Reklama

„Szukaj pozytywów, gdy jest źle”. W roli głównej Jacek Magiera

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

20 października 2024, 17:59 • 6 min czytania 25 komentarzy

Pamiętacie „Żywot Briana” Monty Pythona i słynny utwór „Always look on the bright side of life”? Dziś filozofię na zasadzie „Zawsze szukaj czegoś dobrego, nawet gdy jest bardzo źle” zaprezentował po meczu trener Śląska Wrocław, Jacek Magiera. Jego zespół nie wygrał 10. kolejnego spotkania w lidze. Tylko zremisował 0:0 z GKS-em w Katowicach, prezentując się nieźle przez jakieś 20 minut. Poza tym czasem występ jego drużyny to było bardziej coś piłkarskopodobnego, niż realne granie. Tymczasem Magiera mówi na konferencji o zdominowaniu przeciwnika, wyrównanej pierwszej połowie i o tym, że nie miał, kogo zmienić, bo jego zawodnicy… grali dobrze.

„Szukaj pozytywów, gdy jest źle”. W roli głównej Jacek Magiera

Poniekąd rozumiemy Magierę i współczujemy mu, bo zespół został mocno osłabiony i nie miał dziś zbyt wielu opcji na ławce. A sam szkoleniowiec, który w poprzednim sezonie odniósł ze Śląskiem wielki sukces, jak informują media, grał dziś o utrzymanie posady. Gdyby przegrał w kiepskim stylu, miał na 99 procent stracić pracę. Śląsk zremisował w kiepskim stylu, dlatego poniekąd rozumiemy, że szkoleniowiec próbuje po meczu robić dobrą minę do złej gry.

Obie drużyny grały w swoją grę

Pierwsza połowa spotkania w Katowicach była antyreklamą ligi. Jedni beznadziejni, drudzy wcale nie lepsi. Dużo kopania po nogach, gry kontaktowej, bardzo mało piłki. Komentator Canal Plus Sport, Wojciech Jagoda, w barwny sposób narzekał na bieganie zawodników obu zespołów i trudno było mu się dziwić. Jeśli ktoś powinien strzelić gola, to GKS, ale Bartosz Nowak trafił z rzutu wolnego w poprzeczkę. Jeśli Śląsk cokolwiek przez te 45 minut pokazał, to wynikało to wyłącznie z fatalnych pomyłek obrońców gospodarzy, którzy momentami zachowywali się, jakby grali w grę „Który z nas się bardziej skompromituje prostym błędem?”. Tyle że Śląsk odpowiadał na to grą: „Kto z nas najszybciej straci piłkę po odbiorze?” Fatalnie się to oglądało, naprawdę. W drugiej części Śląsk wykazał lekką determinację, ale ile było tej jego niezłej gry i dochodzenia parę razy do strzałów? 20-25 minut? Maksymalnie. I czy goście stworzyli sobie jakąkolwiek naprawdę dobrą, klarowną sytuację? Oglądałem mecz z trybun i nie pamiętam.

Po tym, jak jego zespół nie wygrał dziesiątego kolejnego meczu w lidze, Magiera rozpoczął konferencję prasową od słów: – Mamy remis, chociaż chcieliśmy wygrać. W drugiej połowie to my byliśmy bliżsi gola i to jest pewien zalążek, na którym możemy teraz budować. Potrafiliśmy w tej części gry zdominować rywala. Pierwsza połowa natomiast była wyrównana. GKS wygrał ją stałymi fragmentami gry.

Reklama

Rozmowa zeszła też na temat konkretnych zawodników. W ataku Śląska spotkanie rozpoczął od pierwszej minuty w ataku Sebastian Musiolik. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę z tego, jak ciężko jest godnie zastąpić Erika Exposito, ale od podstawowego najczęściej napastnika aktualnego wicemistrza Polski oczekujemy czegoś więcej, niż jednej bramki przez 678 minut gry (obecny bilans Musiolika). Dziś napastnik grał przez 65 minut i miał tylko 15 kontaktów z piłką. Jakubowi Świerczokowi, który go zmienił, wystarczyło niewiele ponad 25 minut, by mieć ich identyczną liczbę, a on przynajmniej oddał strzał na bramkę. Musiolik wyróżnił się dziś w zasadzie tylko raz, gdy został sfaulowany przy polu karnym GKS-u w pierwszej połowie, ale to wynikało bardziej z beznadziejnego zachowania Arkadiusza Jędrycha.

Magiera został spytany o ocenę Musiolika oraz o to, dlaczego Świerczok w Katowicach nie grał od początku. – Od napastnika wymagam przede wszystkim goli. Pracujemy z Sebastianem nad tym, żeby był bardziej skuteczny, nad jego przygotowaniem biegowym i działaniami przy piłce. A co do Świerczoka, to ostatnie dwa tygodnie uświadomiły mi, że nie jest do końca gotowy. Przez pewien czas nie trenował, nie grał też w naszym sparingu. Plan był taki, żeby Kuba dzisiaj wszedł i rozstrzygnął losy meczu. Ale tego nie zrobił. Na środowy mecz ze Stalą Mielec będzie gotowy. Dziś po spotkaniu powiedziałem zawodnikom, że w piłce jest tak, że dziś nie grasz, a jutro możesz być bohaterem. – tłumaczył szkoleniowiec.

