Zaległy mecz ze Stalą Mielec był jedną z ostatnich szans dla Śląska Wrocław, żeby się na dobre nie zakopać na dnie tabeli. Większość drugiej połowy okazała się bardzo nerwowa, kibice na trybunach obgryzali paznokcie, ale ostatecznie: udało się. WKS wygrał pierwszy ligowy mecz w tym sezonie i opuścił ostatnie miejsce w tabeli na rzecz Puszczy Niepołomice.
Bohaterem gospodarzy został ten, na którego dotychczas przeważnie psioczono. Sebastian Musiolik, trochę zbiegiem niesprzyjających okoliczności jeśli chodzi o inne działania transferowe klubu, wszedł w buty Erika Exposito i co nie dziwi, nie dawał rady. Strzelił gola w Szczecinie i tyle. Dziś jednak zapewnił bezcenne trzy punkty. Najpierw uprzedził Piotra Wlazłę i dostawił szuflę po podaniu Mateusza Żukowskiego, a później wykorzystał sytuację sam na sam, strzelając między nogami Jakuba Mądrzyka. Tutaj Wlazło zawalił jeszcze mocniej, najpierw bawiąc się w piętki we własnym polu karnym, potem zaś tracąc piłkę po wyjściu do przodu.
Śląsk Wrocław – Stal Mielec 2:1. Wielki dzień Sebastiana Musiolika
Oba trafienia Musiolika były VAR-owane, podobnie jak kontaktowa bramka Łukasza Wolsztyńskiego. Za każdym razem zapadała decyzja korzystna dla drużyny strzelającej.
O ile kwestie dotyczące ewentualnych spalonych można pozostawić w gestii ludzi z wozu, o tyle nadal trudno jednoznacznie stwierdzić, czy w 15. minucie Żukowski faulował czy nie faulował Getingera i czy skoro pierwotnie gola uznano, to należało tę decyzję zmienić. Serio, dawno nie mieliśmy takiego dylematu, bo tu naprawdę za każdą interpretacją są argumenty. Z jednej strony, Getinger patrzył na piłkę i wywrócił się po kontakcie z zastawiającym się Żukowskim. Z drugiej, kapitan Stali zupełnie nie orientował się w sytuacji dookoła siebie i raczej byłoby mu trudno interweniować głową, źle się ustawił. Sędziowie najwyraźniej uznali, że trzeba to zakwalifikować jako zderzenie, akcję puścili i po analizie pozostali przy tej decyzji.
Śląsk w pierwszej połowie był bez wątpienia zespołem lepszym. Grał agresywnie, zdecydowanie, zdominował środek pola. Bardzo dobrze zaczął Tudor Baluta, który należał do najlepszych na boisku i chyba tylko kwestiami zdrowotnymi można tłumaczyć jego zejście w przerwie. Stal kilka razy wystawiała się skrajnie ryzykownym rozgrywaniem od tyłu, Mądrzyk potrafił podawać do partnera, wokół którego stało trzech rywali. Raz w ten sposób doszło do straty i Piotr Samiec-Talar powinien podwyższyć prowadzenie WKS-u, lecz zabrakło mu precyzji.
W Stali od początku dojeżdżał jedynie Serhij Krykun, który stworzył dobrą sytuację Szkurinowi, lecz ten z dość ostrego kąta nie zdołał przechytrzyć Rafała Leszczyńskiego. Białoruski napastnik już od siedmiu meczów nie potrafi znaleźć drogi do siatki, a dziś miał jeszcze lepszą okazję, gdy głową w polu karnym znalazł go Mateusz Matras, a on posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. Zaraz potem Szkurin zszedł. Jego akcje zaczynają spadać. Trener Janusz Niedźwiedź coraz chętniej korzysta z usług Łukasza Wolsztyńskiego i Rave Assayaga. Izraelczyk dał fatalną zmianę w Zabrzu, ale dziś wypadł dużo lepiej, mimo iż to on powinien trafić w piłkę po dograniu Getingera. Tyle dobrze, że nawet jej nie musnął, więc dobijający Wolsztyński uniknął spalonego.
Jacek Magiera nie za bardzo trafiał ze zmianami i w końcówce Śląsk już niemal wyłącznie się bronił. Niemal, bo na sam koniec Jasper omal nie trafił na 3:1, ale Mądrzyk jego mocny strzał sparował na słupek.
W środowy wieczór we Wrocławiu działy się rzeczy historyczne. Musiolik jeszcze nigdy nie zaliczył dubletu w Ekstraklasie, udało mu się to dopiero w meczu nr 134 w polskiej elicie. Wybrał idealny, by nie powiedzieć ostatni, moment. Śląsk w Katowicach lekko się podbudował, nie pozwalając się stłamsić rozpędzonemu beniaminkowi i przerywając serię porażek, ale dopiero zwycięstwo nad Stalą nadawałoby większą wartość punktowi wywiezionemu z Bukowej.
Ekipa Jacka Magiery podpięła się do tlenu w walce o utrzymanie. Na jak długo? Z Rakowem trudno będzie o cokolwiek powalczyć, ale później terminarz do końca roku wydaje się sprzyjający. Wicemistrzowie Polski poza Jagiellonią zmierzą się jeszcze z Zagłębiem, Górnikiem, Puszczą i Lechią, a wtedy kibice mają prawo oczekiwać jakichś zdobyczy. Stal pod wodzą Janusza Niedźwiedzia zaczęła od siedmiu punktów w trzech meczach, teraz wyhamowuje.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Dobra wiadomość dla fanów Jagiellonii Białystok
- Lech Poznań przedłużył kontrakt z podstawowym obrońcą
- Dłuższa przerwa młodej gwiazdy Pogoni. Klub potwierdził uraz
Fot. Newspix