Reklama

„Kończę karierę dla Jezusa”, czyli AJ Griffin i inne zaskakujące emerytury

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

05 października 2024, 11:02 • 9 min czytania 6 komentarzy

Masz 21 lat i umowę wartą kilkanaście milionów dolarów. Już w czasach szkolnych byłeś bożyszczem tłumów. Słyszałeś, że zrobisz wielkie rzeczy. Tak też się stało. Do NBA trafiłeś tak szybko, jak to tylko możliwe. Postanawiasz to jednak wszystko rzucić. To szokująca historia AJ Griffina, ale świat sportu widział już podobne przypadki, w których zawodnicy w młodym wieku kończyli karierę.

„Kończę karierę dla Jezusa”, czyli AJ Griffin i inne zaskakujące emerytury

– Skracając wszystko, kończę z koszykówką, żeby podążać za Jezusem. To dla wielu może brzmieć jak porażka, ale chcę dam wam znać, że jestem bardzo podekscytowanyprzekazał AJ Griffin na kanale Youtube. Tym samym zszokował nawet tych ludzi, którzy… wcześniej za bardzo nie słyszeli o jego istnieniu. A tych, którzy śledzili jego historię, tym bardziej.

Griffin nie zdążył może zostać gwiazdą NBA, ale nikt nie wątpił, że ma szansę zrobić karierę. Miał bardzo udany debiutancki (2022/2023) sezon w barwach Atlanty Hawks. W kolejnym zagrał tylko w 20 meczach z powodu kontuzji i został wytransferowany do Houston Rockets, ale przy swoim profilu (wysoki, sprawny skrzydłowy z bardzo dobrym rzutem) na pewno prędko z najlepszej ligi świata by nie wypadł, skoro kluby zawsze szukają zawodników o jego charakterystyce. A już szczególnie takich, którzy mają 21 lat.

Co zresztą warto zaznaczyć: Griffin już lata temu został namaszczony jako przyszły gracz NBA. W czasach licealnych znajdował się w czołówkach wszelkich rankingów. Jego notowania zostały nieco pogorszone przez kontuzje kolana, ale mimo tego i tak najpierw trafił do jednego z najlepszych koszykarskich uniwersytetów w Stanach, czyli Duke, a potem do Atlanty Hawks z szesnastym numerem draftu.

Teraz to wszystko się już zakończyło. Griffin zrezygnował z dwunastu milionów dolarów, które zarobiłby do 2026 roku, a zapewne nawet kilkudziesięciu milionów kolejnych, które wpadłyby na jego konto, gdyby choć w pewnym stopniu zrealizował swój potencjał w NBA.

Reklama

– Czuję, że zostawienie koszykówki pozwoli mi na służbę w pełnym etacie i prawdziwe służeniu panu z całym moim sercem – a także czasem. Nie mogę się doczekać, gdzie mnie to zaprowadzi – powiedział koszykarz, który zapewne wkrótce zamieni boisko na kościół, a sportowy strój na szaty liturgiczne.

AJ prawie jak MJ

Przedwczesne zakończenie kariery w większości przypadków ma miejsce z powodu problemów zdrowotnych. Jeśli jednak te nie występują, to trudno, żeby sportowiec w sile wieku zrezygnował ze swojego źródła zarobków (szczególnie takiego jak w NBA) czy też pracy, która jest spełnieniem dziecięcych marzeń. A jednak Griffin nie jest jedyny.

Trudno jeden do jednego porównywać go z Michaelem Jordanem, ale ten również w 1993 roku podjął decyzję, której nikt (szczególnie w świecie przed social mediami oraz branżą „insiderów”) nie mógł przewidzieć. W wieku 29 lat najlepszy koszykarz globu postanowił zakończyć karierę w NBA, aby – spełniając marzenie zmarłego ojca – spróbować swoich sił w baseballu, z zamiarem dostania się do MLB.

Ta już dziś kultowa historia ma też swoje teorie spiskowe. Najbardziej znana z nich mówi o tym, że Jordan został zmuszony do zrobienia sobie przerwy od NBA przez komisarza Davida Sterna z powodu swoich problemów hazardowych. Ten miał uznać, że zamiast zawieszać największą gwiazdę ligi, stworzy narrację o baseballu i sprawnie uniknie wielkiego skandalu.

W oficjalnej wersji podaje się natomiast, że oprócz chęci spełnienia marzenia ojca Jordan zwyczajnie nie miał już motywacji do gry w koszykówkę, po zdobyciu trzech kolejnych mistrzowskich tytułów. Sam zresztą mówił na konferencji prasowej: – Zawsze podkreślałem, że kiedy stracę motywację i pragnienie sprawdzania się jako koszykarz, będzie to oznaczało, że powinienem odejść. Nigdy nie chciałem kończyć kariery, kiedy moje umiejętności zanikną.

