy jeszcze kilka nazwisk:

  • Zinedine Zidane rozpoczął „Klasyki” od zwycięstwa 2:0 przed własną publicznością,
  • Ronaldo w swym pierwszym „Klasyku”, oczywiście w barwach Barcelony, musiał uznać wyższość Realu,
  • Luis Figo zaczął zmagania w „El Clasico” od remisu 1:1,
  • Karim Benzema, podobnie jak CR7, na dobry początek przegrał z Barcą 0:1,
  • debiutancki „Klasyk” Toniego Kroosa zakończył się wynikiem 3:1 dla Realu,
  • Luka Modrić zaczął rywalizację z Barceloną od zwycięstwa 2:1 w Superpucharze Hiszpanii,
  • Luis Suarez w debiutanckim „El Clasico” zaliczył asystę, ale Barca i tak przegrała 1:3,
  • Samuel Eto’o jako piłkarz Realu nie zmierzył się z Barceloną, ale po przeprowadzce na Camp Nou strzelił w „Klasyku” gola i zanotował asystę, a jego drużyna rozbiła „Los Blancos” 3:0 – debiutanckie „El Clasico” zanotował też tego dnia Andres Iniesta,
  • z kolei Xavi w swym pierwszym „Klasyku” przerżnął z Realem 0:3.

Real czy Barcelona – kto może się pochwalić silniejszą jedenastką wszech czasów?

W czyje ślady pójdzie Kylian Mbappe – tych, którzy momentalnie zapisali swoje nazwisko złotymi zgłoskami na kartach historii „El Clasico”, czy raczej tych, którzy woleliby zapomnieć o swoim pierwszym występie w „Klasyku”? Przekonamy się już dziś wieczorem!

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

2 komentarze

Loading...