Puchar Polski to jedyne rozgrywki w naszym kraju, gdzie w oficjalnym meczu mogą zmierzyć się ze sobą ekstraklasowicze i drużyny ze szczebla wojewódzkiego, a czasem nawet powiatowego. Rozpalają wyobraźnię miejscowych kibiców i pozwalają choć zbliżyć się do wielkiej piłki. To znaczy pozwoliłyby, gdyby nie to, że chcąc zobaczyć niektóre z tych spotkań, trzeba rzucić szkołę, być bezrobotnym, albo wybłagać u szefa urlop.
Weźmy pierwszy przykład z brzegu. Nowy Staw – znacie? Nie szkodzi, ja też nie znałem. To niewielka urocza miejscowość niedaleko Malborka w województwie pomorskim. Tamtejszy Grom grywa na co dzień na piątym poziomie rozgrywek. Nawet jest w czołówce pomorskiej IV ligi, ale na poziomie centralnym to klub kompletnie anonimowy. I na tamtejszym stadionie OSiR w czwartek pojawi się aktualny spadkowicz z naszej piłkarskiej elity, czyli ŁKS Łódź.
To prawdziwe święto dla lokalnej społeczności. I PZPN dokładnie tak to potraktował. Że jak święto, to na pewno wszelkie biznesy i usługi tego dnia będą w miasteczku nieczynne, dlatego zaplanował to spotkanie na godzinę… 12:15. Musiał tak pomyśleć, prawda? Przecież na pewno nie mógł mieć gdzieś tego, że ludzie żeby zobaczyć to sportowe wydarzenie dekady w Nowym Stawie muszą wziąć urlop, a dzieciaki iść na wagary.
Na pewno też pomyśleli o tym, że Sandecja Nowy Sącz już ma dosyć tego grania z topowymi drużynami, skoro dwa razy z rzędu spadła na niższy szczebel. Jak piłkarze z Sądecczyzny tak nie chcą grać w elicie o normalnych godzinach, to heja. Znowu spadli? Dajemy ich pucharowy mecz z Cracovią na 13:00. Jak sobie chcą mecze o 17:00 rozgrywać, to niech najpierw awansują chociaż raz. Tak, na pewno tak to było pomyślane…
Pogoń Grodzisk Mazowiecki, Hutnik Kraków, Podbeskidzie – hola hola. Jesteś urzędnikiem, albo kasjerką w banku – bierz wolne i zapraszamy na stadion na 14:30. W końcu przyjeżdża Ekstraklasa. Piast, Lechia i Zagłębie Lubin. To trzeba zobaczyć na żywo. W końcu to prawdziwe święto futbolu. A dzień święty trzeba święcić i przecież nikt normalny do pracy w święto nie chodzi. PZPN musiał tak pomyśleć, prawda?
Nie wiadomo czy musiał, ale nie pomyślał. Puchar Tysiąca Drużyn. Z OZPN na Narodowy. Wielka gra o trofeum, coraz wyższe nagrody i prawa telewizyjne, finał w majówkę z doskonałą oprawą. PZPN zrobił dużo żeby sprzedać ten produkt opakowany jak piękna bombonierka. Tylko, że luksusy i przywileje są panie Areczku dla tych najlepszych. W pierwszej rundzie maluczkich trzeba upchnąć jak najwcześniej, co by się szybko powykruszali, a jak zostaną już tylko wielkie firmy to się to dopiero opakuje.
A to jest właśnie cała istota i wartość Pucharu Polski. Te sensacyjne underdogi dochodzące do kluczowych spotkań. Ta Carina Gubin z ubiegłego roku, ci Błękitni Stargard Szczeciński sprzed paru lat. Kluby, o których cała Polska mówi raz na kilkanaście lat, a może i jedyny raz w ich kilkudziesięcioletniej historii. To zawsze olbrzymia duma i radość lokalsów, którzy wypatrują spotkania z wielkim futbolowym światem jak Legia stabilizacji, a Pogoń pierwszego trofeum do gabloty.
Wiadomo, że w Nowym Stawie meczu o 21:00 nie mogłoby być ze względu na pewne ograniczenia związane z oświetleniem czy bezpieczeństwem. Ale jaki problem był, żeby ten mecz rozegrać chociaż o 16? A takich spotkań rozgrywanych przed tą godziną przyzwoitości jest aż dziewięć. Ludzie, kto to ma obejrzeć?
Puchar Polski w środku dnia. Czy inne kraje mają równie fatalny terminarz?
Jak chcecie napędzić oglądalności TVP, która wykupiła właśnie prawa do PP, to dajmy mecze od 7:00 i niech grają sobie w interwałach co dwie godziny do 23:00 i w dwa dni się odsieje tych spoza szczebla centralnego. A jak któryś przejdzie do kolejnej rundy to i o 6:00 się miejsce w ramówce znajdzie. Głupie? Nie bardziej od potworka, który teraz funkcjonuje.
Niewiele w tym sensu, choć problem istnieje od wielu lat. Kibice narzekają, a karawana Pucharu Polski jedzie dalej. Tylko mieszkańców Nowego Stawu żal.
A w innych krajach też mamy te romantyczne historie, które wzruszają, działają na wyobraźnię i nakręcają piłkarski biznes. W zeszłym roku podziwialiśmy drogę sensacyjnego Saarbrucken do półfinału Pucharu Niemiec, czy szóstoligowego Maidstone do 1/8 finału Pucharu Anglii. Cała Europa widziała. A wiecie, czemu widziała? Bo akurat nie była w pracy…
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Hit w Rzeszowie. Znamy terminarz I rundy Pucharu Polski
- Tapicerzy z Gubina – łączą pracę w zakładzie meblarskim z piłką i napędzili ogromnego stracha Piastowi [REPORTAŻ]
- Sensacja! Trzecioligowe Saarbrucken w półfinale Pucharu Niemiec [WIDEO]