Reklama

Faktycznie – w 1993 roku Jordan nie tylko kończył karierę w młodym wieku, ale w wręcz życiowej formie. W trakcie finałów NBA przeciwko Phoenix Suns notował średnio obłędne 41 (!) punktów na mecz. Był to moment w historii amerykańskiej koszykówki, kiedy wydawało się, że nikt ani nic nie jest w stanie go zatrzymać.

A jednak Michael postanowił zawiesić buty na kołku. Wtedy wydawało się, że na dobre. Ku olbrzymiemu zdziwieniu nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale całego świata, w tym szalejących wówczas na punkcie NBA Polaków, którzy wiedzę na temat sportu czerpali w dużej mierze z telegazety.

Piłka ręczna? To nie dla mnie

Żadne zakończenie kariery nie odbiło się takim echem jak pierwsze emerytura Michaela Jordana, ale w nawiązaniu do AJ Griffina możemy przybliżyć wam też inne ciekawe historie. Na przykład Kima Ekdahla du Rietza. To były szwedzki szczypiornista, który w piłkę ręczną grać… za bardzo nie lubił. Ale potrafił to robić.

W 2012 roku Szwed zadebiutował na igrzyskach olimpijskich, a także zmienił klub z francuskiego Nantes na prawdziwego giganta piłki ręcznej, czyli Rhein-Neckar Löwen. Miał wówczas 23 lata i – używając nieco sztampowego określenia – świat stał przed nim otworem. Początkowo zresztą Kim z tych możliwości korzystał. Wyrósł na czołowego gracza niemieckiej ekipy, a w 2016 i 2017 roku sięgął z nią po mistrzostwo Niemiec.

Po tym wszystkim jednak – mając 28 lat – uznał, że kończy karierę. Bo chce odzyskać kontrolę nad swoim życiem, chce poznawać świat, podróżować. – Po każdych wakacjach motywacja do uprawiania sportu była u mnie coraz mniejsza. Latem te uczucia nasiliły się szczególnie mocno. Kilka miesięcy później się im poddałem, dlatego decyzja o odejściu z Rhein-Neckar Loewen nie była specjalnie trudna. Mimo to czułem stres, gdy mówiłem o tym kolegom w szatni, ale zupełnie niepotrzebnie. Dostałem od nich pozytywny feedback, byli wobec mnie pełni zrozumienia – mówił wówczas.

Co zrobił od razu po zawieszeniu butów na kołku? Wrócił do rodzimej Szwecji, aby odpocząć… na działce. Trochę kłóciło się to z wizją podróżowania, ale Kim doskonale wiedział, co robi. Kiedy złapał oddech, wyjechał do Afryki (najpierw Senegalu, potem Liberii), aby poznać nowy kontynent. Potem ruszył do Nowego Jorku. Następnie przemieścił się do Nowej Zelandii. W każdym z tych miejsc spędzał sporo czasu, delektując sie nowymi doświadczeniami i poznawaniem obcych kultur.

Po miesiącach podróży, w 2018 roku, Szwed wrócił do piłki ręcznej. Ale tylko na dwa sezony, które spędził głównie w barwach Paris Saint Germain. Kiedy nie udało mu się spełnić swojego celu (zdobycia Ligi Mistrzów), ponownie zakończył karierę. I ponownie młodo, bo co to jest w piłce ręcznej 31 lat?

Tamtym razem Kim uznał, że wyjedzie do Hongkongu, gdzie będzie studiował politykę zagraniczną. Na tym zakończyła się jego kariera sportowa. No, w sumie nie do końca. Do szczypiorniaka wrócił jeszcze raz, ale tylko na moment – w 2021 roku wzmacniając skład Rhein-Neckar Loewen w Final Four Ligi Europejskiej.

Macierzyństwo, książki i cieszenie się życiem

Przyszedł czas na polski wątek, bo nie ma co ukrywać, że szokującą decyzję o emeryturze Ashleigh Barty będziemy już zawsze łączyć z Igą Świątek. W marcu 2022 roku Australijka była świeżo po zdobyciu Australian Open. Od dziesiątek tygodni przewodziła rankingowi WTA. Choć czasem napotykała problemy zdrowotne, nikt nie wątpił, że była wówczas najlepszą tenisistką na świecie. W takich właśnie realiach Barty postanowiła opuścić świat tenisa, na czym skorzystała Polka, wskakując na pozycję liderki rankingu.

