Paweł Dawidowicz często mógł mówić o pechu. Przez wiele lat zmagał się z urazami, które hamowały jego rozwój i nie pozwalały mu rozwinąć skrzydeł. Teraz liczy, że kontuzje ma już za sobą.
Przed meczem z Portugalią udzielił wywiadu Przeglądowi Sportowemu. W rozmowie z Sebastianem Staszewskim przyznał, że kontuzje często testowały jego siłę woli. – Raz dostałem sygnał, że obserwuje mnie świetny klub. „Są poważnie zainteresowani, zagraj jeszcze trzy, cztery dobre mecze i zrobimy to”. Zagrałem dwa i trzask, uraz. Był taki moment, że miałem dość piłki nożnej. Więcej czasu spędzałem u lekarza niż na murawie, zamiast radości był ból, pojawiło się zwątpienie – mówi Dawidowicz.
Obrońca reprezentacji Polski zdradził też, że we Włoszech bardzo o niego dbają. Może nawet za bardzo: – Czasem bywało zabawnie, trenerom zdarzało się mówić: „Paweł, na zajęciach rób, co chcesz, jak jest za ciężko, idź do szatni, odpuść, nie ryzykuj” – wspomina piłkarz.
Ostatni czas jest już pod tym względem o wiele lepszy. Dawidowicz jest pewien, że wszystko powinien zawdzięczać jednej, kluczowej zmianie: – Na początku roku zmieniłem dietę. Od tego czasu nie miałem żadnej poważnej kontuzji mięśniowej. Nie chcę zapeszać, ale ta dieta jest chyba kluczowa. Fizycznie czuję się teraz dobrze, nie obawiam się, że za chwilę coś mi się stanie – mówi.
Okazję do zobaczenia Pawła Dawidowicza na boisku będziemy mieli już jutro. Pierwszy gwizdek w meczu z Portugalią wybrzmi o 20:45.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Sensacyjne powołania Michała Probierza – co z nich wynika w praktyce?
- Trela: Ciemna strona mocy. Kryzys wizerunkowy Juergena Kloppa w Niemczech
- Sześciu różnych Polaków z golem dla GKS-u w jednym meczu. Rekord chyba nie do pobicia
Fot. Newspix