Michał Probierz jako selekcjoner stara się unikać nierozsądnych wypowiedzi, naprawdę zaliczył progres pod tym względem w porównaniu do jego ekstraklasowej historii, ale niestety akurat dzisiaj nawiązał do swojej ligowej działalności.
Powiedział bowiem na konferencji: – Ten mecz jest oceniany tylko przez pryzmat wyniku, a nie pod kątem tego, że graliśmy. Gdyby był rzut karny i byłoby 2:2, to odbiór meczu byłby zupełnie inny pod kątem wyniku.
To bardzo wygodne zauważyć tylko naciągany rzut karny, rozważany głównie w polskich głowach, a nie w głowie arbitra. Bo na przykład gdyby nie być już tak wygodnym, można stwierdzić, że gdyby nie poprzeczka, gdyby nie Fernandes pudłujący z pięciu metrów, gdyby nie kapitalna interwencja Skorupskiego z pierwszej połowy, gdyby nie poluzowanie Portugalczyków w drugiej części, to mogłoby być 2:6 (już zaliczając tę nieszczęsną jedenastkę).
Wtedy odbiór meczu byłby jeszcze inny, prawda? Co więcej, wtedy trudniej byłoby rozpoczynać narrację o graniu jak równy z równym, bo przy 2:6 – trochę głupio. Ale że tylko 1:3, a jeszcze przed samobójem Bednarka wyimaginowany rzut karny…
Hulaj dusza piekła, nie ma.
Aż dziwne, że Probierz nie idzie dalej, bo mógłby powiedzieć, że gdyby był rzut karny, to byłoby 2:2, Portugalczycy by się podłamali i byśmy poszli po 3:2.
Zatem moralnie ten mecz tak naprawdę wygraliśmy.
Moralne zwycięstwo biało-czerwonych!
Co więcej – gdyby zachować te bramki, które na Euro strzelaliśmy, a skasować te, które straciliśmy, wyszlibyśmy z grupy. Tam już bylibyśmy rozpędzeni i mistrzostwo Europy nasze. Zatem nie tylko ogrywamy przedwczoraj Portugalię, ale jakby się dłużej zastanowić i pogdybać, to za cztery lata bronimy tytułu.
No – jest to głupie. Ale przecież nie my zaczęliśmy.
Trenerze, po co gdybać, rozpisywać niestworzone scenariusze, uciekać od rzeczywistości? Przecież wszyscy widzieli, więc pan też musiał widzieć – Portugalczycy byli lepsi. Wrzucili nam do siatki najmniejszy wymiar kary, jeśli ktoś może narzekać, że wynik gorszy niż gra, to prędzej oni. Pan chce nas przekonać, że odbiór meczu byłby inny, gdyby wynik był inny, co jest prawdą – wystarczy pomyśleć, co by było, gdybyśmy wygrali 5:0! Ale wynik był, jaki był. Dostaliśmy w łeb 1:3, a czepianie się tego karnego przy tylu problemach w obronie, organizacji gry, przy wszystkim w zasadzie, jest pozbawione sensu. To jak młody chłopak, który tłumaczy się mamie, że nie posprzątał w pokoju, ale gdyby akurat w telewizji nie leciała ulubiona kreskówka, to by go jednak ogarnął.
Przegraliśmy. Ostatnio przegrywamy dość często. To jest chyba w tej historii najważniejsze.
WIĘCEJ NA WESZŁO
- Czy Polakom wypada robić „siuu”?
- Jest git, dobry przekaz leci. Narracja Michała Probierza rozjeżdża się z rzeczywistością
- Znów byliśmy słabi, co najwyżej przeciętni. Nic nowego, nie ma co się złościć
- Trela: Futbol bezdotykowy. Polacy nawet nie zbliżyli się do Portugalczyków
Fot. Newspix