W Szwajcarii mówi się o nim, że to świetny napastnik do bardzo dobrych klubów. Po odejściu Blaza Kramera wydaje się, że to na nim Goncalo Feio chce budować atak Legii Warszawa. Jean-Pierre Nsame na treningach pokazuje, że jest silny i ciężko mu odebrać piłkę. Że, gdy otrzyma dobre podanie, potrafi jak mało kto wykończyć akcję. Tylko… musi takie piłki dostawać. W meczu z Rakowem Częstochowa (0:1) było ich bardzo mało, a i tak dwukrotnie zagroził bramce rywali.
Mecz z Rakowem miał być spotkaniem, które pokaże, ile Legii może dać w spotkaniu z poważnym rywalem Jean-Pierre Nsame. Gdy na przedmeczowej konferencji Goncalo Feio został zapytany, jak poważnym osłabieniem dla Legii jest brak Blaza Kramera, Portugalczyk zaczął wymieniać dokonania graczy, którzy mogą go zastąpić. – Mam w drużynie m. in. trzykrotnego króla strzelców ligi szwajcarskiej – mówił Feio, mając na myśli właśnie Nsame. Dodał też, że pracując w tak wielkim klubie, jak Legia, trzeba liczyć się z odejściem ważnego zawodnika.
Nie wpasował się w system Fabregasa
Kameruńczyk trafił do Legii po pół roku spędzonym w prowadzonym przez Cesca Fabregasa włoskim Como, w którym jednak był rezerwowym, czasami pojawiającym się na boisku. Z Włoch można było usłyszeć głosy, że to niezły zawodnik, który po prostu nie dopasował się do systemu gry Como. W Legii wierzą w Nsame i dlatego, choć dla niektórych było to zaskoczeniem, zawodnik wyszedł na Raków w pierwszym składzie.
Wcześniej grał od pierwszej minuty w lidze tylko w Krakowie, gdy Legia mierzyła się na wyjeździe z Puszczą Niepołomice (2:2). Niczym specjalnym się nie wyróżnił. Przydał się kilka razy we własnym polu karnym, a kiedy dostawał piłkę pod bramką przeciwnika, niewiele mu wychodziło. Mecz u siebie z Motorem Lublin? Wszedł na boisko w 70. minucie, zmieniając Tomasa Pekharta i w ostatniej minucie dobrze zachował się przy popisowej kontrze Legii, którą wykończył łatwym strzałem z kilku metrów.
„Jeżeli podasz mu dobrze piłkę, potrafi być skuteczny” – taką opinię o Nsame można usłyszeć przy Łazienkowskiej. Kameruńczyk nie jest może specjalnie szybki, ale jest bardzo silny. Na treningach koledzy z Legii mają problem, by odebrać mu piłkę. Umie zastawić się z nią, odegrać do partnera czy wbiec w dobrym momencie w pole karne. Trochę gorzej operuje poza szesnastką. Widać, że z tygodnia na tydzień robi postępy. Mecz z Rakowem to wszystko potwierdził.
Nsame w meczu z Rakowem
To on tworzył zagrożenie
W Szwajcarii jest o nim opinia, że to właściwy piłkarz na linię ataku dla bardzo dobrej drużyny, dominującej nad przeciwnikami. Dorobek strzelecki Nsame w barwach berneńskiego Young Boys (we wszystkich rozgrywkach) wygląda tak:
Sezon 2017/2018 – 15 goli
Sezon 2018/2019 – 16 goli
Sezon 2019/2020 – 41 goli
Sezon 2020/2021 – 26 goli
Sezon 2021/2022 – stracił pół roku przez uraz, odszedł do Venezii
Sezon 2022/2023 – 30 goli
Sezon 2023/2024 –12 goli w Szwajcarii, w styczniu 2024 przenosiny do Como.
Tylko czy Legia jest obecnie takim zespołem? Pierwsza połowa dzisiejszego meczu – Nsame dostaje bardzo mało piłek. Większość zagrań jest jeszcze niedokładna. Dwie długie piłki, nie zagrane najlepiej, padły łupem obrońców Rakowa. Ale to po dośrodkowaniu do Nsame w 35. minucie gry Rafał Augustyniak oddał pierwszy strzał na bramkę w tym długo bardzo zamkniętym spotkaniu. Chwilę później Legia miała rzut rożny i po dośrodkowaniu Kapustki to Nsame doszedł do główki i trafił piłką w słupek.
W drugiej połowie sytuacja się powtarzała – koledzy nie kreowali mu okazji czy wręcz możliwości zagrania piłki. Raz, gdy ją dostał, mógł zirytować stratą. Ale niedługo później wyszedł na pozycję i oddał groźny strzał, ale dobrą paradą popisał się Kacper Trelowski. Nsame był jednak w tej sytuacji na spalonym. Kameruńczyk jeszcze raz zagroził bramce gości, ale po dograniu Augustyniaka był w trudnej pozycji i uderzył niecelnie. W doliczonym czasie gry to Nsame dobrze podał w pole karne do Pekharta, jednak Czech, jak się okazało, był na pozycji spalonej.
Inni kandydaci nie błyszczą
Inni kandydaci do gry w ataku Legii? Pekhart prawie cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych. Wszedł na boisko na ostatnich 10 minut. Migouel Alfarela rozpoczął spotkanie, ustawiony bardziej z boku, ale wyróżnił się głównie faulem, po którym dostał żółtą kartkę. Marc Gual pojawił się na boisku w drugiej połowie i próbował, szarpał, ale nie potrafił za wiele zdziałać przeciwko solidnej obronie Rakowa. Hiszpan stanowczo nie jest w takiej dyspozycji, jak w drugiej części ubiegłego sezonu.
Dlatego nie będzie nas dziwić, jeżeli w kolejnym spotkaniu Legii środkowym napastnikiem znów będzie Nsame. Czego by nie mówić, dziś, wyłączając strzał z kilku metrów Steve’a Kapuadiego z końcówki, to po jego dwóch zagraniach było najgoręcej pod bramką Rakowa.
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Papszun ustawił Feio do pionu
- Praca Jacka Zielińskiego się broni. Wygrana Korony
- Lech pokazuje, że gra o mistrzostwo Polski