Reklama

Papszun po meczu z Miedzią: Jeżeli mieliśmy odpaść, to lepiej, że stało się to już

Mikołaj Wawrzyniak

Opracowanie:Mikołaj Wawrzyniak

26 września 2024, 10:44 • 3 min czytania 17 komentarzy

Po wczorajszej wpadce Raków Częstochowa może skupić się już tylko na lidze. “Medaliki” po mizernym występie odpadły z rozgrywek Pucharu Polski, ulegając w Legnicy miejscowej Miedzi. O wyeliminowaniu ekstraklasowicza zadecydowały dopiero rzuty karne. Swoją opinią na temat meczu podzielił się na konferencji pomeczowej trener gości, Marek Papszun.

Papszun po meczu z Miedzią: Jeżeli mieliśmy odpaść, to lepiej, że stało się to już

Wydaje się, że ostatnie efektowne zwycięstwo nad Zagłębiem było nie tyle zasługą wybitnej dyspozycji ofensywy częstochowian, co wynikało z bezsilności obrony lubinian. Wczoraj podopieczni Papszuna wrócili na do normy z początku sezonu. Męczyli się przez 120 minut gry, ale nie potrafili wbić piłki do siatki przeciwnika. O zaskakującym awansie Miedzi zadecydował konkurs jedenastek, które lepiej egzekwowali gospodarze. W drużynie Rakowa pomylili się Svarnas i Jean Carlos Silva, u pierwszoligowca tylko Hartherz i legniczanie zagrają w 1/16 finału rozgrywek.

– Gratulacje dla Miedzi. Życzę, żeby zaszła jak najdalej, jak to jest możliwe. No cóż, wiadomo, jesteśmy rozczarowani. Przyjechaliśmy, żeby wygrać, ale tego nie zrobiliśmy – przyznał na początku 50-latek.

– Bardzo dobrze weszliśmy w mecz. W pierwszych czterech minutach mieliśmy trzy sytuacje, ale nie otworzyliśmy wyniku i z biegiem czasu coraz trudniej było nam wykreować kolejne szanse. Dodatkowo mieliśmy problemy z zarządzaniem meczem. Tych okazji było jednak wystarczająco dużo, żeby ten mecz wygrać. Jak się nie strzela bramek, to się na pewno nie wygrywa. Była widoczna nasza przewaga. Dużo wejść w trzecią tercję. Sytuacje były, słupek Diaza czy strzał Amorima. Sporo tego było poza 20 minutami. Trzeba pamiętać, że to nie jest gra na sytuacje, ale gra na bramki. Szczególnie w meczu pucharowym. Zespół słyszał, że miał to wygrać, a nie wygraliśmy. Nie jestem zadowolony, drużyna o tym wie – przyznawał zawiedziony opiekun częstochowian.

– W pucharze doprowadzenie do karnych z niżej notowanym przeciwnikiem powoduje to, że te proporcje się odwracają. Z roli faworyta już stajesz się drużyną na innej pozycji. Z czasem drużyna, która się broniła, tak jak Miedź w tym przypadku, dostawała energii i dodatkową szansę w rzutach karnych. Nie wytrzymaliśmy ich i ten konkurs finalnie przegraliśmy. Żegnamy się niestety na początku. Albo stety… Bo jeżeli mieliśmy gdzieś odpaść, to lepiej, że to się stało już, a nie za trzy kolejki. To jedyne pocieszenie – ocenił Papszun.

Reklama

Szkoleniowiec “Medalików” został zapytany także o zmianę Tomasza Walczaka, który po okresie wypożyczeń do niższych lig, dostał swoją szansę gry w pierwszym zespole – Już na gorąco żałowałem, że Tomka wcześniej nie wpuściłem, bo wyglądał nieźle. Finalnie nie miał chyba żadnej sytuacji przez 30 minut. Czy wpuszczenie go prędzej by coś dało? To już dyskusja czysto akademicka.

– Ciężko było zarządzać tym meczem, bo zmiany były wymuszone. Miałem trochę inny plan na nie, zwłaszcza na skrzydłowych. W toku meczu chciałem zastosować wariant ofensywny, ale plany się pokrzyżowały. Co do zawodników, Brunes jest chory. Po Makuchu było widać, że wyszedł z urazem. Źle wyglądał ze strony motorycznej. Bałem się, że stanie się coś gorszego. Wyraźnie utykał. Mając w perspektywie sobotni mecz, nie chciałem ryzykować zdrowiem tego chłopaka. Diaz nie wiem czy nie ma złamanego nosa, nie wygląda to dobrze – przeanalizował sytuację zdrowotną swojego zespołu Papszun.

Na koniec został zapytany także o absencję Kamila Pestki – Przedłuża się ? To kiedy on miał wrócić? Nic o tym nie wiem, że miał wrócić na mecz z Legią. Nie mam takich informacji. Trenuje indywidualnie. Jeszcze nie miał pół treningu z zespołem. Powrót może trochę potrwać.

Rakowa czeka teraz domowe spotkanie z Puszczą Niepołomice. Mecz odbędzie się w sobotę o godzinie 14:45.

WIĘCEJ NA WESZŁO: 

Fot. Newspix

Reklama

Złośliwi powiedzą, że to brak talentu uniemożliwił mu występy na piłkarskich salonach. Rzekomo zbyt często sprawdzała się słynna opinia kibica Podbeskidzia, by „grać na Wawrzyniaka, bo jest cienki”. On pozostaje jednak przy tezie, że Wawrzyniak w polskiej piłce może być tylko jeden i nie śmiał odbierać tego zaszczytnego miana Panu Jakubowi. Kibicowsko najbliżej mu do Lecha Poznań, ale jest koneserem całej naszej kochanej Ekstraklasy do tego stopnia, że potrafi odróżnić Bergiera od Bejgera. Od czasów trenera Rijkaarda lubi napawać się grą Barcelony, choć z nią bywało różnie. W wolnych chwilach często sięga po kryminały, zwłaszcza niestraszny mu Mróz.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Piłka nożna

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

17 komentarzy

Loading...