Jedna kontra. I druga. Dwa gole. Choć Eintracht Frankfurt zdążył oddać ledwie dwa strzały na bramkę, prowadził 2:1 w meczu na szczycie. Bayern Monachium, od kiedy objął go Vincent Kompany, strzela wiele goli, ale jest też łatwy do trafienia z kontry. We Frankfurcie po raz kolejny było to widać. Obejrzeliśmy świetny mecz, prawdziwą wymianę ciosów, zakończoną remisem 3:3. Harry Kane, krytykowany przez Dietmara Hamanna, tym razem nie strzelił gola.
Była 20. minuta meczu, gdy Bayern przekroczył liczbę 250 wymienionych podań. Eintracht miał ich ledwie 30. Mecz wyglądał tak, jakby zespół z Monachium przyjechał do czwartoligowca, który nie za bardzo potrafi grać w piłkę. Bayern wygrywał 1:0 i szedł po kolejne gole, a gospodarze mieli problem nawet nie ze stworzeniem sytuacji. Oni nie potrafili wyjść z własnej połowy. Ale do czasu.
Nie są odporni na kontrataki
Od kiedy Bayern prowadzi Vincent Kompany, ten zespół, choć objął go były obrońca, gra ultraofensywną piłkę, opartą na wysokim pressingu. Dowód? Chociażby 9:2 w Lidze Mistrzów z Dynamem Zagrzeb. Ale to ma też swoją drugą stronę – Bayern bardzo wysoko ustawia linię obrony, czasami na środku boiska, a to sprzyja kontratakom rywala. Zwłaszcza wtedy, gdy ci mają z przodu wyjątkowo szybkich piłkarzy. A Eintracht ma w ataku Hugo Ekitike i Omara Marmousha. Obaj potrafią rozpędzić się do ponad 35 km/h. Dziś to udowodnili. Dwa pierwsze strzały na bramkę w wykonaniu Eintrachtu? Gol Marmousha po błyskawicznej kontrze i bramka Ekitike po dryblingu i podaniu od kolegi z ataku. Niby Bayern całkowicie zdominował Eintracht, ale to gospodarze po 35 minutach prowadzili 2:1.
To był mecz, w którym obrońcy Bayernu nie nadążali za ultraszybkimi napastnikami rywali, ale jednocześnie sami zastępowali z przodu piłkarzy ofensywnych swojego zespołu. Bayern prowadził 1:0 po tym, jak w polu karnym celnym strzałem popisał się Koreańczyk Kim Min-Jae. Eintracht wygrywał 2:1 tylko przez trzy minuty. Kolejne zamieszanie w polu karnym i tym razem najlepiej zachował się drugi ze stoperów gości, czyli Dayot Upamecano. Było 2:2, a prowadzenie Bayernowi dał w drugiej połowie inny z Francuzów, Michael Olise, pozyskany przed tym sezonem za ponad 50 milionów euro z Crystal Palace. Uderzył lewą nogą w długi róg, trochę w stylu Arjena Robbena.
Później tempo meczu spadło, świetną szansę dla gospodarzy zmarnował w końcówce Junior Dina Ebimbe. Wydawało się, że Bayern wygra ten znakomity mecz, ale w doliczonym czasie gry jeszcze raz zaatakował Eintracht i zespół z Monachium dostał trzeci cios. Wyrównał Marmoush, strzelając swojego drugiego gola w tym meczu.
Krytyka Hamanna
Dietmar Hamann jest znany z krytycznych słów o gwiazdach Bayernu. Kiedyś krytykował Roberta Lewandowskiego, a teraz, przed meczem we Frankfurcie, wypowiedział się krytycznie o grze Harry’ego Kane’a. – Czekam na to, by on pokazał, że jest wart ponad 100 milionów euro, za które go sprowadzono. Kane’a nie kupiono po to, żeby strzelał po trzy gole Darmstadt, ale by trafiał w spotkaniach z Bayerem Leverkusen albo Aston Villą. A on w nich nie trafia – powiedział były reprezentant Niemiec, co wzbudziło wściekłość włodarzy Bayernu.
Kane ma w tym sezonie świetne liczby. We wszystkich ośmiu meczach o punkty (do dzisiejszego) strzelił 10 goli i dołożył do tego pięć asyst. Faktem jednak jest, że w Birmingham, gdy Bayern niespodziewanie przegrał z Aston Villą, zawiódł. Dziś Kane też nie trafił do siatki, ale warto zaznaczyć, że to on przy golu Olise popisał się efektowną asystą.
Bayern po sześciu kolejkach jest liderem ligi, ale ma na koncie tyle samo punktów – 14 – co drugi RB Lipsk.
Eintracht Frankfurt – Bayern Monachium 3:3 (2:2)
Marmoush 22 i 90+3, Ekitike 35 – Min-Jae 15, Upamecano 38, Olise 53
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O PIŁCE NIEMIECKIEJ NA WESZŁO: