Reklama

Borussia poznała magię Bernabeu. Kolejna „remontada” Realu

Patryk Stec

Autor:Patryk Stec

22 października 2024, 23:01 • 4 min czytania 20 komentarzy

Chelsea, Manchester City, Borussia – co łączy te ekipy? Wszystkie doświadczyły na własnej skórze ducha słynnej „remontady”. Bywa że Real Madryt gra gorzej i daje kibicom gości nadzieję, a potem jego piłkarze wprowadzają Estadio Santiago Bernabeu w inny wymiar. Wymiar, w którym dla zawodników Królewskich nie ma rzeczy niemożliwych. Beznadziejni w pierwszej połowie mistrzowie Hiszpanii, w drugiej części gry zszokowali rywali, strzelili pięć goli i zgarnęli trzy punkty.

Borussia poznała magię Bernabeu. Kolejna „remontada” Realu

Borussia Dortmund zajmuje siódme miejsce w Bundeslidze po rozegraniu siedmiu spotkań. Lepiej za to rozpoczęła rywalizację w Lidze Mistrzów. Wygrała co prawda z niezbyt wymagającymi przeciwnikami, bo Clubem Brugge i Celtikiem, ale takie spotkania też trzeba umieć wygrywać i regularnie punktować, co jest ważne w nowej formule Champions League.

Real Madryt za to nadal zmaga się z kryzysem. Może po wynikach tego nie widać, ale Carlo Ancelotti nie ma pomysłu na swój zespół w tym sezonie. Nie ma Kroosa, nie ma balansu w zespole. Jest Mbappe, ale doświadczony Włoch nie potrafi wykorzystać pełni potencjału ofensywy złożonej z Francuza i dwóch Brazylijczyków – Viniciusa i Rodrygo.

Dzisiaj to się potwierdziło tylko w pierwszej połowie. Real był niemrawy, zaś Borussia dominowała szczególnie w środku pola. Rady nie dawali też boczni obrońcy. Zarówno Ferland Mendy, jak i Lucas Vazquez, byli zamieszani w obie bramki niemieckiej ekipy. Szczególnie widać to było przy drugim trafieniu, gdy po lewej stronie pola karnego pojedynek przegrał Francuz, a Vazquez nie pokrył Bynoe-Gittensa.

Reklama

Do gry Realu można było mieć dużo zastrzeżeń. Zawodnicy w białych trykotach nie stosowali pressingu, nie bronili i przebiegli w pierwszej połowie o pięć kilometrów mniej niż przeciwnicy. To tak, jakby wyjść na boisko bez jednego zawodnika. Gra Królewskich uległa zmianie dopiero po stracie drugiej bramki. W jednej z akcji gospodarze trafili nawet dwa razy w poprzeczkę, ale ostatecznie podopieczni Carlo Ancelottiego schodzili na przerwę bez strzelonego gola i przy gwizdach kibiców.

W drugiej połowie Real rzucił się do ataku. Z czystymi umysłami, wyraźnie zmotywowani piłkarze przez duet Davide i Carlo Ancelottich, zaczęli pogoń za dobrym wynikiem. Atakowali akcja za akcją, aż w końcu nadeszło szalone 120 sekund. W 60. minucie piłkę głową do bramki skierował Antonio Rudiger, a dwie minuty później Kobela pokonał Vinicius. Początkowo sędzia pokazał, że bramka została zdobyta nieprawidłowo (pozycja spalona), ale po interwencji VAR zmienił decyzję.

W tym momencie było już niemal pewne, że gospodarze tego meczu nie przegrają. Królewscy jak „chwycą” swoją ofiarę, nie zwykli jej wypuszczać. Kibice z każdą minutą nakręcali swoich ulubieńców. Vinicius prosił ich o jeszcze większe wsparcie. Real zamknął niemiecką ekipę na własnej połowie, ale można było odnieść również wrażenie, że kibice zamknęli dortmundczyków mentalnie. Młoda drużyna i młody trener najgorsze mieli dopiero przed sobą.

Remis nie był zadowalający dla Realu Madryt. Królewscy przegrali już jedno spotkanie w tej edycji Ligi Mistrzów (z Lille) i nie mogli sobie pozwolić na więcej wpadek. Gola na 3:2 strzelił ten, którego wielu kibiców zmieniłoby już po 45 minutach. Mowa o Lucasie Vazquezie, który wbiegł w pole karne i oddał mocny strzał po długim słupku bramki dortmundczyków. Chwilę później Vinicius po długim rajdzie zadał kolejny cios BVB i w sytuacji sam na sam z bramkarzem pewnie trafił do siatki. Gdy już się wydawało, że Real Madryt skupi się na utrzymaniu wyniku, Brazylijczyk kolejny raz pokazał wielkie umiejętności, pokonując Kobela strzałem przy bliższym słupku.

Niemieckie media jeszcze w trakcie meczu zwróciły uwagę na defensywną zmianę Nuriego Sahina przy korzystnym wyniku dla Dortmundu. Za Bynoe-Gittensa wpuścił Waldemara Antona. Ten ruch miał wzmocnić defensywę jego ekipy, a stało się wręcz odwrotnie. 5-osobowy blok obronny nie dał rady. Turek po meczu podkreślał, że oczywiście zmiana nie była udana, ale nie to było powodem porażki. Według niego Borussia za rzadko miała piłkę w drugiej połowie, a jedynym sposobem, aby zatrzymać rozpędzony Real jest właśnie posiadanie piłki i uspokojenie gry.

Reklama

Czy efektowna wygrana w drugiej połowie oznacza, że Ancelotti w końcu znalazł pomysł na Real Madryt? Na razie Włoch wrócił do ustawienia z początku sezonu z Mbappe, Rodrygo i Viniciusem. Ten ostatni naprawdę dzisiaj zaimponował. Bezbarwny Real potrzebował lidera, który pociągnie zespół. Vini bez wątpienia nim był, a klasyczny hat trick to prawdziwy pokaz w wykonaniu Brazylijczyka, który zawsze chcieliby widzieć jego rodacy, i to nie tylko w białych barwach.

Borussia dzisiejszego wieczora trafiła z nieba do piekła, a Vinicius zagrał swój popisowy numer tuż przed odbiorem swojej pierwszej Złotej Piłki w karierze.

Real Madryt – Borussia Dortmund 5:2 (0:2)

Antonio Rudiger 60′, Lucas Vazquez 83′, Vinicius 62′, 86′, 90+4 – Donyell Malen 30′, Jamie Bynoe-Gittens 34′

WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:

fot. Newspix

 

Od dziecka fan Realu Madryt i hiszpańskiej piłki, ale nieobce są mu realia klubów z niższych lig. Dużą część wolnego czasu spędza na czytaniu książek o służbach specjalnych, polityce i grze w Football Managera. Ma licencję UEFA C, więc ma papier na używanie słów "tercja", "baza" i "półprzestrzeń".

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

20 komentarzy

Loading...