Jacek Magiera na konferencji prasowej po meczu 

Próbował grać odważnie

Jeżeli szukać jakichś pozytywów po stronie Śląska, wskazać można wspomniane ponad 20 minut. Ale nawet wtedy brakowało konkretów. Kiedy spojrzymy na poszczególnych zawodników, nieźle wyglądał Petr Schwarz. To Czech w drugiej połowie trafił nożycami w słupek, to on jako jeden z nielicznych próbował coś stworzyć i nie bał się trudniejszych rozwiązań. Niby miał 77 % skuteczności podań (średni wynik), ale wynikało to trochę właśnie z tego. W obronie natomiast przyzwoicie zaprezentował się Aleksander Paluszek, który miał kilka ważnych interwencji. W poprzedniej kolejce, gdy Śląsk mimo prowadzenia 2:0 przegrał 2:4 z Cracovią, w drugiej połowie wystąpił w defensywie Serafin Szota, ale, co przyznał sam Magiera, nie wypadł najlepiej. Teraz Szota w ogóle nie pojechał do Katowic, co otworzyło szansę Paluszkowi. A ten ją wykorzystał.

Reklama

To zawodnik, który nigdy nas nie zawiódł. Wypadł dziś na plus, choć jeszcze muszę na spokojnie przeanalizować ten mecz – powiedział Magiera. Szkoleniowiec Śląska przyznał też, że po przegranej z Cracovią część osób ze sztabu przekonywała go, by zmienił bramkarza, ale on postanowił, że wciąż będzie ufał Rafałowi Leszczyńskiemu.

Na pewno więcej drużynie z Wrocławia powinni dawać wahadłowi. Mateusz Żukowski mógł dziś co prawda mieć asystę (gdyby Schwarz trafił), ale statystyka pojedynków (jeden wygrany na siedem, według Sofascore) chluby mu nie przynosi.

Magiera w Katowicach dokonał tylko dwóch zmian, wprowadzając na boisko Świerczoka i mającego (podobno) spory potencjał Sylvestera Jaspera. Szkoleniowcowi Śląska trochę współczujemy, bo jest oczywiste, że fatalne wyniki jego drużyny w pewnej mierze wynikają po prostu z wąskiej kadry i braku liderów. – Pewnie zrobilibyśmy więcej zmian, gdybyśmy byli w innym położeniu – przyznał po meczu Magiera. Po chwili dodał, że bał się też, że jakaś korekta w składzie mogłaby zepsuć grę. – Drużyna dobrze funkcjonowała jako cały blok. Nie chciałem robić czterech czy pięciu zmian, które mogłyby to popsuć. Po przerwie lepiej grali Petr Pokorny i Tudor Baluta. Schwarz też nie dawał sygnałów, by go zmienić. Nie chciałem na siłę robić zmian, które mogłyby pogorszyć nasz blok defensywny – stwierdził Magiera, gdy został spytany, dlaczego na boisku nie pojawił się np. Hiszpan Arnau Ortiz.

Dobra mina do złej gry 

Gdy Goncalo Feio na początku swojej pracy w Legii remisował przy Łazienkowskiej 0:0 ze Śląskiem, a po meczu przekonywał, że jego zespół grał nieźle, ewidentnie w swoim stylu zakłamywał rzeczywistość. Teraz Magiera próbuje sprawić, żebyśmy patrzyli przede wszystkim na dobre strony Śląska. W ostatnich dniach stwierdził, że chciałby doprowadzić zespół po raz kolejny do europejskich pucharów (do czego dziś bardzo ironicznie odniósł się w komentarzu Jagoda), wykonywał też radykalne ruchy. Dwóch piłkarzy zostało przesuniętych do rezerw, doszło również do zmiany kapitana – był nim Aleks Petkow, a teraz tę rolę pełni Petr Pokorny. Magiera na pytanie o przyczyny tej roszady odpowiada bardzo ogólnie, stwierdzając, że Bułgar jest wciąż jednym z liderów Śląska i pełni obecnie funkcję wicekapitana.

Po spotkaniu szkoleniowiec Śląska podszedł do trenera GKS-u, Rafała Góraka i powiedział mu, że swoją pracą oraz stylem gry drużyny przypomina mu Adama Nawałkę. GKS ma obecnie w lidze wyniki ponad stan, a Śląsk zdecydowanie poniżej. – Nie akceptujemy tego, na którym jesteśmy miejscu – przekonuje Magiera. Jakie są perspektywy Śląska na przyszłość? Stwierdzenie, że widać wyraźny postęp w jego grze, na pewno byłoby nadużyciem, ale pamiętajmy, że zespół z Wrocławia ma dwa mecze rozegrane mniej. Jeżeli w środę wymęczy wygraną ze Stalą, a w kolejnej kolejce zanotuje np. szczęśliwy remis na własnym boisku z Rakowem, nie będziemy jacyś totalnie zaskoczeni. To jest Ekstraklasa, tu działy się już nie takie rzeczy.

Choć na dziś obecny wicemistrz Polski przypomina bardziej grupę przypadkowych osób, którym ktoś kazał razem grać w piłkę. I tylko dwóch, trzech naprawdę próbuje coś konkretnego z nią zrobić.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

fot. Newspix

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

25 komentarzy

Loading...