Paris Saint-Germain pokonał Gironę rzutem na taśmę. Dla uczestników tego widowiska powinny powstać oddzielne rozgrywki: Liga Nudziarzy. Wówczas kibiców udałoby się uchronić od oglądania czegoś, co trudno nazwać meczem piłkarskim. Szczególnie w pierwszej połowie była to definicja słowa paździerz. Nic, tylko zawieźć do Sevres i pokazywać wycieczkom jako wzór beznadziei. Ze szczególnym uwzględnieniem gola, którego wpuścił i strzelił jednocześnie, bramkarz Girony Paulo Gazzaniga.
Girona to absolutny debiutant nie tylko w Lidze Mistrzów, ale w europejskich pucharach w ogóle. Katalończycy, którzy w ubiegłym sezonie byli bezdyskusyjnie największą sensacją LaLiga, przyjechali do stolicy Francji obolali po oklepie od Barcelony. Energia, którą czarowali jeszcze kilka miesięcy temu, jakby gdzieś uleciała. Dziś też nie było jej widać.
Z Paryża tymczasem odleciał Kylian Mbappe, wiadomo. Kibice, którzy perypetie PSG śledzą jedynie od święta, mogli być delikatnie zaskoczeni składem delegowanym na murawę przez Luisa Enrique.
Matwiej Safonow, Achraf Hakimi, Marquinhos, Willian Pacho, Nuno Mendes, Warren Zaire-Emery, Vitinha, Fabian Ruiz, Ousmane Dembele, Marco Asensio, Bradley Barcola.
No, niezbyt ekskluzywnie. Na pewno nie jest to jedenastka, która fana Ligi Mistrzów kładzie na łopatki. Za to kompletnie nokautujący był występ wymienionych powyżej panów i ich kolegów z Hiszpanii.
Skłamalibyśmy, gdybyśmy napisali, że pierwsza połowa stała na poziomie naszej ukochanej Ekstraklasy. Nie, to był poziom co najwyżej szlagieru typu Stal Stalowa Wola kontra Kotwica Kołobrzeg. Choć i tu mamy obawy, czy nie obrażamy sympatycznych pierwszoligowców. W każdym razie zdecydowanie ciekawsza od gry obu drużyn była gra świateł na Parc des Princes zaprezentowana przed pierwszym gwizdkiem. Szczerze, wolelibyśmy już obejrzeć 45-minutowy blok reklamowy. Wszystko, byle nie ten paździerz.
Zero celnych strzałów z obu stron, Marquinhos zdzielający w twarz Miguela Gutierreza (za co już w 17. minucie powinien wylecieć z boiska) i kontuzja Marco Asensio to jedyne konkrety, które można było odnotować po pierwszej połowie.
Zawodnikom obu drużyn musiało zrobić się wstyd, że zaserwowali kibicom taki zakalec, bo już pierwsze trzy minuty po przerwie były ciekawsze od wszystkiego, co zdarzyło się wcześniej. Najpierw ofensywny zryw zaliczyli goście, na co paryżanie odpowiedzieli kolejnymi sytuacjami. Przed doskonałymi szansami na zdobycie bramki stanęli między innymi: Dembele, Hakimi i Kolo Muani, jednak dobrze spisywał się Paulo Gazzaniga. Do czasu.
Kilkanaście sekund przed końcem regulaminowego czasu gry paryżanie dopięli swego. Nuno Mendes próbował dośrodkowywać ze skraju pola karnego, jednak piłka odbiła się od nogi Alejandro Francesa i zmierzała wprost do „koszyka” Gazzanigi. I tam trafiła, po czym wyślizgnęła się i pomiędzy nogami argentyńskiego bramkarza wpadła do siatki. Absolutnie kuriozalny gol był doskonałym ukoronowaniem tego, co oglądaliśmy dziś w Paryżu.
🚨FATALNA POMYŁKA PAULO GAZZIANIGI!🥶
PSG strzela w 90. minucie i zgarnia 3 punkty w meczu z Gironą!
📺 Transmisja meczu na antenach CANAL+ i w CANAL+ online: https://t.co/CSTjelgTPu pic.twitter.com/pds54bhRSF
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 18, 2024
Paris Saint-Germain – Girona FC 1:0 (0:0)
Gazzaniga 90′ (sam.)
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Liga Mistrzów. Dlaczego nowa formuła zapowiada się dobrze?
- Jak Liga Mistrzów stała się Superligą?
- Trela: Wygrać Ligę Mistrzów w domu. Czy Bayern może spełnić życiowe marzenie Hoenessa?
- Niespodziewani goście z lig TOP5 na salonach. Jak poradzą sobie w Lidze Mistrzów?
Fot. Newspix