Co było powodem decyzji 25-letniej wówczas zawodniczki? Utrata motywacji, która swój początek miała mieć w 2021 roku, tuż po tym, jak Australijka spełniła swoje największe marzenie, czyli wygrała Wimbledon. – Nie mam już zapału fizycznego, pragnień emocjonalnych i wszystkiego, czego potrzeba, aby zmuszać się do utrzymywania na szczycie tej dyscypliny. Jestem wyczerpana – przekazała opinii publicznej.

Od tamtego momentu minęły już ponad dwa lata i nic nie wskazuje na to, żeby (wciąż młoda) Barty miała się jeszcze wrócić do tenisa. Po zakończeniu kariery poświęciła wiele czasu swojej rodzinie, wzięła ślub ze swoim długoletnim partnerem Garry’m Kissickiem, zaczęła regularnie (ale tylko rekreacyjnie) grać w golfa, który jest jej drugą pasją (ma też trzecią – krykiet).

Ashleigh Barty

Oprócz tego od czasu przejścia na emeryturę Ashleigh zdążyła napisać biografię (oraz serię książek dla dzieci), zajęła się promocją tenisa i sportu wśród rdzennej australijskiej młodzieży, a także była ambasadorką różnych akcji czy ekspertką telewizyjną w trakcie igrzysk w Paryżu. A co z tego wszystkiego najważniejsze: została matką. Jej syn Hayden przyszedł na świat w lipcu 2023 roku. Podobno razem z mężem planują już kolejne dziecko.

To w sumie bardzo plastyczna i bajkowa historia. Ashleigh Barty osiągnęła w sporcie to, co chciała osiągnąć. Zbudowała sobie finansową niezależność. I zaczęła się spełniać na innych płaszczyznach życia. Choć z perspektywy kibiców sportu dalej możemy żałować, że opuściła tenis już w wieku 25 lat. Nawet kiedy mówimy o dyscyplinie, która widziała już wczesne emerytury.

Bjorn Borg zakończył karierę w końcu jako 26-latek, również będąc pierwszą rakietą świata. Dokładnie to samo możemy też powiedzieć o Justine Henin, która pożegnała się ze sportem w 2008 roku. Ta dwójka jednak w końcu do sportu wróciła (choć na bardzo krótko). Barty pewnie tego nie zrobi. Ale czy postawilibyśmy na to wszystkie swoje pieniądze? Też raczej nie.

Kłamczuchy i gladiatorzy

W świecie sportu znajdziemy również osoby, dla których zakończenie kariery jest… pewnego rodzaju promocją? Nie wiemy, czy to trafione określenie, ale zarówno Tyson Fury oraz Connor McGregor słowa „retire” używali wielokrotnie, twierdząc, że oficjalnie kończą ze sportem. Po czym wracali do ringu czy klatki jakby nigdy nic. Podobny numer wyciął też Lucas Braathen, narciarz alpejski, które przeszedł na emeryturę w październiku 2023 roku z powodu konfliktu z rodzimą federacją, po czym zmienił reprezentację z Norwegii na Brazylię i ogłosił, że znowu będzie startować.

W temacie emerytur wspomnieć musimy też o sportowcach, którzy mają wyjątkowo krótkie kariery – wszystko przez obciążenia fizyczne oraz psychiczne, jakimi są podawani. Mowa o zawodnikach futbolu amerykańskiego. Dla przykładu: urodzony w 1990 roku Chris Borland spędził w NFL tylko rok. Po czym w wieku 24 lat zakończył karierę, tłumacząc to licznymi wstrząsami mózgu, których doświadczył, i obawą o swoje dalsze zdrowie.

Zaskakująco szybko z NFL rezygnowały też prawdziwe gwiazdy jak zawodnik Indianapolis Colts Andrew Luck (emerytura w wieku 29 lat), jeden z najlepszych „wide receivers” w historii, czyli Calvin Johnson (emerytura w wieku 30 lat) czy legendarny w USA Barry Sanders, który ogłosił emeryturę jako 29-latek w 1998 roku, będąc w życiowej formie.

Na koniec zahaczmy jeszcze o niegdyś najlepszego olimpijczyka na świecie, czyli Marka Spitza. Amerykanin w 1972 roku zdobył siedem złotych medali igrzysk w Monachium, po czym uznał, że więcej do basenu nie wejdzie. Tłumaczył to tym, że pływanie – mimo sukcesów, które osiągał – nie zapewniało mu zadowalających pieniędzy. Uznał więc, że lepiej wyjdzie na graniu w reklamach i próbie podbicia świata showbiznesu.

To już akurat kompletnie inną motywacja niż ta AJ Griffina.

Czytaj więcej:

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Ekstraklasa

Choroba nieskuteczności i brak rzutu karnego. W Widzewie znów coś poszło nie tak

Kamil Warzocha
54
Choroba nieskuteczności i brak rzutu karnego. W Widzewie znów coś poszło nie tak

Komentarze

6 komentarzy

Loading...