Trafny komentarz z Awangardy Piłkarskiej – Zalewski to odwrócony Osimhen. Nie wymuszał transferu, nie chciał odejść z klubu i nie zagra w Galatasaray. No, ale pytanie: czy to na pewno dobrze?
Zanosi się bowiem, że Zalewski najbliższe miesiące – skoro nie w Turcji – spędzi w pozycji siedzącej. Agent piłkarza mówił w Sport.pl: – Tak, to prawda, mogę potwierdzić informacje podawane w mediach. Nicola został wykluczony z pierwszego zespołu Romy.
Z kolei trener zespołu, Daniele de Rossi, stwierdził: – Odsunięcie Zalewskiego od składu to decyzja klubu, zapadła bez mojego udziału. Mam nadzieję, że gdy obie strony dogadają się w sprawie przedłużenia kontraktu, Nicola zostanie przywrócony do drużyny.
Można się oburzać, że jak to, skandal, hej, kto Polak, na bagnety, ale spójrzmy na to z perspektywy Romy:
1. Nie może się dogadać z Zalewskim w sprawie przedłużenia umowy.
2. Jednocześnie piłkarz nie chce odejść z klubu i dać jej zarobić.
3. Od zimy będzie mógł negocjować z kim chce i zgarnąć kasę za podpis.
4. A czy Zalewski ma tam tę samą pozycję, co w reprezentacji? Nie, nie są w niego wpatrzeni jak w obrazek.
Zatem klub dysponuje piłkarzem, który prawdopodobnie i tak niedługo odejdzie, a przy tym – delikatnie mówiąc – nie ciągnie drużyny za uszy na boisku. Dlaczego ma więc w niego inwestować i blokować miejsce komuś innemu, kto jest z Romą dogadany, a potem może zostać sprzedany za miliony?
Przecież to byłoby i naiwne, i bez sensu. Oczywiście z drugiej strony istnieją bardziej cywilizowane sposoby załatwiania spraw niż klub kokosa, ale też oddajmy Romie, że to nie jest przypadek typu „masz zostać, nigdzie nie idziesz, jak chcesz iść, to najpierw odczekasz swoje przy rozbieraniu choinki”. Nie, piłkarz mógł odejść i to nie na pustynię, ale nie chciał.
Z Zalewskiego też nie ma co robić ułomka, który takiego obrotu spraw się nie spodziewał. Jeśli sądził, że odmówi Galacie, nie dogada się z Romą i w nagrodę czeka go czerwony dywan, pierwszy skład i paczka czekoladek Merci (i to tylko tych ciemnoniebieskich), to pewnie wierzy też, że Święty Mikołaj odwiedzi go za parę miesięcy.
Ale raczej nie sądził i nie wierzy.
Tak najwyraźniej rozegrał tę grę – nie do końca pasował mu kierunek turecki, a że w oddali majaczy jeszcze bycie rozgrywającym swojego życia, bez pośredników w Romie, stwierdził: „trudno, zostaję. Pewnie nie dogadam się z Romą, ale swoje przecierpię i będę żył jak królewicz”.
Oczywiście pytanie, czy to dobra taktyka. Chłopakowi grozi jedna runda bez gry, a może i dwie. Na mapie piłkarskiej Europy jest ciekawym zawodnikiem, ale żadnym herosem futbolu – ciekawi piłkarze mają to do siebie, że dziś są ciekawi, ale jutro mogą być już nieciekawi.
Chodzi tu o to, że wcale nie jest powiedziane, że do piłkarza zgłosi się ktoś lepszy niż Galatasaray i to z lepszymi warunkami. Może tak, może nie. Istnieje szansa – bo czemu by nie – że Zalewski dostał nieformalny kontakt od kogoś bardzo mocnego: poczekaj chwilę, nie będziemy się bawić w odstępne i cię weźmiemy. Ale to dywagacje, zawodnik może ryzykować i bez tego.
Swoją drogą to interesujące, że Galata swoim projektem go nie skusiła. Do życia – fajny kierunek. Do grania – też fajny, jest z kim popykać, są tam goście, których nie trzeba szukać po trzecich stronach w Google. Do rozwoju – również sympatycznie, można się wypromować i wrócić do lig TOP5; taki Sacha Boey przeszedł do Galaty z Rennes, by potem dostać i przyjąć ofertę Bayernu.
No, ale Zalewskiego to nie skusiło. Jego wybór, ale i jego odpowiedzialność.
Musi mieć choćby świadomość tego, że kibice nie staną po jego stronie w tym sporze, skoro był przez nich wygwizdywany. Nie będzie akcji #FreeZalewski, raczej machnięcie ręką, a potem zapomnienie, że ktoś taki jest w klubie.
Chyba że piłkarz z Romą się dogada. Ale chce podwyżkę – taką pewnie i może dostać, ale nie jakąś kosmiczną, mówi się o bańce euro rocznie (Galata dawała ponoć dwa razy tyle). Klub bowiem wciąż płaciłby za potencjał, a nie gotowy produkt. Prosty przykład – ostatni konkret Zalewskiego w lidze to asysta w listopadzie 2023 roku. Jakkolwiek spojrzeć na założenia taktyczne, nie mówimy jednak o stoperze.
Na końcu pozostaje kwestia kadry. Probierz do znudzenia powtarza, że najważniejsze, to gra w klubach, mówił o tym nawet w przemowie po meczu z Chorwacją. I najlepszy piłkarz bez regularnych występów będzie po prostu gorszy, bez formy, co odbije się na reprezentacji. Zalewski najwyraźniej tym apelem się nie przejął.
Być może sądzi, że na jego miejsce w drużynie narodowej i tak nie ma nikogo poważnego. Co więcej – zapewne ma rację.
I cóż, dzisiaj tak naprawdę można głównie gdybać i spekulować, a na końcu słuszność miałby Zenek Martyniuk, gdyby stwierdził, że czas pokaże. Jeśli Zalewski wyjdzie na swoje, będzie trzeba powiedzieć, że dzięki swojej cierpliwości rozegrał sprawę po mistrzowsku. Jeśli nie… Sami wiecie.
Lista zmarnowanych talentów polskiej piłki się powiększy.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- „Stal Mielec w City Football Group? Podpisuję nawet jutro!”. Jak sprzedać polski klub?
- Agent Zalewskiego potwierdza doniesienia medialne
- Królewski wezwany pod trybuny Wisły. „Weź się pierd***j”
- Kramer mówił, że zostaje, a jednak odszedł. Chodzi o kasę